Na zmasowane uderzenie Hamasu Izrael odpowiedział bezwzględnym bombardowaniem Strefy Gazy. Po obu stronach śmierć poniosło już ponad tysiąc osób, a krwawy bilans rośnie.
Wojna na Bliskim Wschodzie może stać się zarzewiem kolejnych kryzysów, a podłożenie ognia w tym rejonie świata to krzesanie iskier nad beczką prochu. Uwaga świata ponownie skupiła się na problemie izraelsko-palestyńskim, a światowe rynki zareagowały na płynące z Izraela informacje wzrostami cen ropy naftowej oraz złota.
Wojna w Izraelu. Ropa naftowa reaguje na atak Hamasu
W poniedziałek uncja kruszcu zdrożała o 2 proc., do 1849 dol. Z kolei ropa Brent na giełdzie w Londynie podrożała o 4,53 proc., a amerykańska odmiana WTI o 4,69 proc. Cena baryłki tego surowca przekraczała 88 dolarów. Notowania czarnego złota zadziałały jak woltomierz napięcia sytuacji międzynarodowej.
Obserwujemy odbicie na fali pierwszych informacji. Nie bez znaczenia jest też poprzedni tydzień, który był dla ropy najgorszym od marca. Na razie jednak i tak reakcja jest umiarkowana. Wynika to z faktu, że wciąż ten konflikt ma ograniczony zakres - zaznacza w rozmowie z money.pl Dorota Sierakowska, analityczka rynku surowców w Banku Ochrony Środowiska.
Tryby kryzysu zaczęły się obracać
Atak na Izrael może uruchomić szereg czynników, które w złym scenariuszu doprowadzą do eskalacji problemu, angażując kolejne kraje czy nawet całe bloki państw. Już wysłanie największego na świecie lotniskowca w rejon Morza Śródziemnego przez USA w celu wsparcia wojskowego dla Izraela jest sygnałem, jak poważna jest sytuacja.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Dopóki wojna z Hamasem będzie postrzegana jako wewnętrzny konflikt Izraela, stopniowo rynki będą się uspokajać. Sytuacja stanie się znów niestabilna, kiedy uruchomią się czynniki dotyczące innych krajów - podkreśla dr Jakub Bogucki, analityk rynku paliw e-Petrol.
To dlatego USA, które do tej pory uważały Iran z największe zagrożenie dla światowego pokoju, tonują wszelkie sugestie o potencjalnym udziale Teheranu w przygotowywaniu bojowników Hamasu do zbrojnej akcji.
Izrael z kolei nie ma co do tego żadnych wątpliwości. Zresztą sam rzecznik Hamasu mówił w BBC, że grupa otrzymała wsparcie Iranu w przeprowadzeniu ataku. Rząd w Teheranie zaprzeczył, jednak wyraził wsparcie dla działań Palestyńczyków.
Dlaczego czynnik irański jest tak delikatny? Ponieważ nie tylko może otworzyć kolejny front, ale też ma istotny wpływ na i tak rozgrzany rynek naftowy. Jeśli USA oficjalnie przyznałyby, że Iran jest zamieszany w atak na Izrael, musiałyby odpowiedzieć np. poprzez nałożenie na Iran kolejnych sankcji. To ograniczyłoby podaż ropy na rynek i jeszcze bardziej podbiło jej cenę.
Jak wskazywał Bloomberg, od końca 2022 r. Waszyngton przymykał oko na rosnący eksport irańskiej ropy, która omijała amerykańskie sankcje. Priorytetem było bowiem nieformalne odprężenie relacji z Teheranem. W efekcie irańskie wydobycie ropy naftowej wzrosło w tym roku o prawie 700 tys. baryłek dziennie.
Iran ma potężne złoża zarówno ropy naftowej, jak i gazu ziemnego. Według raportu BP Statistical Review of World Energy zasoby dobrej jakościowo ropy sięgają tam 21,8 mld ton. Złoża błękitnego paliwa szacowane są na 33,5 bln m sześc. i stanowią ponad 18 proc. światowych zasobów. Uderzenie w Iran mogłoby oznaczać również zagrożenie dla ważnego kanału transportu większości światowej ropy - przez Cieśninę Ormuz - której zamknięciem rząd irański wcześniej groził.
