Wśród krajów, w których doszło do nieprawidłowości w procesie wydawania wiz, Polska zazwyczaj uwzględnia tylko niewielki procent złożonych wniosków. Jednak Indie stanowią wyjątek od tej reguły - wynika z informacji "Rzeczpospolitej".
Z analizy dziennika wynika, że Indie znacznie odstają od reszty krajów. W pierwszym półroczu tego roku, na ponad 29 216 wniosków złożonych w konsulatach w Nowym Delhi i Mumbaju, wydano 12 855 wiz. Oznacza to, że uwzględniono 44 proc. wniosków, z czego prawie połowa to wizy Schengen.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Dla porównania w przypadku Tajwanu, na 615 złożonych wniosków wydano łącznie 91 wiz (15 proc.), podczas gdy w Arabii Saudyjskiej na 1333 wnioski przyznano 343 wizy (czyli uwzględniono co czwarty wniosek). W Katarze, na 965 złożonych wniosków, tylko 71 zostało rozpatrzonych pozytywnie (to zaledwie 7 proc.).
Cudzoziemcy z Singapuru i Hongkongu otrzymali po 17 wiz, co stanowi odpowiednio 3 proc. i 1,6 proc. złożonych wniosków. Obywatelom Zjednoczonych Emiratów Arabskich przyznano zaledwie dwie wizy na 1322 wnioski - czytamy w "Rzeczpospolitej".
Z danych MSZ, do których dotarł dziennik, wynika, że od stycznia do lipca pozytywnie rozpoznano ponad 86 proc. wniosków.
- Liczba wydawanych wiz systematycznie wzrasta, zwłaszcza na kierunku azjatyckim, a służby konsularne i służby specjalne na tym kierunku wcale nie zwiększają swojej aktywności - mówi w rozmowie z "Rzeczpospolitą" poseł Marek Biernacki z KP.
Dodaje, że wydano 132 tys. zezwoleń na pracę dla cudzoziemców spoza naszego kręgu kulturowego, a teraz dochodzą dane o dużej liczbie wiz dla obywateli Indii. Problem jednak w tym, że nie sprawdza się tego, kto do nas przyjeżdża. - Ktoś stworzył jedno wielkie przedsiębiorstwo i załatwia wizy "na lewo" - uważa Biernacki.
Wizy załatwiane w ekspresowym tempie
Kluczową rolę w wizowym biznesie odegrał Edgar K., najbliższy współpracownik Piotra Wawrzyka, ktory, jak wynika z ustaleń śledczych, był "pośrednika" pomiędzy tymi, którzy chcieli za pieniądze "przepchnąć" wizy dla określonych osób.
Jak ustalił Onet, choć nie jest pracownikiem resortu, miał być wyznaczony przez Wawrzyka do załatwienia w trybie ekspresowym kilkudziesięciu wiz Schengen dla hinduskiej "ekipy filmowej z Bollywood". Prokuratura zarzuca mu pośrednictwo w załatwieniu spraw w zamian za korzyść majątkową lub jej obietnicę.
- Polacy z emigracji nie wrócili, Ukraińcy jadą do Kanady i NIemiec. Ktoś, przewidując te tendencje, uznał, że można na tym zarobić i ściągać ludzi właśnie z Indii czy Bangladeszu - komentuje aferę w rozmowie z "Rzeczpospolitą" poseł Biernacki.
Śledztwo ws. handlu polskimi wizami prowadzi Centralne Biuro Antykorupcyjne z Prokuraturą Krajową. Badane nieprawidłowości dotyczą m.in. placówek dyplomatycznych RP w Hongkongu, Tajwanie, Zjednoczonych Emiratach Arabskich, Indiach, Arabii Saudyjskiej.