W maju 2022 r. po inwazji Rosji na Ukrainę Parlament Europejski zdecydował o zawieszeniu cła na import produktów z Ukrainy. Wkrótce doprowadziło to do sytuacji, w której kraje sąsiedzkie, w tym Polska, doświadczyły nadmiernego napływu zbóż, a to skutkuje protestami rolników - zauważa "Financial Times".
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Ukraina wskazuje na potrzebę ograniczenia handlu
Rząd PiS nałożył jednostronny zakaz handlu z Ukrainą, co było niezgodne z zasadami UE. Obecny premier Donald Tusk musiał zacząć negocjacje z Brukselą i podtrzymać restrykcje.
Te wydarzenia skomentował wiceminister ukraińskiej gospodarki Taras Kaczka, który wskazał w rozmowie z "FT", że Ukraina jest gotowa zaakceptować czasowo ograniczenia w handlu z Unią Europejską, aby złagodzić relacje z Polską. Chce jednak, aby Polska wprowadziła embargo na zboże z Rosji.
Możliwe, że w przejściowym okresie czasu, takie podejście do handlu między Ukrainą, a Unią Europejską jest potrzebne. Jednak w przypadku pszenicy, to nie Ukraina jest problemem dla Polski, a Rosja - przekazał Kaczka.
Ponadto Kaczka zaznaczył, że to Rosja podsyca nastroje polskich rolników. Co więcej, według ukraińskiego wiceministra gospodarki, to Moskwa stoi za atakiem na pociąg przewożący zboże pod Bydgoszczą.