- Z każdym miesiącem bezrobocie troszeczkę u nas spada, nadal nie jest zadowalające, ale jeszcze kilka lat temu sięgało 30 proc. Natomiast w 2005 r. przekroczyło 40 proc - mówi dla money.pl Jarosław Basiak, zastępca dyrektora Powiatowego Urzędu Pracy w powiecie szydłowieckim na granicy z woj. świętokrzyskim.
Dodaje, że ciężko wskazać jedną przyczynę, dlaczego akurat w Szydłowcu jest najgorzej w Polsce. Ale może odpowiadać za to brak większych zakładów oraz zwolnienia. Chodzi o Zakłady Metalowe "Mesko" w Skarżysku-Kamiennej czy upadek cementowni w Wierzbicy.
- Robimy, co możemy. Tworzymy nowe miejsca pracy, prowadzimy nabory na dostosowanie ich przez pracodawców, ale tutaj trzeba przez dwa lata utrzymać pracownika. Może dlatego nie ma większego zainteresowania. To samo dotyczy młodszych, którzy mogą skorzystać z kursów, ale też tego nie robią - dodaje Basiak.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Pracy szukają za granicą
Andrzej Zawadzki, dyrektor zarządzający w firmie PPUiH "Aris" z Szydłowca, dodaje, że problemy z zatrudnieniem dotyczą przede wszystkim pracowników wykwalifikowanych. "ARIS" zaliczane jest do grona największych producentów i dystrybutorów odzieży roboczej i ochronnej. Pracuje w nim 190 osób.
Szwaczki, kierowcy, handlowcy - tu mamy problem. Nie zatrudniamy pracowników z Ukrainy, bo liczymy na stabilność zatrudnienia i stworzenie kadry na lata. Jakoś sobie radzimy, część produkcji przenosimy na Podkarpacie, gdzie mamy drugą szwalnię i jest szkoła zawodowa w tym kierunku. Myślę, że tak wysoki wskaźnik bezrobocia występuje głównie na papierze. Może większość zarejestrowanych w urzędzie pracy osób po prostu nie chce pracować albo ma inne źródła dochodu? - zastanawia się Zawadzki.
"Inne źródła dochodu" to najczęściej praca sezonowa za granicą. Tak jest na wspomnianym Podkarpaciu. Widać to z tabeli opublikowanej przez ekonomistę Rafała Mundrego.
- Wyjeżdżają na zbiory do Niemiec czy Holandii. Dużo osób podejmuje też pracę dzięki PUP poza naszym powiatem np. w Rzeszowie, Sanoku i Krośnie - tłumaczy Józef Kołodziej, dyrektor PUP w Brzozowie. W pow. brzozowskim bezrobocie sięga 19,3 proc. - to drugi najwyższy wynik w kraju.
W opinii Kołodzieja zawyżony.
Zmiany w GUS
- Od 2022 r. GUS w inny sposób oblicza stopę bezrobocia. Pod uwagę są brani mieszkańcy z rodzin rolniczych. W czerwcu 2021 r. mieliśmy 4,3 tys. bezrobotnych i stopę bezrobocia na poziomie 14,6 proc. Teraz mamy 3,6 tys. osób i 19,3 proc. bezrobocia - tłumaczy dyrektor PUP w pow. brzozowskim. - Żyjemy na trudnym terenie, nie ma dużych zakładów, większość to mikroprzedsiębiorstwa. Mamy pięć zakładów zatrudniających powyżej 200 osób, z czego w szpitalu powiatowym pracuje tysiąc - dodaje.
Na Zachód wyjeżdżają też mieszkańcy z pow. leskiego u podnóża Bieszczadów.
- Jesteśmy mało uprzemysłowionym powiatem. Oferowana jest głównie letnia praca sezonowa w hotelarstwie i gastronomii, do tego sprzedaż pamiątek. Coraz więcej osób zarejestrowanych w PUP wyjeżdża na krótszy czas za granicę, inni pracują nielegalnie i nie zgłaszają nam tego - wyjaśnia Artur Kurcoń, dyrektor PUP w Lesku.
Jedną z firm zatrudniającą ok. 200 osób jest Alta-Sieć Handlowa, prowadząca delikatesy, hotel oraz restauracje. - W naszym wydaniu to duży zakład pracy - kwituje Kołodziej.
W firmie Alta usłyszeliśmy, że w sklepach panuje duża rotacja i wakaty szybko się zapełniają, to samo dotyczy pomocy kuchennej w gastronomii. Brakuje jednak kucharzy. - Jest dobrze, ale niedawno przychodziło do nas kilka osób tygodniowo w poszukiwaniu pracy. Teraz to kilka na miesiąc - słyszymy.
Dlatego w Lesku i okolicach zatrudnia się coraz więcej cudzoziemców, chociaż jeśli Polak naprawdę chce pracować, to zatrudnienie znajdzie - twierdzą urzędnicy.
O nowej metodologii GUS mówi też dyrektor PUP w Przysusze Waldemar Kwiatkowski. Tutaj bez pracy jest 18,4 proc. - to trzeci najgorszy wynik w kraju.
Od dłuższego czasu bezrobocie utrzymuje się u nas na poziomie kilkunastu proc. Mieliśmy 14,6 proc., a teraz jest więcej, choć mamy mniej osób zarejestrowanych w urzędzie. Jesteśmy regionem typowo rolniczym, więc sporo osób pracuje w polu. Najwięcej osób zatrudnia Hortex, do tego jest firma Krystian produkująca roboczą odzież ochronną i Dalmet z konstrukcjami stalowymi - zaznacza Kwiatkowski.
Czy są widoki na przyciągnięcie większego biznesu?
- Na tę chwilę raczej nie. Do tego młodzi kończą szkołę, studia i wyjeżdżają, korzystają z bonów na zasiedlenie i szukają pracy w większych miastach. Tak jest od lat - kwituje.
Wsparcie dla młodych i widoki na przyszłość
Bony na zasiedlenie to jednorazowe wsparcie dla młodych, którzy znajdują prace poza miejscem zameldowania. W Brzozowie w ubiegłym roku wypłacono 50 bonów w wysokości 12 tys. zł.
Kłamstwo w spocie PiS. Sąd zdecydował. Jest reakcja
- Bon otrzymał jeden ze studentów po studiach bałkańskich i pracuje w ambasadzie. Inni kończą studia pedagogiczne i szukają pracy w większych miastach, bo u nas problemu z brakiem nauczycieli jeszcze nie ma - konkluduje Kołodziej.
Jeszcze w 2018 r. na Podkarpaciu w rolnictwie pracowało 30 proc. osób, gdy średnia krajowa wynosiła 15,3 proc. W Bieszczadach dochodzi do tego turystyka.
- Rozwijamy się turystycznie, ale brakuje dużego parku rozrywki czy term, żeby przyciągać ludzi także przy kiepskiej pogodzie. Nad Soliną uruchomiono kolejkę linową. Jednym z priorytetów jest ochrona środowiska, dlatego każdy przedsiębiorca musi przed inwestycją pomyśleć o zachowaniu bieszczadzkiej zieleni. Nie chcemy zamienić się w Zakopane, gdzie jest tylko komercja. Nie wyobrażam sobie, że w chińskiej fabryce produkuje się figurki bieszczadzkich aniołów. Mamy jeziora, góry, ale nie mamy przemysłu. Musimy utrzymać się dzięki lokalnym twórcom - podsumowuje Artur Kurcoń.
Piotr Bera, dziennikarz money.pl