Przywódca Chin Xi Jinping rusza z ofensywą. Przeznaczy rekordową kwotę na rozwój technologiczny w zakresie kluczowych półprzewodników. Wielki Fundusz zostanie zwiększony o równowartość prawie 44 mld euro.
Chiny na technologicznej wojnie. W tle miliardy euro
Już wcześniej krajowy fundusz promocji przemysłu dysponował budżetem 43 mld euro (zasilonym w dwóch transzach). Celem był rozwój produkcji chipów w Państwie Środka. Większość pomocy finansowej ma zostać przeznaczona na rzecz zakupu krajowego sprzętu półprzewodnikowego przez chińskie firmy.
Są to kolejne subsydia chińskie w sektor półprzewodnikowy. Prawdopodobnie będą skupione na technologiach produkcji chipów i maszyn do ich produkcji w związku z międzynarodowymi sankcjami ograniczającymi dostęp Chin do technologii wytwarzania najnowocześniejszych chipów - komentuje Marek Wąsiński, kierownik zespołu gospodarki światowej Polskiego Instytutu Ekonomicznego.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Głównym inwestorem jest państwo za pośrednictwem resortu finansów, ale również państwowe banki, a także firmy, które do tej pory nigdy nie były zaangażowane w finansowanie sektora technologicznego. Wśród nich pierwsze skrzypce gra Huawei - znany na świecie gigant z Shenzhen.
Wyrwać Chiny z pułapki
Potężny zastrzyk dla chińskich firm ma wyrwać kraj z pułapki technologicznej i odwrócić układ sił. Sankcje nałożone przez amerykański rząd na Chiny niemal odcięły Pekin od zaawansowanych technologii. To element globalnej wojny chipowej.
Przypomnijmy: jesienią 2022 r. prezydent USA Joe Biden nałożył ograniczenia na krajowy eksport. Amerykańskie Biuro Przemysłu i Bezpieczeństwa dodało dziesiątki chińskich firm technologicznych do listy podmiotów objętych kontrolą eksportu. Celem restrykcji było ograniczenie produkcji oraz możliwości zakupu zaawansowanych chipów komputerowych dla wojska Chińskiej Republiki Ludowej. Już parę miesięcy później, na początku 2023 r., sankcje zostały zaostrzone.
USA zyskały dwóch poważnych sojuszników w konfrontacji z Chinami. Japonia i Holandia, główni dostawcy sprzętu do produkcji półprzewodników, dołączyły do sankcji w 2023 r. W efekcie producenci, jak choćby znana holenderska firma ASLM, przestała dostarczać do Chin swoje najnowocześniejsze maszyny.
Jak donosił "Financial Times" w lipcu ubiegłego roku, rząd Japonii wprowadził embargo na eksport chipów, co było jednoczesnym uderzeniem w produkcję starszych generacji układów scalonych. W efekcie Chiny stanęły przed poważnym problemem.
Chiny stawiają na własną produkcję
Pekin uznał za konieczne stworzenie własnej technologii. W tym celu postanowił połączyć publiczne środki z kapitałem prywatnym. Motorem napędowym stały się rozwiązania Huawei, która to firma dominuje w produkcji chipów i stara się zlokalizować cały łańcuch dostaw dla chińskich półprzewodników.
Chiny rozwijają zarówno starsze technologicznie urządzenia, jak i szukają rozwiązań dla najnowocześniejszych półprzewodników. Tak potężne środki przekazywane na segment chipów wskazują, że Chiny podjęły kroki, w celu odwrócenia układu sił.
Jak pisał w kwietniowej analizie portal Deutsche Welle, jeśli Chinom uda się zalać rynek konwencjonalnymi chipami dotowanymi przez Pekin, zachodni producenci mogą szybko zostać wypchnięci z rynku. Może to skutkować podobnym dumpingiem cenowym, jak w przypadku producentów tanich chińskich paneli fotowoltaicznych, dzięki którym Pekin uzyskał przewagę.
