Donald Tusk już w najbliższą środę poleci na pierwszą po wyborach zagraniczną wizytę do Brukseli. Tuż przed szczytem Unii Europejskiej weźmie udział w spotkaniu Europejskiej Partii Ludowej (EPP), której częścią jest Platforma Obywatelska. Tej nieformalnej misji lidera obecnej opozycji, która ma szansę wkrótce przejąć władze w Polsce, przypisuje się duże znaczenie.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Gra o środki z KPO
Donald Tusk zapowiadał, że zaraz po przejęciu władzy pojedzie do Brukseli, aby odblokować środki unijne dla Polski. To również jedna głównych obietnic pozostałych partii demokratycznej opozycji.
Chodzi o 158,5 mld zł, w tym 106,9 mld zł w postaci dotacji i 51,6 mld zł w formie preferencyjnych pożyczek.
Dlatego też pierwsze powyborcze spotkanie w Brukseli może być papierkiem lakmusowym i możliwością zbadania gruntu dla polskich starań o unijne środki.
– Donald Tusk wciąż ma kontakty Brukseli. Podczas zjazdu Europejskiej Partii Ludowej z pewnością spotka się Ursulą von de Leyen czy Manfredem Weberem. Zapewne odbierze gratulacje i pewnie będzie chciał rozmawiać o możliwościach czy ograniczeniach, z jakimi będzie musiał się mierzyć nowy rząd w Polsce, aby spełnić warunki kamieni milowych – dowiadujemy nieoficjalnie w Komisji Europejskiej.
– Może np. poszukiwać pozaustawowych rozwiązań i konsultować kolejne kroki. Jednak nie należy oczekiwać konkretnych działań w sprawie KPO. Może je wdrożyć jedynie polski rząd, a więc wciąż dotychczasowe władze z ramienia PiS – zaznacza nasz rozmówca.
Dopóki nie będzie nowego rządu i konkretnych propozycji dla Komisji Europejskiej, pewnie niewiele się zmieni w sprawie polskiego KPO, bo piłka jest po stronie rządu, a ustawa o reformie sądów utknęła w TK – słyszymy.
– Pokładanie wielkich nadziei i wypatrywanie konkretnych rozwiązań podczas spotkania Europejskiej Partii Ludowej według mnie jest dalece przedwczesne. To jeszcze nie ten etap. Nieformalne rozmowy są ważne, ale tylko konkretne działania rządu mogą przynieść rozwiązania – komentuje nasz rozmówca.
Kluczowy warunek
Europoseł prof. Dariusz Rosati nie ma wątpliwości, że warunkiem wstępnym dla pozyskania środków europejskich jest wypełnienie kamieni milowych.
– Pieniędzy nie dostaliśmy, bo rząd nie wystąpił z wnioskiem, a wystąpił z nim, ponieważ zdawał sobie sprawę, że wprowadzane reformy nie spełniają oczekiwań – mówi money.pl.
– Jedną z pierwszych decyzji premiera, a wiele wskazuje, że będzie nim Donald Tusk, będą zapewne konkretne zmiany w prawie w kierunku wypełnienia kamieni milowych – zaznacza.
Chodzi głównie o kwestie praworządności, a więc odpowiedzialności sędziów i izby dyscyplinarnej, ale też te mniejszego kalibru, jak ustawa wiatrakowa. Sądzę, że te ustawy zostaną przyjęte na jednym z pierwszych posiedzeń nowego Sejmu – zaznacza prof. Rosati.
– Kiedy przyjmie je Sejm i Senat, to premier wówczas może wystąpić do KE, dowodząc, że został uruchomiony proces legislacyjny, który zmierza w kierunku wypełniania naszego zobowiązania – dodaje.
To jednak może nie wystarczyć. Marzena Chmielewska, ekspertka Konfederacji Lewiatan ds. funduszy europejskich podkreśla, że kluczowe będzie uchwalenie ustaw.
– Wskaźnikiem jest Dziennik Ustaw. Bez niego nie ruszymy z miejsca, nie ma tu drogi na skróty. Po doświadczeniach z Polską i ze sprawą poprzedniej ustawy Komisja Europejska nie zgodzi się na pośrednie rozwiązania – zaznacza.– Praworządność to dla Brukseli podstawa.
