Zarówno inwazja Rosji na Ukrainę, jak i tocząca się wojna Izraela z Hamasem niszą delikatny status quo i dotychczasowy porządek. I to już w skali globalnej. Z jednej strony konsolidacja Zachodu pod przywództwem USA, z drugiej rodząca się oś, której wielkim architektem są Chiny. Zacieśniający się układ łączący Chiny, Rosję i Iran staje się realnym zagrożeniem, koszmarem Zachodu, przed którym od lat przestrzegają analitycy.
Wielka rozgrywka
Iran dostarcza Rosji rakiet i dronów potrzebnych do prowadzenia wojny z Ukrainą. Moskwa daje gwarancje, że Teheran respektuje porozumienia nuklearne, podważając zasadność zachodnich sankcji.
Równie izolowana od zachodnich rynków Rosja wspólnie z Iranem postanowili odtworzyć, a w niektórych miejscach unowocześnić, strategiczny szlak, który pozwoli im wyrwać się spod jarzma restrykcji. Inwestują 25 mld dol. w wewnętrzny korytarz handlowy poza kontrolą Zachodu. Liczący blisko 3 tys. km szlak ma być częścią znacznie większej arterii, zwanej Korytarzem Perskim, który wykorzystywano np. podczas II wojny światowej. Pozwoli on ukierunkować swoje gospodarki na azjatyckie rynki.
Oba te kraje zacieśniają bowiem gospodarcze układy z Pekinem, w tle toczy się bój o ropę naftową. To jednak wspólny interes, jakim jest zmiana układu sił w świecie, złamanie potęgi dolara i hegemonii USA, przede wszystkim łączy tę trójkę.
- Takie partnerstwo stanowi przykład realnej alternatywy dla podmiotów niezadowolonych z obecnego porządku dyplomatycznego i pomaga w przyciągnięciu innych państw na swoją stronę w opozycji do świata zachodniego - ocenia Joanna Nawrotkiewicz, sinolog z Akademii Sztuki Wojennej.
Jak podkreśla, Pekin inicjuje różne międzynarodowe inicjatywy i coraz bardziej angażuje się w relacje z państwami, które również aspirują do przekształcenia obowiązującego porządku, takimi jak Rosja czy Iran. Nie ma wątpliwości, że w tym układzie to Xi Jinping jest wielkim rozgrywającym.
W ramach tej triady, Pekin cieszy się największą niezależnością w kontekście wsparcia pozostałych partnerów i na razie nie dąży do całkowitego oderwania się od świata zachodniego. Tacy "skrzydłowi" są dla Chin cenni, bowiem dostarczają wsparcia zarówno w aspekcie dyplomatycznym, jak i gospodarczym, a jednocześnie nie mają zdolności do drastycznego wpływania na chińską politykę. To daje Pekinowi możliwość do manewrowania pomiędzy oba światami zgodnie z ich bieżącymi interesami - wyjaśnia Joanna Nawrotkiewicz.
Dziś tym interesem jest zabezpieczenie wpływów Chin w obliczu konsolidującego wokół USA szeroko pojętego Zachodu, grupy G7 i Zjednoczonej Europy oraz sojuszników w Azji i Oceanii.
- Współpraca między Chinami, Iranem i Rosją wzmacnia globalną pozycję Pekinu, co zmienia krajobraz geopolityczny na ich korzyść. Daje również sygnał innym państwom, że możliwy jest świat, w którym USA nie ma ostatniego słowa - a dla wielu to kusząca alternatywa. Tercet Chiny-Iran-Rosja stanowi wyraz pewnych zmieniających się globalnych trendów, na które świat zachodni powinien zwrócić uwagę - zazmacza ekspertka.
Współpraca pomimo różnic
Trikorn chińsko-irańsko-rosyjski łączy kilka istotnych atutów. Rosja stanowi ważny i ekonomicznie wciąż atrakcyjny rezerwuar zasobów energetycznych: ropy naftowej i gazu ziemnego oraz węgla. Z czego Chiny skrzętnie korzystają.
Przykład? Rosja sprzedaje do Chin rekordowe wolumeny skroplonego gazu. Tylko w tym roku, do października Xi Jinping kupił ładunki 6,9 mln ton rosyjskiego LNG, o blisko 40 proc. więcej niż rok temu.
Iran zaś jest posiadaczem czwartych co do wielkości złóż ropy naftowej na świecie i tylko w tym roku pomimo sankcji zwiększył wydobycie surowca o ponad 500 tys. baryłek dziennie, a przez jego wody terytorialne w Cieśninie Ormuz przepływa 20 proc. światowego handlu ropą naftową. Stanowi to więc strategicznie wrażliwy punkt na mapie świata.
