Najwięksi armatorzy zawiesili żeglugę przez Morze Czerwone przez ataki jemeńskich bojowników Huti na statki towarowe, które przepływają cieśniną Bab al-Mandab, a w dosłownym tłumaczeniu - przez Bramę Łez. Jak zapowiedzieli, kampanię będą kontynuować tak długo, jak długo trwać będzie wojna w Gazie, gdzie wojna Izraela z palestyńskim Hamasem doprowadziła do kryzysu humanitarnego.
Armatorzy w trosce o bezpieczeństwo załogi i ładunków wysyłają statki dłuższą o kilkanaście dni trasą wokół Afryki. W ten sposób nadrabiają ponad 3 tys. mil morskich, co oznacza również dodatkowe koszty. Ubezpieczenie transportu nagle podskoczyło pięciokrotnie, jak napisała agencja Bloomberga.
Co ważne, Kanałem Sueskim odbywa się 12 proc. światowego handlu, a do tego jest on najważniejszy w wymianie handlowej między Europą i daleką Azją, w tym z Chinami. Eksperci nie mają wątpliwości, że zawieszenie żeglugi przez Morze Czerwone spowoduje wzrost inflacji m.in. w UE, a także przerwy w dostawach.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Egipt ma kolejny powód, by naciskać na rząd Izraela
Polacy mogą kibicować jak najszybszemu rozwiązaniu kryzysu (pomijając dramatyczną sytuację w Gazie) w trosce np. o ceny w sklepach, jak i szybkie dostawy z AliExpress. O wiele większy ból głowy mają jednak Egipcjanie.
Państwowa egipska gazeta "Al-Ahram" (i najstarsza w świecie arabskim) podaje, że w roku finansowym 2022/2023, który zakończył się w czerwcu, Kanał Sueski przyniósł Egiptowi przychody w wysokości 8,8 mld dol. Kair każdego dnia z niepokojem obserwuje ogromną stratę.
Medhat El-Kady, prezes Egipskiego Międzynarodowego Stowarzyszenia Spedycji, w rozmowie z "Al-Ahram" ostrzegł, że krajowa gospodarka każdego dnia traci "miliony dolarów" z tranzytu. Dodał też, że podczas sześciodniowej blokady Kanału w 2021 r. straty w światowym handlu wyniosły 10 mld dol.
Ekspert przypomniał również, że przez infrastrukturę, która łączy Morze Czerwone z Morzem Śródziemnym, jest kluczowym szlakiem transportu ropy naftowej i skroplonego gazu ziemnego. Boleśnie przekonują się o tym Stany Zjednoczone, których transporty LNG do Azji potrwają ponad miesiąc od załadunku, czyli dużo dłużej, niż wcześniej. Z kolei alternatywny z perspektywy USA Kanał Panamski korkuje się m.in. przez suszę.
USA próbują ratować transport przez Morze Czerwone i "Bramę Łez"
Sytuacja jest równie szkodliwa dla światowego handlu, jak i trudna do rozwiązania. Zaprawieni w bojach Huti są obecnie główną siłą w ogarniętym wojną domową w Jemenie. Kilka lat temu nie pokonały ich m.in. wojska Arabii Saudyjskiej.
Poza tym lądowa kampania USA przeciw bojownikom musiałaby być skonsultowana np. ze Saudami. O konsensus byłoby trudno, bo Waszyngton wspiera Izrael. I chociaż Huti, delikatnie mówiąc, nie są przyjaciółmi Rijadu, to jednak cel ataków na statki - zawieszenie broni w Gazie - jest postulatem całego świata arabskiego.
Amerykanie, zamiast decydować się na operację lądową w Jemenie, postawili na konwoje statków towarowych. Zawiązali w tym celu koalicję 10 państw, jest w niej: Wielka Brytania, Bahrajn, Kanada, Francja, Włochy, Holandia, Norwegia, Seszele i Hiszpania. Nie wiadomo jednak, jak ma być zorganizowana ochrona tranzytu.
Warto też zwrócić uwagę, że siłą rzeczy konwoje będą też podróżować dłużej przez Morze Czerwone niż wcześniej. Ponadto Huti już zapowiedziało, że ataki będą trwać mimo protekcji marynarki wojennej.
Cieśnina Bab al-Mandab jest na tyle wąska (29 km), że bojownicy mają ułatwione zadanie. Nawet jeśli wysłanie rakiet i dronów nie wyrządzi większych szkód statkom, to kontynuowanie ataków może zniechęcić armatorów do zmiany decyzji.
Tymczasem Rada Bezpieczeństwa ONZ przyjęła w piątek rezolucję wzywającą do podjęcia kroków pozwalających na nieograniczony dostęp do pomocy humanitarnej oraz stworzenia warunków dla trwałego przerwania działań wojennych. Za dokumentem zagłosowało 13 członków Rady, zaś dwóch - Stany Zjednoczone i Rosja - wstrzymały się od głosu.