Postępowanie zabezpieczające, w którym Trybunał Sprawiedliwości UE jednoosobowo zakazał Polsce wydobycia węgla brutalnego w kopalni Turów, to dopiero początkowy etap drogi procesowej, która nas czeka, a nie końcowy wyrok, który - gdy zapadnie - mamy wykonać.
Ma ono charakter tymczasowy i nie wpływa na końcowe orzeczenie. Nie podlega też zaskarżeniu, może być jedynie zmienione lub uchylone, ale ze względu na istotną zmianę okoliczności.
W Unii nie ma innych sankcji jak tylko finansowe
Piłka jest teraz po stronie Polski, która musi trafić do bramki Czechów i ich przekonać, by wycofali skargę. A to może nie być łatwe, bo premier tego kraju, Andrej Babiš, stwierdził wyraźnie, że na razie nie wycofuje się z procesu z Polską. Decyzję podejmie dopiero po naradzie ze swoimi ekspertami.
Z kolei nasz premier, Mateusz Morawiecki zapewnił publicznie, że spór z naszym południowym sąsiadem został już zażegnany.
Co się stanie, jeśli Czesi nie wycofają się, a my nie wykonamy postanowienia TSUE? Mimo że jest to decyzja tymczasowa, a ostateczny wyrok może być na naszą korzyść, możemy za niewykonanie postanowienia słono zapłacić.
Jak przypomina prof. Robert Grzeszczak, ekspert prawa unijnego z Katedry Prawa Europejskiego UW, jedyną przewidzianą w prawie UE sankcją w tym przypadku są kary finansowe. Komisja Europejska może wystąpić o nałożenie sporych kwot karnych opłat, ale nie musi.
Dla Komisji Europejskiej postawa Polski nie jest nowością. Nie wykonaliśmy wcześniej już postanowienia TSUE w sprawie wycinki drzew w Puszczy Białowieskiej.
Trybunał zastosował środki tymczasowe zakazując prowadzenia robót leśnych. Polska jednak nie zastosowała się w pełni. Trybunał, obok nakazu zawieszenia stosowania konkretnych zaskarżonych przepisów krajowych nakazał zapłatę 100 tysięcy euro dziennie, jeśli Polska nie zastosowałaby się do środków tymczasowych.
Komisja Europejska jak komornik
Inaczej sprawa wygląda z wykonywaniem wyroków TSUE. Tu zdarzało się już, nie raz i nie dwa, że wiele państw wyroków nie wykonywało.
Jak twierdzi prof. Grzeszczak, najczęściej powodem ignorowania wyroków TSUE były względy polityczne, zbliżające się wybory i chęć przypodobania się wyborcom.
Najwyższą karę, 40 mln euro, za niewykonanie wyroku zapłaciły dotychczas Włochy w 2014 r. za naruszenie norm unijnych dotyczących gospodarowania odpadami. Do tego TSUE dołożył 42,8 mln euro kary okresowej (półrocznej).
Natomiast najwyższą karę okresową zapłacili Francuzi. Chodzi o sankcje z 2005 r. za brak prawidłowej kontroli państwa nad połowami niektórych gatunków ryb.
W przypadku Francji, za każe pół roku zwłoki w wykonaniu wyroku, naliczano 57,77 mln euro kary. Pomimo tak drakońskiej grzywny, Francja wyroku TSUE nie wykonała.
Nie ona jedna. Jak szacuje profesor Grzeszczak, z 800 – 900 spraw wnoszonych do TSUE co roku, ok. 1-2 proc. wyroków jest niewykonywanych.
W czołówce państw, które najczęściej kontestują unijne wyroki są: Grecja, Włochy i Hiszpania. Z danych udostępnionych w ubiegłym roku przez polski MSZ wynika, że Grecy nie wykonali aż 12 wyroków TSUE, Włosi - 9, a Hiszpanie 6.
Zdarza się również i tak, że na ścieżkę kolizyjną z unijnym prawem wchodzą kraje uznawane za praworządne i one również nie wykonują wyroków TSUE. I tak, przykładowo Niemcy nie wykonały 3 wyroków, Belgowie – 2, Irlandczycy – 2, a Francuzi jednego.
"Francja ma niewykonany od ładnych kilku lat wyrok Trybunału Sprawiedliwości dotyczący pomocy dla przedsiębiorstw znajdujących się w trudnej sytuacji, a Włosi na przykład nie wykonują wyroku dotyczącego przemysłu stoczniowego" - przypominał Mateusz Morawiecki w 2018 r.
Również rząd Węgier nie chciał wykonać wyroku Trybunału Sprawiedliwości UE w sprawie stref tranzytowych na granicy, ociągał się też w sprawie finansowania organizacji obywatelskich.
Jak zwraca uwagę prof. Grzeszczak, jeśli chodzi o sankcje finansowe, to głównym rozgrywającym jest Komisja Europejska.
Jeśli nie wykonamy środka tymczasowego, ewentualnie w przypadku przegranej – nie wykonamy wyroku, a Komisja wystąpi o kary, a my nie zapłacimy, to Komisja Europejska może nam te środki odebrać w inny sposób. Potencjalnych możliwości egzekucji wyroku jest wiele. Komisja ma uprawnienia podobne jak komornik sądowy.
Jako przykład profesor Grzeszczak podaje Bułgarię, której w 2008 r. Komisja Europejska zagroziła, że odbierze czterem rządowym agendom środki unijne za to, że ta nie wdrożyła programu antykorupcyjnego. Bułgarom zamrożono wówczas w sumie 1 mld euro unijnych dotacji. Nie było to jednak w następstwie niewykonania wyroku TSUE, ale procedur narzuconych przez samą Komisję Europejską.
Jak potwierdza z kolei prof. Roman Wieruszewski, ekspert prawa międzynarodowego i wykładowca Europejskiej Wyższej Szkoły Prawa i Administracji, do tej pory żadne unijne państwo, które nie zapłaciło unijnych kar, nie zostało jeszcze ukarane odebraniem mu środków unijnych, lub w inny sposób.
Profesor Wieruszewski przestrzega jednak przed traktowaniem TSUE, jako papierowego tygrysa, którego wyroki można lekceważyć. Taka postawa jest bardzo niebezpieczna. Profesor podaje przykład: - A gdyby to Polska pozwała jakiś kraj przed TSUE, a ten nie przejmowałby się wygraną Polski i dalej robił co chciał? - pyta retorycznie.