Leśnicy chcą, jak to określają, "eliminacji" dwudziestu żubrów z Puszczy Knyszyńskiej, co stanowi jedną dziesiątą tamtejszej populacji. W ich ocenie tyle osobników może być poważnie chorych, rannych albo agresywnych (wobec ludzi i innych zwierząt).
Takie argumenty przedstawili we wniosku skierowanym do Generalnej Dyrekcji Ochrony Środowiska. Ta instytucja musi wydać zgodę na odstrzał, ponieważ żubr jest pod ścisłą ochroną. Pismo trafiło do GDOŚ-u ponad rok temu, jednak sprawa wciąż nie doczekała się rozstrzygnięcia.
Choć GDOŚ, a ostatnio też Wojewódzki Sąd Administracyjny w Warszawie przychylają się do wniosku leśników, nie pozwalają na to fundacje Greenmind i Client Earth, które jako strona w postępowaniu odwołują się od wydawanych decyzji.
Niejasne przyczyny
Ekolodzy wskazują, że nie wiadomo, na jakiej podstawie leśnicy wytypowali akurat 20 żubrów. Twierdzą, że Lasy Państwowe działają na zasadzie – dajcie pozwolenie, a powód sam się znajdzie.
Leśnicy odpierają te zarzuty. Rzecznik Regionalnej Dyrekcji Lasów Państwowych w Białymstoku Jarosław Krawczyk przekonuje, że liczba nie jest przypadkowa.
- Wynika z przeglądów stada żubrów i z zapisów strategii ochrony żubra w Puszczy Knyszyńskiej. Przy każdym stadzie wolnościowym pracuje komisja ekspertów, która przegląda zwierzęta, określa ich zachowanie, kondycję. W tych zespołach pracują nie tylko leśnicy, ale też naukowcy, weterynarz, przedstawiciele Białowieskiego Parku Narodowego i Regionalnej Dyrekcji Ochrony Środowiska – wylicza rzecznik.
Więcej pieniędzy na przekop Mierzei Wiślanej
W dokumentach faktycznie wymieniany jest dwunastoosobowy skład komisji, która dokonała oceny i przeglądu żubrów, jednak nie wytypowano konkretnych zwierząt, które miałyby być odstrzelone.
"Ze względu na to, że na etapie sporządzania wniosku trudno jest jednoznacznie i szczegółowo odnieść się do stanu zdrowotnego czy też wieku wybranego do selekcji zwierzęcia oraz na fakt, że stan chorobowy może ujawnić się dużo później i może wymagać natychmiastowej interwencji, nie jesteśmy w stanie określić, które osobniki zostaną wyeliminowane" - tak brzmi fragment wniosku Nadleśnictwa Krynki do GDOŚ.
Obrońcy przyrody uważają, że nie powinno tak być i twierdzą, że intencje leśników są zupełnie inne. - Oni po prostu wnioskują o odstrzał prognostycznie, domyślnie. To jest niedopuszczalne, żeby in blanco dostawać zgodę na odstrzał zwierząt, które nie wiadomo czy w ogóle będą chore, cierpiące czy agresywne - przekonuje Małgorzata Górska z fundacji Greenmind.
W jej ocenie wniosek musi być uzasadniony, a także powinna znaleźć się w nim informacja o tym, że nie ma żadnego rozwiązania alternatywnego – na przykład odłowu i przewiezienia do innej populacji, zagrody czy leczenia.
Jarosław Krawczyk uważa, że powody do odstrzału żubrów w Puszczy Knyszyńskiej są i jako przykład podaje chorobę, na którą te zwierzęta mogą zapadać.
- Na przykład są ślepe przez rozwijający się w gałce ocznej nicień. Bardzo często takie żubry stoją, bo po prostu nie widzą, co się wokół nich dzieje, lub przemieszczają się na oślep. Stoją w sąsiedztwie dróg, więc jest to ewidentne zagrożenie bezpieczeństwa publicznego. Taki żubr może wtargnąć na drogę i spowodować wypadek komunikacyjny - argumentuje rzecznik Regionalnej Dyrekcji Lasów Państwowych w Białymstoku.
