Takiej drastycznej obniżki podatków w historii niepodległej Ukrainy jeszcze nie było. W Kancelarii Prezydenta Ukrainy trwają zaawansowane prace nad ustawą, którą roboczo nazwano "10-10-10". Zakłada ona, że podatki dochodowe PIT oraz CIT z obecnych 18 proc. będą wynosić - prawdopodobnie już od przyszłego roku podatkowego - tylko 10 proc., a stawka VAT spadnie z 20 proc. aż o połowę.
Ponadto proponuje się zniesienie jednolitej składki na ubezpieczenie społeczne oraz podwojenie stawki podatku wojskowego do 3 proc.
Przy obniżonych stawkach podatków nie będzie już żadnych ulg podatkowych, a naruszenia przepisów będą bardzo surowo karane. Państwowa Służba Podatkowa będzie mogła zajrzeć w każdej chwili na rachunek bankowy podatnika, co oznacza, że tajemnica bankowa przestałaby istnieć.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Podatki w amerykańskim stylu
– Jestem wielkim zwolennikiem takich radykalnych zmian podatkowych. Co więcej, uważam, że należy je teraz zrobić. To nasza wyjątkowa szansa na zmianę kultury płacenia podatków w kraju – powiedział ukraińskiemu "Forbes" Rostyslav Shurma, zastępca szefa Urzędu Prezydenta Ukrainy, jeden z twórców ustawy.
- Nie proponujemy niczego wyjątkowego. Na przykład w USA odpowiedzialność za naruszenie przepisów podatkowych jest prawie największa spośród wszystkich możliwych wykroczeń - dodał.
Poza Shurmą nad nowymi przepisami podatkowymi pracowali jeszcze ekonomiści: Mykhailo Kukhar z Ukraine Economic Outlook, Anatoly Amelin z Future Institute i Andriy Dligach z Advanter Group.
W raporcie opracowanym przez Amelina i Dligacha czytamy, że "skumulowane problemy obecnego systemu podatkowego stały się jeszcze bardziej dotkliwe od początku wojny, podczas gdy urzędnicy podatkowi odmawiają spotykania się z biznesem i kontynuują terror fiskalny w celu zadeklarowania efektywności".
"Taka strategia podatkowa skutkuje tylko krótkoterminowym wzrostem przychodów, podczas gdy firmy nadal się zamykają, odchodzą do szarej strefy lub migrują z kraju" - dodają.
Drastyczne obniżenie podatków ma być więc remedium jednakowo na ucieczkę ukraińskich biznesów za granicę oraz na częściowe zredukowanie olbrzymiej szarej strefy, która wynosi obecnie aż 44,2 proc. oficjalnego PKB tego kraju, co jest równe 340 mld dol.
Polskie firmy nie wyniosą się do Ukrainy
– Z uwagą śledzimy w Izbie prace nad tą ustawą – mówi wiceprezes Polsko-Ukraińskiej Izby Gospodarczej Dariusz Szymczycha. Jak dodaje, władzom Ukrainy chodzi o to, by w warunkach wojny ludzie i firmy zaczęli płacić jakiekolwiek podatki.
Zdaniem wiceprezesa Szymczychy, projektowana ustawa jest skierowana przede wszystkim do firm ukraińskich, a nie po to, by przyciągnąć przedsiębiorców z zagranicy. Sama obniżka podatków – jak podkreśla nasz rozmówca – nie wystarczy, by zagraniczne firmy masowo ruszyły teraz w kierunku Ukrainy. Biznesowi potrzebna jest stabilizacja, której wciąż w tym kraju nie ma.
Władze Ukrainy mają poważny problem do przezwyciężenia. Jak szacuje Narodowy Bank Ukrainy, w drugim półroczu tego roku PKB kraju spadnie o 37,5 proc. w porównaniu do analogicznego okresu roku 2021. Do końca roku spadek ten może natomiast sięgać nawet 40 proc. Obniżenie podatków – szczególnie VAT – nie pomoże finansom publicznym. Gigantyczna już dziura budżetowa się jeszcze powiększy.
Jak policzył Mychajło Kuha, gdyby proponowane zmiany podatkowe weszły już na początku tego roku podatkowego, czyli od stycznia 2022 r., budżet państwa otrzymałby 920 mld hrywien (ok. 118 mld zł) z podatków, czyli o 300 mld hrywien (38,4 mld zł) mniej w porównaniu do obecnego systemu podatkowego.
Nowy system podatkowy uszczupliły dochody państwa rocznie o ok. 350 mld hrywien (ok. 45 mld zł). Tym samym nominalna luka budżetowa wyniosłaby 1,078 bln hrywien. Pytanie, skąd Ukraina weźmie środki na zasypanie tak gigantycznej dziury w finansach publicznych wciąż pozostaje bez odpowiedzi.
Dla money.pl: Andriy Servetnyk, szef Międzynarodowych Praktyk Podatkowych w Deloitte Ukraina:
Swój komentarz dla redakcji money.pl przesłał Andriy Servetnyk, szef Międzynarodowych Praktyk Podatkowych w Deloitte Ukraina.
"Przede wszystkim proponowana reforma podatkowa nie została zapowiedziana oficjalnie jeszcze przez prezydenta. Została ona opracowana przez grupę ekspertów i zgodnie z moją wiedzą, niektórzy urzędnicy państwowi również ją popierają. W partii rządzącej jest jednak wielu przeciwników tej idei" – tłumaczy Servetnyk.
"Kluczowe zalety rozważanej reformy są oczywiste, podobnie jak jej wady. Z jednej strony obniżenie podatków może radykalnie zmniejszyć udział szarej strefy i zmotywować biznes do niemigrowania do krajów UE o niskim opodatkowaniu osób prawnych lub fizycznych (takich jak Węgry, Rumunia, Bułgaria czy Cypr)" - pisze Servetnyk.
Istnieje jednak ryzyko, że deficyt budżetowy przez takie rozwiązanie wzrośnie (przynajmniej w pierwszych kilku latach), a nie ma bezpiecznych źródeł jego zrekompensowania.
"Chociaż obniżki podatków wyglądają bardzo atrakcyjnie i są mile widziane przez biznes i podatników, rząd musi obliczyć potencjalny wynik (zarówno pozytywne, jak i negatywne scenariusze) i przygotować plan B na wypadek, gdyby coś poszło nie tak" – kwituje.
Katarzyna Bartman, dziennikarz money.pl