Czas ucieka
Jak podkreślają nasi rozmówcy, czas jest kwestią kluczową. Polski rząd zmarnował sporo czasu na spory z Brukselą. Wszystkie wynikające z KPO inwestycje muszą zostać zrealizowane i rozliczone do 31 sierpnia 2026 r.
Ta mapa mówi wszystko. Polska ma nowy problem z KPO
– Rozmowy na ten temat już się powinny rozpocząć. Z tego, co wiem, to będzie jeden z tematów podczas najbliższych spotkań: aby Bruksela dała nowemu rządowi kredyt zaufania i pod pewnymi warunkami uruchomiła dla Polski pierwszą transzę – zaznacza prof. Rosati.
Jak przypomina, jest sześć etapów wydatkowania, po około 4-5 mld euro uruchamianych sukcesywnie. Komisja jest dobrze do tego przygotowana. Już w zeszłym roku, gdyby zostały przyjęte właściwe i skuteczne ustawy, pieniądze mogłyby zostać uruchomione.
– Negocjacje toczą się na poziomie urzędniczym. Chodzi o uszczegółowienie warunków. Wiemy, które kamienie milowe warunkują wypłaty, ważne jednak, by prezydent uczestniczył w procesie legislacyjnym, a nie go zablokował – zaznacza europoseł.
Kiedy Polska ma realne szanse na pieniądze z KPO? Jeśli przyjąć, że prezydent wpierw przekaże misję tworzenia rządu (zwycięskiej, choć bez perspektyw na koalicję i realnej możliwości rządzenia) partii Jarosława Kaczyńskiego, to nowy rząd zostanie utworzony na początku grudnia. Zakładając, że proces legislacyjny poszedłby sprawnie i jeszcze przed końcem roku wejdą w życie odpowiednie ustawy, to Polski rząd mógłby złożyć wniosek do KE na początku stycznia.
– Dotychczasowa praktyka wskazuje, że choć nie jest proces łatwy, to KE dość szybko stara się rozpatrzyć wnioski i uruchomić wypłaty. Formalnie jednak ma na to trzy miesiące. W tym czasie analizuje wnioski i sprawdza, czy warunki zostały spełnione – zaznacza Marzena Chmielewska.
W takim układzie pierwsze transze mogłyby trafić do Polski w marcu przyszłego roku. – Polski rząd, według deklaracji, jest gotowy złożyć trzy kolejne wnioski o płatność – zaznacza.
Co może nam Tusk "załatwić"?
Proces ten jednak można nieco skrócić i tu zdaniem prof. Dariusza Rosatiego jest rola Donalda Tuska. Jak wskazuje, były szef Rady Europejskiej ma duże doświadczenie w negocjacjach z urzędnikami, jak i z przedstawicielami poszczególnych państw w UE. – To bardzo ważne w tych kontaktach nieformalnych. Jest wiele spraw, pod które już można przygotować grunt – zaznacza.
Przestrzeń na takie działania widzi również Marzena Chmielewska, która przypomina, że wnioskiem dotyczącym KPO zajmuje się przez około 4 tygodnie komitet ekonomiczno-finansowy.
Państwa członkowskie oceniają, czy wypełnia on warunki, jeśli choć jeden z krajów uzna, że są odstępstwa, może przeciągnąć proces. Tu miejsce na nieformalne działania – podkreśla Chmielewska.
Jak tłumaczy, chodzi nie tylko o zorientowanie się, czy proponowane rozwiązania nie wzbudzą zastrzeżeń pozostałych członków, ale też miękkie ustalania co do kierunku działań. – Takie nieformalne rozmowy mogą sprawić, że Komisja nie będzie przeciągać terminów i by czas uzyskania akceptacji wniosku i wypłacenia środków był najkrótszy z możliwych – dodaje.
– Jasne jest, że Komisja Europejska nie przekaże nam pieniędzy z dnia na dzień, jak tylko demokratyczna opozycja przejmie władzę. Jednak środki, które już dawno powinny być rozdysponowane, za sprawą dobrych relacji Donalda Tuska, mogłyby zacząć płynąć już nawet w lutym przyszłego roku – konkluduje prof. Rosati.
Przemysław Ciszak, dziennikarz money.pl