Według agencji Bloomberga "Boże Narodzenie jest zagrożone". Część producentów i importerów bije na alarm, oceniając, że obecny kryzys dostaw może doprowadzić do niedoborów.
- Działam w tej branży od 43 lat i jeszcze nigdy nie widziałem, żeby było tak źle. Wszystko, co mogło pójść nie tak, poszło nie tak w tym samym momencie - powiedział Bloombergowi założyciel i szef firmy MGA Entertainment, jednego z największych producentów zabawek na świecie, Isaac Larian.
- W tym sezonie świątecznym niektóre dzieci będą z pewnością płakały - ocenił z kolei w rozmowie z dziennikiem "Financial Times" Joel Bines z firmy konsultingowej AlixPartners. Jego zdaniem półki nie będą puste, ale sklepy mogą mieć trudności ze zdobyciem najbardziej rozchwytywanych towarów.
Polscy importerzy nie widzą jednak przyszłości aż w tak czarnych kolorach jak ich zachodni koledzy. Właściciel firmy importowo-eksportowej ChinaWay Lech Lipiński powiedział PAP, że importerzy spodziewali się opóźnień w dostawach i złożyli w tym roku zamówienia na towary świąteczne z dużym wyprzedzeniem.
"Nie obawiam się pustych półek ani braków na rynku. Czy wszystko będzie dostępne, to trochę inne zagadnienie. Sądzę, że wszystko, co niezbędne, będzie dostępne" – ocenił.
Dodał, że wybór będzie co prawda mniejszy niż dwa lata temu, ale głównym problemem będą ceny. Te podskoczą z powodu wydłużenia czasu i wzrostu kosztów dostawy, jak również inflacji i spadku kursu złotego względem dolara, w którym rozliczają się chińscy eksporterzy.
Według Lipińskiego już stare dostawy przychodziły z cenami o 15 proc. wyższymi. Teraz w magazynach jest już nowy towar, który będzie jeszcze droższy.