Grunt pod strzelanie
Małgorzata Górska uważa, że Lasy Państwowe taką argumentacją robią podchody do tego, by wrócić do komercyjnych odstrzałów króla puszczy. - Ewidentnie z wniosku nadleśnictwa wynika, że chcą, tak jak kiedyś, sprzedawać polowania na żubra myśliwym, a także trofea i mięso. Ponieważ muszą mieć podkładkę do tego, to piszą, że może się jakieś zwierzę rozchoruje. Takie podejście jest niedopuszczalne – twierdzi reprezentantka Greenmind.
W 2018 roku dyrektor Lasów Państwowych Andrzej Konieczny wydał decyzję, że odstrzały nie mogą być udostępniane myśliwym, ale zdaniem ekologów leśnicy chcieliby obejść ten przepis.
W ich ocenie świadczyło o tym m.in. to zdanie z wniosku Nadleśnictwa Krynki: "Jednym ze sposobów eliminacji będzie odstrzał z broni myśliwskiej dokonany przez uprawnionego myśliwego wskazanego przez Nadleśniczego".
Zagraniczni myśliwi na polowaniu
- Wielokrotnie zadawałam sobie pytanie: jakie są naprawdę motywy działania leśników? Może to być biznes, ponieważ trofea i mięso są sprzedawane. Jeszcze kilka lat temu funkcjonował oficjalny cennik odstrzału żubrów wydany przez Regionalną Dyrekcję Lasów Państwowych w Białymstoku. Myśliwi mogli sobie wykupić oddanie strzału do pięknego byka. Mam szczegółowe dane z Puszczy Boreckiej. Wiem, że byli to ludzie z Niemiec, Austrii, Węgier. Komercyjni, dewizowi myśliwi przyjeżdżali na "polowanka". Pod wpływem presji społecznej ten cennik zdjęto – przypomina Górska.
Dotarliśmy do cennika z 2014 roku, który publikowała wówczas Regionalna Dyrekcja Lasów Państwowych w Białymstoku. Strzał do żubra kosztował przeszło 12 tys. zł, trofeum byka, które można legalnie wywieźć za granicę – nawet ponad 36 tys. zł. Dochodzą opłaty za polowanie, wyżywienie, nocleg, transport – łącznie wychodzi ponad 50 tys. zł od jednego myśliwego. Licząc dwadzieścia pozwoleń na odstrzał – może to dać około miliona zł rocznie. Do tego sprzedawane jest też mięso.
Rzecznik Regionalnej Dyrekcji Lasów Państwowych w Białymstoku Jarosław Krawczyk zapewnia, że odstrzału żubrów w Puszczy Knyszyńskiej, na podstawie zezwolenia GDOŚ, mieliby dokonywać jedynie leśnicy.
- Dyrektor Generalny Lasów Państwowych wskazał, że eliminacji żubrów dokonuje uprawniony pracownik nadleśnictwa, posiadający broń myśliwską, w ramach obowiązków służbowych. Te eliminacje nie są już udostępniane innym osobom spoza Lasów Państwowych. Taka eliminacja dokonywana jest w obecności lekarza weterynarii. Nie jest to polowanie - tłumaczy rzecznik i zapewnia, że nie ma mowy o jakimkolwiek zysku.
- Faktycznie opłaty były uiszczane za zgodę na możliwość oddania strzału do żubra – wtedy wszystkie pieniądze wpłacane przez myśliwych, były przeznaczane na hodowlę stada – zakup karmy, obsługę weterynaryjną, infrastrukturę związaną z żubrami. Teraz nie ma mowy o tym, że za jakąkolwiek opłatę żubry miałby być eliminowane – przekonuje Jarosław Krawczyk.
Ekolodzy stawiają sobie za cel, by nie dopuścić do zmiany decyzji dyrektora Lasów Państwowych.
