Trwa ładowanie...
Notowania
Przejdź na
Przemysław Ciszak
Przemysław Ciszak
|
aktualizacja

Wróciły gazowe zmory. Wojna w Izraelu i bałtycki rurociąg zburzyły spokój

Podziel się:

Europa wykorzystała czas na zastąpienie rosyjskiego gazu dostawami z innych miejsc i zapełnienie magazynów paliwem. Atak na Izrael i podejrzenie sabotażu bałtyckiego gazociągu zburzyły spokój i podbiły ceny gazu.

Wróciły gazowe zmory. Wojna w Izraelu i bałtycki rurociąg zburzyły spokój
Europa przygotowuje się na kolejny kryzys gazowy (AFP, East News, MAHMUD HAMS)

Mogło się wydawać, że kryzys gazowy wywołany inwazją Rosji na Ukrainę mamy już za sobą, a Europa dobrze się przygotowała do nadchodzącej zimy. Magazyny gazu w UE w większości zostały wypełnione, a kraje rozwinęły infrastrukturę pozwalającą na odejście od rosyjskiego gazu. Paliwo z Rosji stanowi już mniej niż 20 proc. całkowitego importu do UE.

Po bolesnych podwyżkach w 2022 r. ceny energii w tym roku systematycznie spadały. Choć europejskie ceny gazu pozostały o 50 proc. wyższe od długoterminowej średniej sprzed inwazji, to giełdy znacznie spokojniej podchodziły do płynących z rynków informacji. Względny spokój zburzył jednak atak Hamasu na Izrael.

Dalsza część artykułu pod materiałem wideo

Zobacz także: "Tunele śmierci" w Strefie Gazy. Hamas pokazał podziemną kryjówkę

Gazowe zmory wróciły

W efekcie ceny gazu ziemnego znów wzrosły - w poniedziałek aż o 11 proc. Na podwyżki wpłynęły również trwające strajki w australijskich zakładach LNG i uszkodzenie gazociągu łączącego Finlandię i Estonię.

Trzy zmory zachwiały rynkiem i - jak przekonuje Grzegorz Kuczyński z Warsaw Institute - stały się kolejnymi czynnikami ryzyka, które będą wywoływać presję na rynki gazu.

Kolejny krwawy konflikt na Bliskim Wschodzie, a także realne zagrożenie dla infrastruktury gazowej musiały wywołać reakcję. Choć oba zdarzenia dzieli wiele kilometrów, oba stanowią czynnik ryzyka dla dostaw gazu - zaznacza w rozmowie z money.pl Kuczyński.

W reakcji na krwawe walki w Izraelu, gigant energetyczny Chevron musiał wstrzymać eksploatację jednego z ważnych złóż gazowych znajdujących się niedaleko Strefy Gazy. Infrastruktura wydobywcza złoża Tamar znalazła się bowiem w zasięgu ostrzału rakietowego.

Izrael nie jest gazowym potentatem, ale nadwyżka wydobycia z tego kraju trafia do UE. Ze złoża Tamar wydobywanych jest rocznie około 10,2 mld m sześc. gazu rocznie. To niewiele mniej niż całe roczne zużycie Izraela (niespełna 13 mld m sześć.). Oprócz Tamar gaz wydobywa się również z pola Lewiatan (niecałe 11,5 mld m sześc.) oraz niewielki wolumen ze złóż Karish - 0,3 mld m sześc.

Nadwyżka trafia do m.in. do Egiptu, który stał się zastępczym dostawcą płynnego gazu dla Unii Europejskiej. W czerwcu 2022 r. w Kairze komisarz ds. energii Kadri Simson i szefowa KE Ursula von der Leyen podpisały w tym celu memorandum.

Izrael i Egipt to dwaj wiarygodni strategiczni partnerzy. Będziemy mogli liczyć na dostawy skroplonego gazu z tych dwóch krajów i całego regionu śródziemnomorskiego dzięki egipskiej infrastrukturze - pisała wówczas na Twitterze (obecnie X) komisarz Simson.

Oba państwa łączy gazociąg East Mediterranean Gas. Problem w tym, że biegnie on wzdłuż wybrzeża płonącej Strefy Gazy. Łącząc oba fakty, może się okazać, że Izrael nie będzie w stanie eksportować gazu do sąsiada.

