Brandon Dalaly został jednym z około stu beta-testerów chipa VivoKey Apex, mikrourządzenia opartego na tzw. komunikacji bliskiego zasięgu nazywanej w skrócie NFC (ang. Near Field Communication). Technologia NFC używana jest m.in. do przeprowadzania płatności mobilnych w aplikacjach takich jak Apple Pay. Firma, która wprowadziła VivoKey Apex, zapewniła użytkownikom podskórnego chipu dostęp do wielu aplikacji. Ta, po którą sięgnął Dalaly, zastępuje mu kluczyk do samochodu.
Jak napisał Dalaly w swoim tweecie, oznaczając w nim samego Elona Muska, "w końcu postanowiłem wziąć problemy z kluczykami w swoje ręce". W opublikowanym wideo entuzjasta nowinek technologicznych relacjonuje najpierw, w jaki sposób chip wszczepiany jest pod skórę. Następnie pokazuje on urządzenie "w akcji", otwierając i zamykając swoją Teslę przy użyciu zewnętrznej części dłoni.
Co ciekawe, jak podaje serwis Teslarati, nie jest to pierwszy taki implant Dalaly’a. Podczas gdy chip znajdujący się w prawej ręce służy mężczyźnie do otwierania samochodu, mikrourządzenie zlokalizowane w lewej dłoni jest m.in. kluczem do jego domu. Ten chip służy mu także jako portfel oraz zawiera zarówno informacje kontaktowe, jak i medyczne, takie jak certyfikat szczepienia na Covid – czytamy.
Chipy, jak wyjaśnia Dalaly, są pokryte biokompatybilnymi substancjami, takimi jak biopolimer oraz bioszkło. Po wszczepieniu organizm obudowuje taki chip własną tkanką. Koszt samego urządzenia wyniósł Dalaly’a 300 dolarów, jego instalacja dodatkowe 100. Wszczepienia chipa podjął się profesjonalny piercer z ponad 15-letnim doświadczeniem – czytamy na łamach Teslarati.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Jedną z obaw jest oczywiście to, co stałoby się w razie nieintencjonalnego użycia chipa lub jego zhakowania. Na łamach Teslarati zadano pytanie: czy pobliski terminal płatniczy mógłby przypadkowo zeskanować chip i uzyskać dostęp do pieniędzy użytkownika? W odpowiedzi Dalaly wyjaśnił, że chip musiałby być bardzo blisko, a dokładnie w odległości kilku milimetrów, aby maszyna mogła go odczytać. Prawdopodobieństwo ewentualnego zhakowania lub użycia chipu do śledzenia jest więc – według mężczyzny – niskie.
– To zabawne, bo te chipy nie potrafią śledzić. Aby być gdziekolwiek śledzonym, potrzebowałbyś zewnętrznego zasilania. Telefony i tak monitorują nasz ruch wszędzie, gdzie się udamy. Jeśli wejdziesz do historii lokalizacji Google, to pokaże ci się krok po kroku, gdzie byłeś – Dalaly odpiera zarzuty dotyczące urządzeń.
Zapytany o plany dotyczące następnych chipów, Dalaly odpowiada, że choć są to wciąż zdecydowanie niszowe produkty i wielu ludzi reaguje na nie negatywnie, ich wszczepianie ma dla niego sens.