"Puls Biznesu" przypomina, że w lipcu związki zawodowe wystąpiły m.in. do premiera Mateusza Morawieckiego w sprawie waloryzacji zarobków o wskaźnik inflacji z wyrównaniem od stycznia oraz 20-procentowej podwyżki w 2023 roku.
Jak zwykle jesteśmy ignorowani i lekceważeni. Premier nie ustosunkował się do naszych postulatów i raczej nam nie odpowie, bo dowiedzieliśmy się, że sprawę przekazał ministrowi finansów. Nie spodziewamy się konstruktywnego rozwiązania, bo minister finansów omija problem podwyżek wynagrodzeń — mówi "PB" Tomasz Ludwiński, szef NSZZ Solidarność w skarbówce.
Związkowcy przekonują, że jeżeli nie dojdzie do porozumienia, to we wrześniu w całym kraju może się rozpocząć wielka akcja protestacyjna.
Pracownicy budżetówki dostali już podwyżkę wynagrodzeń o 4,4 proc., ale dla nich to zdecydowanie za mało.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Opozycja za podwyżkami dla budżetówki
12 maja posłowie Koalicji Obywatelskiej złożyli w Sejmie projekt ustawy o Specjalnym Funduszu Wynagrodzeń. Zakłada on stworzenie specjalnej rezerwy celowej, z której byłyby wypłacane 20-proc. podwyżki inflacyjne dla pracowników urzędów centralnych (z pominięciem sędziów, prokuratorów i wysokiej rangi urzędników państwowych) oraz samorządowych.
Budżet tego funduszu miałby wynosić co najmniej 5 mld zł, a pieniądze zasilające go miałyby pochodzić z nadwyżki budżetowej – tj. głównie z VAT-u oraz podatku inflacyjnego.
Władza stawia sprawę jasno
Jarosław Kaczyński podczas wizyty w Sochaczewie zapowiedział, że rząd nie podniesie pracownikom budżetówki wynagrodzeń o 20 proc., czego domagają się m.in. trzy największe centrale związkowe.
Rząd może zaproponować waloryzację płac na poziomie 8-12 proc. – dowiedział się w czerwcu nieoficjalnie money.pl. PiS uważa, że inflacja w przyszłym roku spadnie, a wtedy wysokich podwyżek cofnąć się już nie da.