Trwa ładowanie...
Notowania
Przejdź na
Mateusz Gąsiorowski
Mateusz Gąsiorowski
|
aktualizacja

Wraca idea Europy kilku prędkości. Padły poważne deklaracje

Podziel się:

Zakończona niedawno "Konferencja w sprawie przyszłości Europy" może zostać wykorzystana jako początek głębokiej reformy Unii Europejskiej. Zdaniem ekspertów sprzeciw niektórych państw niekoniecznie musi przeszkodzić innym głębiej się integrować. To by oznaczało realizację idei Europy kilku prędkości.

Wraca idea Europy kilku prędkości. Padły poważne deklaracje
Ursula Von der Leyen (East News, Associated Press, Jean-Francois Badias)

Przez ostatnie 12 miesięcy unijni obywatele w ramach "Konferencji ws. przyszłości Europy" zastanawiali się, jak ma wyglądać i rozwijać się Unia Europejska. Wnioski, do jakich doszli, pokazują jedno. Europejczycy chcą silniejszej i jeszcze bardziej zintegrowanej Unii Europejskiej.

Wśród 49 propozycji i ponad 300 działań zaproponowano m.in. przyznanie Parlamentowi Europejskiemu prawa inicjatywy ustawodawczej, zniesienie zasady jednomyślności w głosowaniach w Radzie UE czy dalsze zaciąganie wspólnych długów i korzystanie z nowych źródeł finansowania. Propozycje Konferencji są na tyle daleko idące, że ich wdrożenie wymagałoby zmiany traktatów.

Dalsza część artykułu pod materiałem wideo

Zobacz także: Money. To sie liczy

Europę czeka zmiana traktatów?

Z entuzjazmem do zaproponowanych reform podszedł Parlament Europejski, tradycyjnie namawiający Unię do odważniejszych działań. Guy Verhofstadt, były premier Belgii i szef liberałów w PE, przyznał 9 maja, w Dniu Europy, że zalecenia Konferencji oferują drogowskaz, "dzięki któremu Unia Europejska nie straci na znaczeniu ani nie zniknie". - Możliwa jest nowa, skuteczna i bardziej demokratyczna Europa. Europa, która jest suwerenna i zdolna do działania, czego wyraźnie oczekują obywatele. Naprawdę nie ma czasu do stracenia. Musimy uszanować wyniki Konferencji i jak najszybciej wprowadzić w życie jej konkluzje - mówił w Parlamencie Europejskim w Strasburgu podczas uroczystości zamykającej Konferencję.

Bardziej realistycznych i stonowanych głosów można było spodziewać się ze strony przedstawicieli innych unijnych instytucji. Dlatego niemałym zaskoczeniem okazały się słowa wypowiedziane przez szefową Komisji Europejskiej. Ursula von der Leyen nie tylko opowiedziała się za zmianą traktatów, ale też za rezygnacją z zasady jednomyślności w głosowaniach dotyczących kluczowych kwestii w Radzie UE. - W głosowaniach dotyczących niektórych kluczowych obszarów po prostu nie ma już sensu — argumentowała.

Jeszcze ambitniej do sprawy podszedł prezydent Francji, sprawującej prezydencję w Radzie UE. Emmanuel Macron nie dość, że zadeklarował gotowość do reformy traktatów, to zaapelował o stworzenie nowego typu "politycznej wspólnoty europejskiej", która pozwoliłaby krajom spoza Unii, takim jak Ukraina, na przyłączenie się "do podstawowych wartości europejskich".

Ta nowa europejska wspólnota pozwoliłaby demokratycznym narodom europejskim, wiernym naszym podstawowym wartościom, znaleźć nową przestrzeń dla współpracy politycznej, w zakresie bezpieczeństwa, energetyki czy transportu, inwestycji w infrastrukturę – wyjaśnił Macron.

Europa debatuje o zmianie traktatów

Z jednej strony wypowiedzi Ursuli von der Leyen i Emmanuela Macrona można postrzegać jako konieczny ukłon w stronę Konferencji. Trudno sobie bowiem wyobrazić czołowych unijnych przywódców wychodzących na mównicę i przekonujących, że to, o co proszą uczestnicy Konferencji, jest w obecnej chwili niemożliwe do realizacji. To przekreśliłoby całą ideę trwającego rok przedsięwzięcia, którego celem, oprócz zaproponowania reform, było zaktywizowanie zwykłych obywateli i danie im możliwości podzielenia się pomysłami na Europę.

Z drugiej jednak strony politycy wykorzystali okazję, żeby rozpocząć debatę, już na wyższym szczeblu, ws. reformy Unii Europejskiej. Jak mówi w rozmowie z money.pl dr Małgorzata Bonikowska, prezes Centrum Stosunków Międzynarodowych, sygnały wysłane przez europejskich liderów jasno wskazują na to, że mamy do czynienia z rozpoczęciem szerokiej debaty na temat zmiany unijnych traktatów.

