Euro, według strony Google Finance, "było" wyceniane w poniedziałek wieczorem na 5,9 zł (kurs zamknięcia w piątek to 4,37 zł), dolar na 5,37 zł (zamiast 3,93 zł), a frank szwajcarski na 6,38 zł (zamiast 4,67), brytyjski funt "odnotował" kurs 6,84 (zamiast 5,0 zł). Strona wyświecała osłabienie kursu złotego na poziomie ok. 36 proc.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Złoty tonie? Minister uspokaja: To fejk
Sprawę szybko wykryli internauci. W mediach społecznościowych pojawiły się wpisy osób zaniepokojonych kursami walut. "Co tu się dzieje?", "Ktoś w google chyba zasnął na spacji", "Kurs euro na Google szaleje" - to tylko niektóre przykłady.
Na wpisy internautów i dziwne wykresy zareagował minister finansów. "Spokojnie. Ten kurs złotego, który sieje panikę to 'fejk' (błąd źródła danych). Za chwilę otworzą się rynki w Azji i sytuacja wróci do normy" - napisał w mediach społecznościowych.
Fala komentarzy po zamieszaniu z kursem złotego
Zamieszanie z kursami trwało pomimo uspokajającego tonu szefa resortu finansów. Sprawę skomentowali eksperci i zwykli użytkownicy sieci. "Trzeba wyjaśnić, dlaczego strona Google podaje ciągle fejkowy kurs. Z jakiego źródła Google Polska bierze kursy" - napisał dr Sławomir Dudek, ekonomista.
Miałem wiele telefonów od znajomych, dziennikarzy. Ten fejk zdenerwował wielu ludzi, którzy nie mają Bloomberga - dodał.
W podobnym tonie wypowiedział się dr Rafał Parvi, ekonomista. "Ktoś powinien się tym zająć panie ministrze" - napisał w mediach społecznościowych.
Kursy walut znikają z głównej strony Google. Ale wciąż są błędne
Strona Googla w poniedziałek późnym wieczorem przestała publikować wykres z kursami walut w wynikach wyszukiwania. - standardowo po wpisaniu słowa "USD" lub "EUR" pierwszym wynikiem był aktualny kurs wraz z jego historią. Tego typu wyniki przestały się wyświetlać.
Tuż po północy (czyli już we wtorek) dostępne były co najmniej dwa źródła wyświetlające kursy walut. Serwis Investing.com wyświetlał kurs euro na poziomie 5,88 zł, Bloomberg - na poziomie 4,34 zł. Taką samą wartość zaczął wyświetlać stooq.pl. W przypadku dolara wszystkie trzy źródła wyświetlały zbliżoną wartość - 3,94 zł. A w przypadku franka szwajcarskiego investing.com wyświetlał wartość 6,37 zł, a dwa pozostałe serwisy - 4,37 zł.
Wpis ministra finansów wywołał falę komentarzy. "Prawidłowa i szybka reakcja. Tak powinno działać państwo, brawo!" - dodał Grzegorz Gruchalski z Warszawskiego Forum Samorządowego. Inni dopatrywali się we wpisie ministra finansów "drugiego dna" - jednak bez przedstawiania dowodów na swoje tezy.
Złoty naprawdę osłabnie?
W nocy z poniedziałku na wtorek trudno jeszcze było przesądzić, czy złoty - już w reakcji na fałszywe doniesienia - faktycznie osłabnie. Zgodnie z zapowiedzią ministra finansów po 1 w nocy ruszyły giełdy azjatyckie. I serwisy zaczęły publikować prawdziwe kursy walut.
Pierwsza reakcja rynków była dość niejednoznaczna. O 1.30 w nocy kurs euro wyniósł (według serwisu stooq.pl) 4,57 zł, kurs dolara 4,14 zł, franka 4,91 a funta 5,27 zł. Równie szybko kurs zaczął jednak spadać - co tylko dowodzi, jak wielkie zamieszanie wywołały błędne dane dotyczące kursu.