"Przednia kanapa była kiedyś standardem w amerykańskich samochodach, ale z czasem zniknęła, częściowo z powodu zmieniających się gustów i przepisów bezpieczeństwa. Jej zniknięcie mówi wiele o historii motoryzacji" - pisał Robert Ferris w portalu CNBC.com w listopadzie 2020 r. Przypominał, że ten element wyposażenia automobile odziedziczyły po powozach konnych.
Dzięki niej nie tylko z tyłu, ale i z przodu mogło podróżować trzech pasażerów. Amerykańscy żołnierze, którzy po II wojnie światowej wracali z Europy, przywieźli wspomnienie mniejszych i bardziej sportowych aut z kubełkowymi siedzeniami z przodu. Tak zrodził się popyt. Jednak - jak podkreśla Ferris - gwoździem do trumny przedniej kanapy okazały się zaostrzające się normy bezpieczeństwa.
Producenci samochodów chcieli mieć możliwość instalowania w samochodach automatycznych pasów bezpieczeństwa i poduszek powietrznych i mieli problem z wyprodukowaniem ich dla środkowego siedzenia na kanapie - czytamy w jego artykule.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Nie bez znaczenia jest też fakt, że przestrzeń między dwoma fotelami szybko się wypełniała - dźwignią zmiany biegów, radioodtwarzaczem, konsolą z elementami sterującymi, a wreszcie także ekranem dotykowym.
Samochód elektryczny. Projektowanie na nowo
Tym, co sprawia, że po blisko pół wieku zapomnienia przednia ławka może powrócić do łask, jest... elektromobilność oraz prace nad samochodami autonomicznymi. I nie jest to jedyny przykład zmian w projektowaniu pojazdów osobowych, które przynosi ze sobą elektryfikacja.
Rewolucja związana z samochodami elektrycznymi rozgrywa się nie tylko w dziedzinie napędów. Umieszczenie sporych rozmiarów i ciężkich baterii litowo-jonowych pod podłogą auta to wyzwanie dla inżynierów. Ale i nowe szanse.
Projektowane od zera modele samochodów elektrycznych mogą poszczycić się płaską podłogą w kabinie. To wygospodarowuje więcej przestrzeni m.in. na schowki w miejscach, które do tej pory wypełniał tunel środkowy i konsola. To właśnie powód, który może sprawić, że przednia kanapa powróci na swoje miejsce właśnie w samochodach elektrycznych.
Nie ma też powodu, aby w samochodzie elektrycznym silnik znajdował się akurat pod maską. Równie dobrze mogą go zastąpić dwie lub cztery jednostki montowane na obu osiach lub bezpośrednio przy każdym z czterech kół. Co zrobić z zaoszczędzonym w ten sposób miejscem pod maską? Możemy zaobserwować dwa sposoby.
Frunk. Dodatkowy bagażnik pod maską
Po pierwsze, maska się skraca, a wraz z nią zwis przedni. Takie rozwiązanie wybrali m.in. projektanci Mercedesa EQS. Im krótsze zwisy z przodu i z tyłu, tym bardziej odsunięte od siebie osie. A rozstaw osi to jeden z parametrów definiujących ilość miejsca w kabinie pasażerskiej.
Po drugie, miejsce pod maską można zagospodarować w inny sposób. Ten sam, do którego przyzwyczaiły nas takie samochody jak Porsche 911, Bugatti Chiron, a nawet Fiat 126p, w których silnik umieszczony jest z tyłu. Pod maską może się znaleźć dodatkowy bagażnik, z angielskiego nazywany frunk (od słów front trunk). Znajdziemy go m.in. w Mustangu Mach-E. Warto podkreślić słowo "dodatkowy" - brak silnika z tyłu sprawia, że można w pełni korzystać także z dobrodziejstw klasycznego kufra pod tylną klapą.
Gdzie jest kierownica?
Kolejnym rewolucyjnym krokiem będzie pojawienie się pojazdów w pełni autonomicznych. Stosowana w Europie klasyfikacja określa pięć poziomów autonomiczności. Ostatni z nich to ten, gdzie zaangażowanie kierowcy w ogóle nie jest potrzebne do bezpiecznego prowadzenia samochodu, a montowanie kierownicy nie jest konieczne.
Dojście do tego etapu to pieśń przyszłości. Jeśli jednak złożymy wszystkie te czynniki razem, uwzględniając brak potrzeby projektowania długiej maski z przodu auta, zalety płaskiej podłogi w jego wnętrzu i możliwość rezygnacji z tradycyjnego kokpitu z kierownicą, otworzą się zupełnie nowe możliwości. Nie tylko do tego, aby z przodu znów mogły podróżować trzy osoby na kanapie, ale też, by mogły siedzieć tyłem do kierunku jazdy lub wokół stołu.
Taką koncepcję zaprezentowało MINI w koncepcyjnym modelu Vision Urbanaut w listopadzie 2021 r. Wizja ta zakłada możliwość swobodnego aranżowania wnętrza - od zbliżonego do "tradycyjnego", gdzie pasażerowie podróżują przodem do kierunku jazdy, a kierowca trzyma w rękach wolant, do takiego, w którym samochód staje się salonikiem na kołach.
Marcin Walków, dziennikarz i wydawca money.pl