- Emmanuel Macron utrwalił w wyborach swój mandat i Francja na pewno będzie robić wszystko — co jest zresztą zgodne z jego wizją projektu europejskiego — żeby wzmocnić powiązania między państwami członkowskim na rzecz pogłębionej współpracy, a najlepiej nadać Unii cechy konfederacji, zwłaszcza w nowych obszarach, takich jak bezpieczeństwo — podkreśla.

Dodaje, że można to postrzegać jako próbę powrotu do koncepcji "Europy wielu prędkości", gdzie w ramach jednej struktury państwa integrowałyby się w różnorodny sposób. – Koncepcja politycznej wspólnoty europejskiej ma dać możliwość zbudowania europejskiego parasola także dla krajów, które są obecnie poza Unią, takich jak Ukraina czy państwa Bałkanów Zachodnich. Biorąc pod uwagę zmienione otoczenie Europy, głównym celem jest ściślejsza współpraca państw członkowskich UE w gronie tych, którzy będą tego chcieli. Jednocześnie proponuje się szerszą formułę dla tych członków, którzy to odrzucą, albo tych państw, którzy członkami nie są, ale z różnych powodów nie przyjmie się ich do UE — wyjaśnia.

Część państw nie chce ściślejszej integracji

Unia w sprawie zmiany traktatów jest jednak podzielona. W odpowiedzi na ustalenia Konferencji i deklaracje von der Leyen i Macrona 13 państw członkowskich we wspólnym oświadczeniu sprzeciwiło się ich zdaniem "nieprzemyślanym i przedwczesnym próbom zmiany unijnego traktatu". Pod dokumentem podpisały się Polska, Bułgaria, Chorwacja, Czechy, Dania, Estonia, Finlandia, Litwa, Łotwa, Malta, Rumunia, Słowenia i Szwecja.

Chociaż na tym etapie nie wykluczamy żadnych opcji, nie popieramy nieprzemyślanych i przedwczesnych prób rozpoczęcia procesu zmiany Traktatu. Pociągnęłoby to za sobą poważne ryzyko odciągnięcia energii politycznej od ważnych zadań polegających na znalezieniu rozwiązań problemów, na które nasi obywatele oczekują odpowiedzi oraz radzenia sobie z pilnymi wyzwaniami geopolitycznymi, przed którymi stoi Europa" – czytamy w dokumencie.

Państwa wskazały też, że sposób, w jaki UE radziła sobie z ostatnimi kryzysami, w tym z pandemią i agresją Rosji na Ukrainę, wyraźnie pokazał, jak wiele UE może osiągnąć w ramach obecnych ram traktatowych.

UE działała szybko, aby znaleźć i wdrożyć wspólne i skuteczne rozwiązania. Mamy już Europę, która działa. Nie musimy spieszyć się z reformami instytucjonalnymi, aby osiągnąć wyniki. Jeśli chodzi o Konferencję, oczekujemy konstruktywnego zaangażowania się w nadchodzące prace w oparciu o pomysły i życzenia obywateli dotyczące przyszłości Europy - podsumowano.

Powstanie Unia Europejska 2.0?

Zdaniem ekspertów w przyszłości może się okazać, że sprzeciw niektórych państw nie przeszkodzi innym głębiej się integrować. W ocenie dr Małgorzaty Bonikowskiej w wyniku zmiany otoczenia politycznego Unia Europejska nie może sobie pozwolić na to, żeby w obszarze polityki zagranicznej i bezpieczeństwa być karłem, który niewiele ma do powiedzenia. - Unia musi coś z tym zrobić. Nie ma innego wyjścia, jeśli chce być poważnie traktowana przez światowe mocarstwa. Te państwa wymagają od Unii podejmowania decyzji. Trzeba się więc zastanowić, jak to zrobić — podkreśla.

Jej zdaniem do zmiany traktatów może dojść stosunkowo szybko. - Przy zmienionej sytuacji międzynarodowej i zwiększonym poczuciu zagrożenia to nie musi trwać wiele lat, decyzja może zapaść w ciągu kilku lat. Pytanie tylko, jak bardzo jesteśmy zdeterminowani i co chcemy osiągnąć. A także które państwa nie pójdą głębiej — mówi.

Jak zauważa, zalążkiem pogłębionej koordynacji działań jest strefa euro. - To obecnie najgłębiej posunięty etap integracji europejskiej. Może stać się zaczątkiem nowej Unii Europejskiej, Unii 2.0, która niekoniecznie musi pozostać w obecnym składzie, jeśli uzupełni ją koncepcja europejskiej wspólnoty politycznej, zaproponowanej przez prezydenta Macrona — zaznacza w rozmowie z money.pl dr Małgorzata Bonikowska.

Masz newsa, zdjęcie lub filmik? Prześlij nam przez dziejesie.wp.pl
Oceń jakość naszego artykułu:
Twoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.
Źródło:
money.pl