O szoku paliwowym raczej mowy by nie było. Rynek już funkcjonował w realiach sankcji amerykańskich. Reakcja na mniejszą podaż jednak skutkowałaby wzrostem cen - komentuje Dorota Sierakowska z BOŚ.
Według Bloomberga kolejne sankcje na Iran stworzyłyby przestrzeń dla dostaw z Rosji, które pozwoliłby Moskwie zdobyć większy udział w rynku i zasilić budżet dochodami z droższej ropy.
Na razie nie ma zagrożenia dla wydobycia czy tranzytu ropy, ale potencjalne scenariusze rozwoju sytuacji zawsze powodują nerwowość na rynku. Gdyby doszło do eskalacji, zaangażowania innych krajów, to przebicie poziomu 90 dol. za baryłkę ropy byłoby bardzo realne - dodaje Bogucki.
Utrącić układ
Iran to jednak niejedyny problem. Jeśli wojna Izraela z Hamasem będzie interpretowana jako wojna Izraela z Palestyną, może dojść do kolejnego podziału świata - jak to miało miejsce w latach 70. - i eskalacji.
- Mocne wypowiedzi prezydenta Turcji o konieczności utworzenia niepodległego państwa palestyńskiego ze stolicą w Jerozolimie, zwłaszcza w kontekście działań Hamasu na terenie Izraela, mogą budzić obawy - zaznacza dr Bogucki.
Dorota Sierakowska przypomina jednak, że tym, co różni obecną sytuację od początku wielkiego kryzysu naftowego, jest wewnętrzny podział szeroko rozumianego świata arabskiego.
- Takie państwa jak Egipt, Arabia Saudyjska, Jordania, Syria czy pozostałe kraje kartelu OPEC na razie obserwują wydarzenia z boku, nie chcą się specjalnie angażować - zaznacza analityczka BOŚ.
Spalić porozumienie saudyjskie
Ogień wojny w Izraelu może również spalić rodzące się porozumienie między Izraelem a Arabią Saudyjską.
Marek Matusiak z Ośrodka Studiów Wschodnich przyznaje, że niejasne są przyczyny, dla których Hamas zdecydował się przeprowadzić atak właśnie w tym, a nie innym terminie i zakresie. Jednym z powodów mogła być chęć zatrzymania procesu normalizacji relacji Izraela z państwami arabskimi, a w konsekwencji - zapobieżenie marginalizacji sprawy palestyńskiej.
Na taki scenariusz zwraca uwagę również Dorota Sierakowska. - Atak Hamasu i odwetowe działania wojsk izraelskich mogą zaostrzyć napięcia na linii Izrael-Arabia Saudyjska i zniweczyć rodzącą się normalizację stosunków oraz ewentualne porozumienie.
"Kryzys w Izraelu kładzie się cieniem na przygotowywanym porozumieniu saudyjsko-izraelskim. Saudyjski władca Mohammed bin Salman może mieć teraz poważny problem w swoim kraju z uzyskaniem akceptacji dla planowanej na przyszły rok umowy. A to z kolei wyklucza możliwość pompowania przez Arabię Saudyjską większej ilości ropy" - oceniał Bloomberg.
Arabia Saudyjska należała do tych państw regionu, z którymi Izrael od ponad dekady umacniał niejawną współpracę, przede wszystkim w związku ze zbieżną percepcją zagrożenia ze strony Iranu - wskazywał Polski Instytut Spraw Międzynarodowych. W 2024 r. Izrael i Arabia Saudyjska miały dążyć do podpisania porozumień, sygnalizujących rozpoczęcie oficjalnej współpracy. To byłby duży krok w relacjach obu krajów.
Bez porozumienia cały ten pakt może zostać zanegowany - zaznacza Sierakowska.
Jakub Bogucki podkreśla jednak, że zdecydowane działania Izraela mogą doprowadzić do szybkiego stłamszenia konfliktu i sprowadzenia go do rozwleczonej wojny partyzanckiej z Hamasem. Równie dobrze spór może eskalować. Każdy z tych scenariuszy odbije się na notowaniach ropy naftowej.
Przemysław Ciszak, dziennikarz money.pl