- Z kolei Egipt, który latem wstrzymał eksport w związku z deficytem dostaw z Izraela, nie wznowi wysyłania LNG Europie - wyjaśnia Kuczyński. I choć Europa ma innych dostawców, to jednak ta sytuacja wpłynie na ceny.

Balticconnector to kolejny sabotaż?

Zagrożenie dla gazociągu East Mediterranean Gas to niejedyny problem. Cenę gazu podbijają również niepokojące doniesienia znad Bałtyku. Liczący około 80 km gazociąg Balticconnector, łączący Finlandię z Estonią, został wyłączony.

Władze obu krajów przekonują, że do uszkodzenia doszło z przyczyn zewnętrznych. Trwa śledztwo, ale za hipotezą o sabotażu przemawia coraz więcej poszlak.

Szef fińskiego rządu Petteri Orpo wystrzegał się porównań do wybuchu na Nord Stream, ale zaznaczył, że nie wyklucza żadnego scenariusza. Zapytany wprost, czy za uszkodzeniem gazociągu stoi Rosja, stwierdził, że śledczy gromadzą informacje w tej sprawie.

Nie można być jednak tym zaskoczonym. Sytuacja na świecie jest na tyle krytyczna, że musimy być przygotowani na różne zdarzenia - zaznaczył.

Premier Estonii Kaja Kallas kontaktowała się natomiast z sekretarzem generalnym NATO Jensem Stoltenbergiem, przewodniczącą Komisji Europejskiej Ursulą von der Leyen oraz przewodniczącym Rady Europejskiej Charlesem Michelem. Jak poinformowała na platformie X, będzie nadal rozmawiać z sojusznikami o sposobach wzmocnienia strategicznej infrastruktury energetycznej.

Uszkodzony gazociąg ostatecznie nie będzie miał większego znaczenia dla bezpieczeństwa energetycznego regionu. Może być jednak sygnałem, że to początek nowej wojny hybrydowej, z uwzględnieniem ataków na infrastrukturę krytyczną Europy - podkreśla Kuczyński.

- Sprawa budzi niepokój. Zagrożone są również inne magistrale, choćby Baltic Pipe. To ryzyko, zwłaszcza w okresie zimowym, może wpływać na ceny gazu - zaznacza ekspert Warsaw Institute.

"Z niepokojem patrzę na notowania"

Sytuacja międzynarodowa bezpośrednio odbija się na cenach w holenderskim hubie TTF, który jest głównym wskaźnikiem dla hurtowych cen w Europie. One z kolei przekładają się na ceny giełd towarowych w kraju, by ostatecznie wpłynąć na wysokość rachunków dla przedsiębiorców - a w konsekwencji wszystkich Polaków.

Najwrażliwszy jest duży energochłonny przemysł chemiczny, w tym między innymi producenci nawozów, ale również metalurgiczny, hutniczy, petrochemiczny czy koksowy. Skoki cen gazu dotykają też oparte na tym surowcu ciepłownie i znacznie mniejszych producentów, w tym choćby piekarnie.

- Skoki cen gazu szczególnie odczuliśmy jeszcze przed inwazją Rosji na Ukrainę, później kryzys uderzył z pełną mocą. Piekarnie czy cukiernie chronić ma ustalony limit cenowy wynoszący 200,17 zł za jedną MWh, ale obowiązywać będzie tylko do końca roku. Z niepokojem patrzę na to, co się dzieje na giełdach gazu - mówi money.pl Korneliusz Okoń, szef legnickiej piekarni i cukierni "Okoń".   

- Sytuacja branży jest trudna. Wyznaczenie limitu ceny gazu nie rozwiązuje problemu. Inflacja, rosnące koszty pracownicze, a przede wszystkim ceny surowców powodują, że wielu polskich piekarzy ma poważne problemy - podkreśla.

Korneliusz Okoń nie ma wątpliwości, że jak tylko programy osłonowe się skończą i wrócą rynkowe ceny gazu, wielu przedsiębiorców nie przetrwa zimy. - Sytuacja jest niebezpieczna. Wojna w Ukrainie i w Izraelu podbija ceny. Norweski gaz też podrożał. Modlimy się, aby przeżyć kolejny rok - przekonuje dolnośląski piekarz.

Przemysław Ciszak, dziennikarz money.pl

Masz newsa, zdjęcie lub filmik? Prześlij nam przez dziejesie.wp.pl
Oceń jakość naszego artykułu:
Twoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.
Źródło:
money.pl