– Wydaje mi się, że rząd nie miał innego wyjścia, bo stan walki z pandemią na całym świecie jest taki, że "kto się nie odmraża, ten robi wrażenie, że przegrał". Rząd, zapewne nie mając pełnego przekonania, że nie doprowadzi do kolejnej fali – pewnie łagodniejszej niż trzecia, po prostu podejmuje ryzyko i stara się otwierać gospodarkę szybciej niż by to mogło wynikać z tempa szczepień – stwierdził Maciej Samcik z "Subiektywnie o finansach" na antenie TVN24.
Dodał, że "nadzieja, że jakoś to będzie, przyświeca polskim rządzącym", którzy "pewnie teraz liczą na łut szczęścia".
– Rząd musi otwierać gospodarkę, bo z jednej strony obostrzenia są nieskuteczne. Widzimy, co się działo w piątek po południu na drogach wylotowych z dużych miast – wszyscy jechali do rodziny, wszyscy jechali na turnus rehabilitacyjny. Hotele są zamknięte przez długi weekend, ale miasta i tak opustoszały – mówił Samcik.
Samcika zapytano również o to, czy wybierze się do restauracji, gdy gastronomia zostanie już otwarta (wedle zapowiedzi może to nastąpić 29 maja). Odpowiedział, że nie jest pewien.
– Czym innym jest zbiorowa walka o utrzymanie tej równowagi między liczbą zakażeń, wydolnością służby zdrowia i między naszą osobistą wolnością, a czym innym jest nasze osobiste ryzyko. Wydaje mi się, że za miesiąc nie będzie tak, że będziemy bezpieczni wszędzie i zawsze, i to, że się lockdown skończy, będzie oznaczało, że skończyło się zagrożenie – dodał.
Od wtorku, 4 maja, odmrażane jest kilka branż. Otwarte zostaną wszystkie sklepy w centrach handlowych. Obowiązkowy limit to 1 osoba na 15 metrów kwadratowych. Taki sam limit będzie obowiązywał w muzeach i galeriach sztuki. Do szkół wrócą uczniowie z klas 1-3 szkoły podstawowej.