Obecna fala hossy na Wall Street obchodzi właśnie drugą rocznicę. Przypomnijmy, że hossa ta wystartowała z dołka z 12 października 2022 r., kiedy to końca dobiegła ostatnia bessa, która zredukowała wartość indeksu S&P 500 o jedną czwartą. Amerykański benchmark obchodzi drugie urodziny hossy w dobrym nastroju - w chwili pisania tego artykułu jest prawie 62 proc. powyżej wspomnianego dołka i bije znów rekordy wszech czasów.
Przyglądając się naszemu wykresowi, trudno mieć wątpliwości co do tego, że akcje największych spółek z Wall Street to dobra inwestycja na dłuższą metę. Najnowsze rekordy S&P 500 tylko to potwierdzają.
Jednocześnie pojawia się jednak pytanie: czy po dwóch latach silnej zwyżki nie czas już na kolejne większe potknięcie na drodze ku nowym szczytom? Pytanie to jest uzasadnione o tyle, że takie potknięcia na Wall Street zdarzają się przecież z pewną częstotliwością.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Na wykresie pokazujemy większe zadyszki amerykańskiego indeksu, począwszy od 2009 roku. Na przestrzeni tego czasu miało miejsce dotąd sześć większych ruchów spadkowych, od 14-15 proc. do 25-34 proc. Część z nich, zgodnie z tradycyjną terminologią, można było zakwalifikować jako bessy lub krachy (-34 proc. w trakcie pandemii, -25 proc. w 2022), "prawie bessy", ocierające się o zwyczajowy próg -20 proc. (2019, 2011) lub głębsze korekty (kilkunastoprocentowe "corrections").
Przykładowo, poprzednio na duży ruch spadkowy trzeba było czekać ok. 21 miesięcy (od marca 2020 do stycznia 2022). Niecałe dwa lata dzieliły z kolei głębszą korektę z przełomu lat 2015/16 od "prawie bessy" z przełomu 2018/19. Nieco powyżej dwóch lat wyniósł zaś dystans od początku hossy z marca 2009 do "prawie bessy" z 2011 (a po drodze miało miejsce jeszcze przecież potknięcie o 15 proc. w 2010).
Nowy rekord cen mieszkań w UE [WYKRES TYGODNIA]
Wszystkie te przypadki sugerować mogą, że obecnie, po dwóch latach od rozpoczęcia fali hossy, mocno rośnie ryzyko kolejnego większego potknięcia - przynajmniej z czysto statystycznego punktu widzenia.
Oczywiście na giełdzie nigdy nic nie jest przesądzone, ani pewne. Jako kontrargument można podać przykład z lat 2012-15, kiedy to na kolejny większy spadek trzeba było czekać aż 44 miesiące.
Jakie wnioski w praktyce? Na długą metę warto mieć amerykańskie akcje w portfelu. Ale też warto przygotować się na scenariusz, w którym w dość bliskiej przyszłości główny indeks Wall Street może się ponownie mocniej potknąć w trakcie swej wspinaczki.
Tomasz Hońdo, analityk Quercus TFI