Poważnym sygnałem dla Zachodu było wykorzystanie w smartfonach Huawei Mate 60 nowoczesnego chipu. W 2023 r., pomimo ograniczeń w dostępie do technologii, Huawei zaprezentował nowy aparat z chipem o wielkość 7nm od chińskiego producenta SMIC, co pokazuje istniejący potencjał w chińskim przemyśle - podkreśla Marek Wąsiński.
Ekspertyzy firmy TechInsights dla Bloomberga potwierdziły, że Huawei wraz SMIC zbudowały 7-nanometrowy procesor mimo reżimu sankcji.
Nie da się w pełni określić, na ile nowe fundusze wystarczą, by dalej uniezależniać chińską produkcję półprzewodników i tworzyć najnowocześniejsze i jeszcze bardziej efektywne chipy m.in. dla AI - zaznacza w rozmowie z money.pl Wąsiński.
Jednak nie bez powodu w grudniu administracja Joe Bidena nakazała przegląd całego łańcucha dostaw półprzewodników, aby ocenić dominację Chin na rynku starszych chipów. Podobny przegląd zarządziła Unia Europejska.
Ambicje Pekinu są duże. Według planu do 2025 r. 70 proc. wykorzystywanych chipów będzie rodzimej produkcji. Z kolei cytowana przez Deutsche Welle ekspertyza tajwańskiej firmy analitycznej Trendforce, specjalizującej się w tym sektorze, wskazuje, że w ciągu najbliższych trzech lat zdolności produkcyjne Chin w zakresie półprzewodników towarowych wzrosną do poziomu pozwalającego zaspokoić 39 proc. światowego popytu.
Czynnik tajwański
W całej układance niezwykle wrażliwy jest tzw. czynnik tajwański. To na Tajwanie siedziby mają najważniejsze firmy technologiczne zajmujące się produkcją chipów. Działający na wyspie producenci wytwarzają 90 proc. wysokotechnologicznych chipów, wykorzystywanych m.in. w iPhone'ach, mających znaczenie tak w technologii cywilnej, jak i dających potencjał dla wykorzystania wojskowego.
Z Tajwanem związanych jest wiele firm technologicznych takich jak Acer, Asus czy Foxconn. Wyspa jest też ważna dla takich graczy, jak AMD czy Nvidia, której technologia wysokowydajnych procesorów wykorzystywana w rozwoju AI bazuje na chipach wytwarzanych właśnie na Tajwanie.
Problem w tym, że to region starcia interesów Chin i USA. Pekin wysuwa roszczenia do terenów sąsiadujących z kontynentalnymi Chinami. Uznają Tajwan za "zbuntowaną prowincję". Demokratyczny rząd w Tajpej podkreśla swoją suwerenność i samorządność od 1949 r., a bliskie stosunki z USA miały ugruntować jego pozycję.
Na początku 2024 r. na Tajwanie odbyły się wybory, które wywindowały poziom napięcia w regionie. Wygrał, zaprzysiężony w połowie maja, prezydent Laia Ching-te, uważany przez Pekin za "separatystę". Sytuacja stała się naprawdę poważna, kiedy 23 maja chińskie ministerstwo obrony ogłosiło rozpoczęcie manewrów Chińskiej Armii Ludowo-Wyzwoleńczej. Siły morskie skupiły się na północy, południu i wschodzie Tajwanu, a także wokół wysp Kinmen, Matsu, Wuqiu i Dongyin. Kika dni później Taipei Times poinformował o zrzuceniu nad Wyspami Kinmen propagandowych ulotek.
Na odpowiedź USA długo nie trzeba było czekać. 27 maja amerykańskie wojska stacjonujące na Filipinach rozpoczęły własne manewry, w których ćwiczyły scenariusz obrony Tajwanu przed potencjalną inwazją Chin.
Przemysław Ciszak, dziennikarz money.pl