Donald Trump w połowie stycznia 2025 r. drugi raz wprowadzi się do Białego Domu jako prezydent Stanów Zjednoczonych. Wybór republikanina na głowę państwa sprawił, że niejasna stała się przyszłość wsparcia USA dla broniącej się przed rosyjską inwazją Ukrainy.
Obawy nie są bezpodstawne. W trakcie kampanii wyborczej Trump wiele razy powtarzał, że kosztowny dla Zachodu - ale przede wszystkim dla Ameryki - konflikt zakończy "w ciągu 24 godzin". Zakładając, że to tylko figura retoryczna oznaczająca "krótki termin", to i tak obecnie według wielu ekspertów zakończenie konfliktu byłoby możliwe tylko wtedy, gdyby przystało się na warunki Władimira Putina i praktycznie poddało Ukrainę.
Kijów bynajmniej nie zamierza rezygnować z prób pozyskania przychylności Donalda Trumpa i Partii Republikańskiej, która po wyborach zyskała większość w amerykańskim parlamencie. Ukraińcy, jak donosi "Financial Times", mają propozycje wpisujące się w obietnice wyborcze prezydenta elekta wobec rodaków.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Ukraińcy zapraszają Trumpa do eksploatacji
Jednym z założeń Ukraińców ma być fakt, że Trump nie lubi przegrywać, a za porażkę USA należałoby uznać wygraną Putina mimo mocnego zaangażowania Waszyngtonu w wojnę ukraińską. Innym - że prezydenta elekta da się skłonić do zmiany wyrażonego w kampanii zdania przy pomocy odpowiednio atrakcyjnej oferty.
Trump obiecał jak najszybciej zakończyć wojnę w Ukrainie, aby - jak mówił - skupić się na największym wrogu i zagrożeniu dla Stanów Zjednoczonych, czyli Chinach. Ukraińcy mają, jak informuje brytyjski tygodnik, dwie oferty, które mogą pomóc Amerykanom w rywalizacji z Państwem Środka.
Pierwsza to propozycja wspólnej eksploatacji arcycennych zasobów litu, który jest niezbędny do produkcji m.in. baterii do pojazdów elektrycznych. To płaszczyzna, w której Zachód, ale również i np. Turcja, stara się przełamać rosnącą dominację Chin.
Administracja Joe Bidena w maju tego roku ogłosiła, że elektryczne pojazdy z Chin obejmie 100-procentowymi cłami. Trump chce podążać tą ścieżką, nakładając na cały chiński import (nie tylko samochodów elektrycznych) cła zaczynające się od 60 proc.
Wojna o metale ziem rzadkich?
Lit nazywany jest "białym złotem" i ma kluczowe znaczenie w rozwoju motoryzacji, ale nie tylko. Wykorzystuje się go również do produkcji baterii do telefonów, laptopów, tabletów czy nawet odkurzaczy.
"W 2021 r. światowe wydobycie litu wyniosło 540 tys. ton. Przewiduje się, że do 2025 r. wyniesie nawet 1,5 mln ton, a do 2030 r. ta liczba się podwoi" - wyliczała "Rzeczpospolita".
Tymczasem Ukraina posiada cztery złoża litu: Połochiwskie, Szewczenkowskie, Dobra i Kruta Bałka. W 2022 roku badacze z Narodowej Akademii Nauk Ukrainy wyliczyli, że łącznie złoża te mają zawierać 500 tys. ton surowca. Na razie żadne z nich nie jest jeszcze eksploatowane. Kruta Bałka w obwodzie zaporoskim to teren okupowany przez Rosję. Pozostałe złoża są w regionach kontrolowanych przez Kijów, choć Szewczenkowskie znajduje się przy samej linii frontu.
Metale ziem rzadkich, wśród których jednym z najcenniejszych jest lit, nazywają się tak nie bez przyczyny. A Bank Światowy szacuje, że do 2050 r. globalne zapotrzebowanie na nie wzrośnie o 500 proc. Tu właśnie pojawia się pytanie, czy USA są gotowe pozostawić ziemie Ukrainy, gdzie występuje 21 z 34 pierwiastków krytycznych, Rosji oraz jej największemu sojusznikowi - Chinom.
Wszyscy, byle nie Chiny
Ukraina to także ogromny rynek, a jej potrzeby inwestycyjne rosną wraz z każdym dniem wojny z Rosją. Na tej płaszczyźnie szykowana jest kolejna oferta dla prezydenta elekta, która za pośrednictwem Kijowa wyjść ma od ukraińskiego biznesu. Mowa o planie "ABC - anybody but China", czyli w języku polskim - "każdy, byle nie Chiny".
Według źródła brytyjskiego tygodnika "Financial Times" ukraińskie branże zależne od chińskich technologii i materiałów, takie jak telekomunikacja, mogłyby przejść na dostawców z USA i przyciągnąć więcej zachodnich inwestycji.
Liderzy ukraińskiego biznesu tłumaczą, że Waszyngton otrzymałby w ten sposób uprawnienia do kontroli inwestycji, pozwalając de facto prezydentowi USA wybierać, kto może prowadzić interesy w Ukrainie.
Pomysł ten, jak podano, jest na wczesnym etapie, ale niektórzy biznesmeni zbliżeni do biura prezydenta Wołodymyra Zełenskiego uważają, że może dobrze współgrać z Trumpem. Z jednej strony Amerykanin miałby zyskać narzędzie do faktycznego zamknięcia rynku dla Chin, a z drugiej strony spełniłby cel, dla którego grozi cłami także Unii Europejskiej - załatwiłby więcej kontrahentów amerykańskiemu biznesowi.