Rząd Barniera jest najkrócej działajacym gabinetem w dziejach V Republiki, czyli od 1958 roku. Wotum nieufności oznacza, że rząd ustępuje, po czym będzie zajmował się sprawami bieżącymi do czasu powołania nowego gabinetu.
Zaraz po głosowaniu w parlamencie skrajnie lewicowa partia Francja Nieujarzmiona (LFI) wezwała do rozpisania "przedterminowych wyborów prezydenckich". Liderka skrajnej prawicy Marine Le Pen - której stanowisko zadecydowało o losie rządu - nie dołączyła się do tych apeli. Oświadczyła, że "presja" na prezydenta Emmanuela Macrona "będzie coraz większa", jeśli zabraknie "szacunku dla wyborców".
- Pozwolimy pracować następnemu rządowi - dodała Le Pen, żądając wspólnego tworzenia takiego budżetu na 2025 rok, który byłby "możliwy do zaakceptowania przez wszystkich". Upadek rządu Barniera oznacza, że przygotowany przez niego projekt budżetu zapewne nie zostanie uchwalony do końca roku.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Prezydent Emmanuel Macron zwróci się w czwartek wieczorem do obywateli w wystąpieniu telewizyjnym. Jak podał dziennik "Le Figaro", Macron spotkał się ze swymi współpracownikami w środę wieczorem, zaraz po powrocie z wizyty w Arabii Saudyjskiej.
Zdymisjonowany rząd kieruje sprawami bieżącymi aż do czasu powołania nowego gabinetu. Są to działania zapewniające ciągłość państwa i reagowanie na sprawy pilne. Rząd zajmujący się sprawami bieżącymi nie może jednak podejmować kroków o charakterze politycznym, które - jak mówi prawo - tworzyłyby nowe prawa i obowiązki obywateli. Zajmuje się wdrażaniem już istniejących ustaw i nie może wykraczać w swych działaniach poza ich zapisy.
Nie jest realne, by następca Barniera zdołał przygotować nowy projekt budżetu, tak aby przed 31 grudnia rozpatrzyły go obie izby parlamentu. Jednak paraliż finansów państwa na wzór amerykańskiego "shutdownu" nie jest możliwy.
W konstytucji Francji przewidziano rozwiązanie polegające na tym, że rząd - nowy bądź zdymisjonowany - "zwraca się do parlamentu z wnioskiem o upoważnienie do pobierania podatków i otwiera, w drodze dekretu, kredyty będące przedmiotem uchwały parlamentu przyjętej w roku ubiegłym". W praktyce chodzi o możliwość zastosowania w nowym roku zapisów budżetu z roku poprzedniego.
Wysoki deficyt. Macron: jesteśmy krajem bogatym
Jest to jednak rozwiązanie tymczasowe i niewystarczające w czasie, gdy Francja boryka się z wysokim deficytem. Oznacza bowiem automatyczny wzrost wydatków w pewnych punktach budżetu (np. wynagrodzeń administacji publicznej). Ten "automatyczny" budżet oznacza też w praktyce wyższe podatki dla milionów podatników, ponieważ nie zostanie zrewidowana z uwzględnieniem inflacji skala podatku dochodowego.
Niepewność polityczna zniechęca inwestorów i rynki finansowe. W ostatnich dniach rośnie oprocentowanie francuskich obligacji, co oznacza mniejszą wiarygodność gospodarki. Proponowany przez Barniera budżet miał być krokiem w celu uzdrowienia finansów publicznych i zapewnić 60 mld euro oszczędności. Po upadku rządu Francja może mieć problemy z przekonaniu rynków, że jakikolwiek nowy projekt pojawi się szybko.
Prezydent Emmanuel Macron rozwiewał w ostatnich dniach obawy o kryzys finansowy i przekonywał, że Francja "ma silną gospodarkę". - Jesteśmy krajem bogatym, mocnym, który przeprowadził wiele reform i się ich trzyma, który ma stabilne instytucje - powiedział Macron.