- My nie jesteśmy afrykańskim, ubogim krajem, gdzie musimy sprzedać jednego nosorożca za wielkie pieniądze. Jeżeli Skarb Państwa wypłaca w ciągu roku odszkodowania za szkody wyrządzone przez żubra na poziomie pół miliona złotych, to cóż to jest w kontekście pieniędzy, które wydajemy na różne bzdury w naszym kraju. To nie są duże pieniądze. My nie musimy na żubrze zarabiać - przekonuje Górska.
Żubr – chluba czy zakała?
Lasy Państwowe we wniosku do GDOŚ wspominają też o tej kwocie. Piszą, że duża populacja żubrów przez szkody wyrządzane na terenach rolnych powoduje nasilające się konflikty społeczne. Jako dowód publikują dane z 2018 roku z Regionalnej Dyrekcji Ochrony Środowiska w Białymstoku, która otrzymała 40 wniosków o odszkodowania na łączną kwotę 566 tys. zł.
Działaczka Greenmind uważa, że to celowe podsycanie napięć. - Mam wrażenie, że Lasom Państwowym zależy na tym, żeby mieć z żubrami problem. Obracają potężnymi pieniędzmi z programu ochrony żubrów – to około 40 milionów złotych, a więc coś przy tych żubrach muszą robić – a to dokarmiać, a to łapać, a to badać, zakładać obroże telemetryczne. Pytanie tylko, jaka jest tego skuteczność - zastanawia się działaczka.
Proponuje inne niż odstrzał rozwiązanie problemu szkód rolniczych. - Puszcza Knyszyńska jest potężna, a my nie mamy żubrów na całym jej terenie. Skupione są we wschodniej części, więc mogliby się na przykład postarać, by te żubry rozproszyć po całej puszczy, nie tylko w lasach, ale także na otwarte obszary, których żubry potrzebują - sugeruje.
Z "Kompleksowego projektu ochrony żubrów przez Lasy Państwowe" w Puszczy Knyszyńskiej powstaje m.in. zagroda pokazowa żubrów – coś na wzór tej w Puszczy Białowieskiej. Jej budowa kosztować ma 17 mln zł, a turyści już wkrótce będą mogli podziwiać tam kilkanaście zwierząt.
- Nie spina się to – czy my tego żubra kochamy, czy go nienawidzimy? - zastanawia się Małgorzata Górska.
Walka trwa
Pod koniec listopada Wojewódzki Sąd Administracyjny w Warszawie oddalił skargi fundacji Greenmind i Client Earth Prawnicy dla Ziemi. Tym samym uznał, że decyzja GDOŚ zezwalająca Nadleśnictwu Krynki na zabicie do 20 żubrów z Puszczy Knyszyńskiej jest zgodna z prawem.
Ekolodzy czekają na uzasadnienie i prawdopodobnie będą się odwoływać do wyższej instancji. Nawet jeśli przegrają, to odstrzału żubrów ze stada knyszyńskiego i tak nie będzie – przynajmniej na razie, ponieważ zezwolenie, o które wnioskowali leśnicy, obowiązuje do końca tego roku.
- Decyzja ma swój reżim czasowy, potem musi być wydana nowa - przyznaje Jarosław Krawczyk i podkreśla, że do czasu uprawomocnienia się wyroku nie ma mowy o podejmowaniu jakichkolwiek prac związanych z eliminacją żubrów w Puszczy Knyszyńskiej.
Małgorzata Górska nie kryje satysfakcji, ale podkreśla, że to nie koniec.
- Po raz pierwszy udało nam się dojść tak daleko w tej procedurze, czyli do sądu. Nie mam jednak złudzeń – nadleśnictwo i tak złoży kolejny dokument, bo oni co roku składają wnioski o odstrzał - podsumowuje przyrodniczka.
Uważa, że spór zakończyć może jedynie opracowanie nowej strategii ochrony żubra. Obowiązująca jest sprzed 13 lat i zdaniem Górskiej nie uwzględnia dzisiejszej wiedzy naukowej i potrzeb ochrony króla puszczy.