- Iran prawdopodobnie miałby możliwość zablokowanie ruchu przez cieśninę Ormuz, ale można sobie wyobrazić taki scenariusz jedynie w wypadku bezpośredniego zagrożenia dla Teheranu ze strony USA. Ruch przez tę cieśninę ma znaczenie dla całego świata, również dla Chin, przez co można to traktować przede wszystkim jako opcję "nuklearną" - uspokaja Przemysław Lesiński, ekspert Akademii Sztuki Wojennej.
Państwo Środka jest największym partnerem handlowym Iranu, już w 2021 roku Pekin nawiązał strategiczne partnerstwo z Teheranem. Jak pisał "Reuters", umowa zakładała m.in. szereg chińskich inwestycji w irańską infrastrukturę i sektor energetyczny.
Obecnie pomimo sankcji, nielegalny eksport ropy naftowej z Iranu (przede wszystkim do Chin) sięgnął nawet 1,5 mln baryłek dziennie - najwięcej od czasu wyjścia USA z JCPOA, co ma znaczenie dla cen na rynku ropy naftowej - zaznacza Lesiński.
Od stycznia do października tego roku Chiny kupowały średnio 1,05 mln baryłek irańskiej ropy dziennie bijąc kolejne rekordy - wskazywał hiszpański dziennik "El Economista".
Chiny to potęga gospodarcza mająca globalną sieć kontaktów handlowych i strategicznych inwestycji, w tym kontekście ma największe możliwości wywierania wpływu.
"Klub dyktatorów"
Chiny, Rosja i Iran od 2019 roku prowadzą wspólne ćwiczenia morskie na Oceanie Indyjskim i w Zatoce Omańskiej - ostatnie miały miejsce w marcu 2023 roku. Są one oczywistym pokazem siły.
Zdaniem sinolog Joanny Nawrotkiewicz, Pekin jednak nie jest obecnie zainteresowany bezpośrednim angażowaniem się w konflikt militarny. Pokazał to zarówno w swojej postawie wobec rosyjskich zmagań na froncie w Ukrainie, jak i zajmując ostrożne stanowisko wojny w Strefie Gazy.
Chiny nie są gotowe na starcie, bo na razie takiego starcia ze światem zachodnim jeszcze nie przewidują - zaznacza ekspertka.
Co innego wojna handlowa i gospodarcza. Na tym polu Pekin skrupulatnie buduje blok będący alternatywą dla Zachodu. Chiny i Rosja już wspólnie działają w ramach Szanghajskiej Organizacji Współpracy. Iran zaś dołączył jako dziewiąty członek SOW w sierpniu tego roku.
Od stycznia 2024 roku natomiast wraz z grupą innych państw dołączy do BRICS, którą dziś tworzą Brazylia, Rosja, Indie, Chiny oraz RPA. Po rozszerzeniu układ ten będzie wytwarzał 29 proc. globalnego PKB, skupił 43 proc. światowej produkcji ropy, czwartą część globalnego eksportu.
To właśnie BRICS, któremu nieformalnie przewodniczą Chiny, nazywany jest "klubem dyktatorów". Zrzesza bowiem państwa o totalitarnym charakterze, które by uzyskać dostęp do chińskiego kapitału nie muszą oglądać się na demokratyczne normy czy prawa człowieka.
Układ niestabilny
BRICS to jednak sojusz gospodarczy, a jego członkowie mają często rozbieżne cele. Podobnie jest z triadą Pekin-Moskwa-Teheran. To właśnie w tym analitycy widzą największą słabość tego układu.
- Nie wydaje się, żeby udział Teheranu w układzie z Rosją i Chinami w szerszym konflikcie z Zachodem wiele zmieniał. Iran jest w nim zdecydowanie najsłabszym partnerem. Ponadto chociaż ten "sojusz" łączy sprzeciw wobec pozycji USA i dążenie do dedolaryzacji transakcji handlowych, to już w innych kwestiach interesy państw mogą się rozjeżdżać. Przykładowo Chiny mają dużo większą wymianę handlową z największym rywalem Iranu na Bliskim Wschodzie – Arabią Saudyjską, przez co agresywne działania Teheranu destabilizujące region mogą się spotkać ze sprzeciwem Pekinu - zaznacza Lesiński.
Zbyt bliskie zacieśnienie relacji z Iranem mogłoby również wpłynąć na stosunki Chin z innymi krajami na obszarze Zatoki Perskiej. Z drugiej strony Pekin stał się arbitrem, który pragnie pogodzić interesy Iranu i Arabii Saudyjskiej. Te zabiegi mają już pierwsze efekty. W marcu oba kraje ogłosiły normalizację stosunków.
W Europie powstaje nowy konflikt. Chiny reagują
- Pekin jest świadomy potencjalnych konsekwencji, włącznie z możliwymi sankcjami, wynikającymi z wyraźnego poparcia dla Moskwy i Teheranu, i obecnie unika podejmowania takich działań - konkluduje Nawrotkiewicz.
Przemysław Ciszak, dziennikarz money.pl