Obecnie ok. 75 proc. proc. energii wytwarzamy za pomocą węgla. Do roku 2050, zgodnie z agendą unijną, musimy odwrócić te proporcje na rzecz energii z Odnawialnych Źródeł Energii (OZE). Wodą na młyn tych zmian staje się kryzys energetyczny, będący pokłosiem wojny rozpętanej przez Rosję w Ukrainie. Zagraniczni inwestorzy czekają w blokach startowych, by inwestować w energetykę odnawialną nad Wisłą. Miliardowy kapitał przed wejściem do Polski powstrzymuje tylko nasze prawo.
Hamulcowy inwestycji
– Potrzebujemy liberalizacji przepisów dotyczących energetyki wiatrowej, której rozwój od 2016 r. jest blokowany przez zasadę 10H (która mocno ogranicza budowę nowych farm wiatrowych – przyp. red.). Ponadto mamy problem z niewydolnością systemu przesyłowego. Dodatkowo nie mamy możliwości efektywnego wykorzystania magazynów energii m.in. z tego względu, że w świetle bieżących przepisów te są traktowane jako źródło energii, co jest absurdem, bo ogranicza zdolności przyłączeniowe – mówi w rozmowie z money.pl Rafał Skowroński, dyrektor globalnej firmy doradczej JLL na Polskę, odpowiedzialny za doradztwo energetyczne i infrastrukturalne.
Wprawdzie rząd pracuje nad poluzowaniem przepisów, by inwestycje w lądowe farmy wiatrowe w ogóle ruszyły, ale idzie mu to jak po grudzie. Jak informowaliśmy w sierpniu tego roku na łamach money.pl, przełomu nie będzie, bo zdaniem ekspertów nowelizacja ustawy jest pełna pułapek.
– Liberalizacja zasady 10H otworzy nas na wiatr, a wiatr w polskich warunkach jest najbardziej efektywnym źródłem energii odnawialnej. Jesteśmy krajem wietrznym, gdzie wieje głównie w nocy, co oznacza, że farmy wiatrowe będą uzupełnieniem farm słonecznych – przekonuje ekspert JLL.
Inwestorzy czekają w blokach startowych
Zdaniem naszego rozmówcy usunięcie regulacyjnych barier uwolni potencjał inwestycyjny i do Polski zacznie płynąć miliardowy kapitał na projekty inwestycyjne od inwestorów zagranicznych.
– Wojna w Ukrainie, a dokładniej kryzys energetyczny, który jest jej pokłosiem, tylko zwielokrotnił potrzeby inwestycyjne w OZE. W ciągu ostatnich miesięcy rozmawiałem z kilkudziesięcioma inwestorami i tylko jeden powiedział, że wstrzymuje się z operacjami na terytorium Polski z tego względu, że jesteśmy krajem frontowym – mówi nasz rozmówca.
Na pytanie, skąd płynie kapitał do Polski, Rafał Skowroński odpowiada, że ze Skandynawii, USA, Europy Zachodniej, Bliskiego Wschodu. – Są to m.in. potężne fundusze emerytalne, które szukają inwestycji o relatywnie niewysokim ryzyku. Energetyka odnawialna, nieruchomości, infrastruktura to są jedne z najbezpieczniejszych inwestycji – podkreśla ekspert.
Transformacja energetyczna na dopingu
Przedstawiciel JLL uważa, że jeśli nie będzie sztucznych blokad w postaci 10H, to cel transformacji energetycznej zrealizujemy dużo wcześniej przed wyznaczonym terminem. Z jego obserwacji wynika, że bilansowo Polska na tle innych krajów europejskich obecnie nie wygląda dobrze, ale jeśli chodzi o plany względem naszego kraju, to zdaniem naszego rozmówcy, są one spektakularne.
– Kilka miesięcy temu byłem na konferencji w Londynie. JLL prowadził tam panel, w trakcie którego przeprowadził badanie. Uczestnicy konferencji, czyli inwestorzy, w ankiecie mieli wskazać kraj z ich punktu widzenia najbardziej pożądany pod kątem inwestycji w energetykę solarną. Polska uplasowała się na czwartym miejscu. Wygrała z takimi krajami jak Grecja itp. Dlaczego tak się stało? Inwestorzy traktują nasz kraj bardzo poważnie – mówi Rafał Skowroński.
Energetyka konwencjonalna jest w rękach państwa. Pytanie, czy odnawialna chętnie zostanie oddana w ręce prywatne?
– Kapitał zagraniczny jest potrzebny. Z reguły jest bardziej efektywny niż kapitał spółek Skarbu Państwa i nie mam na myśli wyłącznie Polski, lecz ogół państw. Efektywność państwowego kapitału jest dużo gorsza niż prywatnego ze względu na tempo podejmowania decyzji inwestycyjnych – przekonuje ekspert.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Kryzys energetyczny przyspieszy transformację
Dodaje, że energetyka konwencjonalna nie ma racji bytu ze względu na zmiany klimatyczne, presję, cenę CO2 itd. – Musimy jak najszybciej dokonać transformacji. W jej trakcie nie możemy jednak zachowywać się chaotycznie. Trzeba bardzo starannie wybierać miejsca pod inwestycje. Gdy zdecydujemy się na budowę wiatraka, niech to będzie duży maszt np. 240 metrów, potężna turbina 4-megawatowa, po to, żeby była jak najbardziej efektywna – radzi nasz rozmówca.
Zwraca uwagę, że energetyka konwencjonalna jest scentralizowana, a farmy wiatrowe są zdecentralizowane. – Czyli nie jest tak, że nagle jakiś inwestor będzie miał większość udziału w farmach wiatrowych. W niektórych krajach formują się współdzielnie, które partycypują w tego typu inwestycjach – dodaje.