We wtorek podczas konferencji "Polska. Rok przełomu" Donald Tusk zapowiedział wielką deregulację polskiej gospodarki. Zaproponował prezesowi InPostu Rafałowi Brzosce przygotowanie rekomendacji w tej sprawie. - Bierze pan to? - zapytał ze sceny.
W odpowiedzi opublikowanej na platformie X Rafał Brzoska, założyciel i prezes InPostu, napisał, że wraz z kilkudziesięcioma przedstawicielami polskiego biznesu został zaproszony na poniedziałkową konferencję premiera Donalda Tuska. "Cieszę się, że rząd dostrzega potrzebę dialogu z biznesem - to krok w dobrym kierunku. Rozwój polskiej gospodarki wymaga jednak nie tylko rozmów, ale przede wszystkim realnych działań" - napisał.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
W pomysł premiera uderzył Adrian Zandberg, kandydat na prezydenta.
- Na pewno cieszy się pan Brzoska i jego koledzy miliarderzy, bo na koniec tej dosyć bezradnej wypowiedzi, premier powiedział, że skoro nie ma pomysłów - tak trzeba to czytać - to chętnie odda część władzy nad gospodarką właśnie im - stwiedził polityk w Radiu Zet. - Pan Brzoska będzie odpowiadać teraz za regulacje gospodarcze w Polsce, co wydaje mi się pomysłem kuriozalnym - stwierdził Zandberg. Co w tym złego? - pytał Rymanowski.
Czy chciałby pan, żeby zasadami funkcjonowania kurnika zarządzał lis? - odparł kandydat na prezydenta i dodał, że potężny gracz, miliarder ma swoje interesy i to właśnie jemu planujemy "dać do ręki potężną polityczną władzę, ustalania zasad gry na rynku". Współprzewodniczący Razem skomentował, cytując Adama Smitha, że takie działania kończą się oligarchią.
Zandberg o kraju paczkomatów i Żabek
Adrian Zanberg ocenił również, że "jeśli chcemy żyć w gospodarce, w której przyszłość to mają być kurierzy działający na jednoosobowych działalnościach, jeżdżąc od paczkomatu do paczkomatu, to być może to dobry pomysł, żeby przyszłość wytyczał pan Brzoska".
- Chciałbym, żebyśmy byli trochę ambitniejsi - podkreślił Zandber w Radiu Zet. - Chciałbym, żeby Polska za 15 lat była zdecydowanie dalej, niż kraj paczkomatów i Żabek. Chciałbym, żeby Polska była krajem, który ma silną energetykę. Tam nie było żadnych konkretów - mówi kandydat na prezydenta.
- Premier z wielką dumą ogłosił, że poziom inwestycji to 650 mld. To nie oznacza wzrostu inwestycji tylko stagnacje. A dziś mamy potężny problem. Inwestujemy w polskiej gospodarce za mało, sektor prywatny jest niewydolny - stwierdził Zandberg. Zdaniem współprzewodniczącego partii Razem potrzebujemy nowych inwestycji publicznych, żeby dać faktycznie impuls rozwojowy. - Nie usłyszałem od premiera żadnego, realnego, nowego pomysłu na inwestycje publiczne - podkreśla polityk.