Trwa ładowanie...
Notowania
Przejdź na
oprac. TOS
|
aktualizacja

"Wybory" na Białorusi. Państwowe media: Łukaszenka dostał prawie 88 procent głosów

Podziel się:

Alaksandr Łukaszenka zdobył 87,6 proc. głosów w wyborach prezydenckich na Białorusi - podały białoruskie media państwowe, powołując się na wyniki exit poll. Niedzielne wybory nie są uznawane za demokratyczne przez białoruską opozycję i Zachód.

"Wybory" na Białorusi. Państwowe media: Łukaszenka dostał prawie 88 procent głosów
Wybory na Białorusi. Państwowe media: Łukaszenka dostał prawie 88 procent głosów (Anadolu Agency via Getty Images, Ali Cura)

Według inofrmacji przekazanych przez reżimowe media pozostali oficjalni kandydaci zdobyli między 1-3 proc. głosów. Przeciwko wszystkim kandydatom zagłosowało 5,1 proc. wyborców - wynika z exit poll. Niedziela była głównym dniem zorganizowanego przez reżim głosowania, w którym rządzący od 31 lat Łukaszenka sięgnął po siódmą kadencję. Lokale zamknięto o godz. 20 (godz. 18 w Polsce).

Opozycja nazywa to głosowanie "bez-wyborami", ponieważ nie było w nim realnych oponentów ani szans na demokratyczny proces. Liderka opozycji białoruskiej Swiatłana Cichanouska oświadczyła, że ani Białorusini, ani społeczność międzynarodowa nie uznają wyników niedzielnych "wyborów". Parlament Europejski wezwał w rezolucji UE i państwa członkowskie, by nadal nie uznawały Łukaszenki jako prezydenta po "wyborach", które uznała za "fikcyjne".

Dalsza część artykułu pod materiałem wideo

Zobacz także: Polski generał o groźbach Trumpa. "Putin się śmieje"

Unia zapowiada nowe sankcje

Szefowa unijnej dyplomacji Kaja Kallas po tzw. wyborach zapowiedziała kolejne sankcje przeciwko reżimowi Alaksandra Łukaszenki. "UE będzie nadal nakładać restrykcyjne i ukierunkowane środki przeciwko reżimowi, jednocześnie wspierając finansowo społeczeństwo obywatelskie, białoruskie siły demokratyczne na uchodźstwie i białoruską kulturę" - podkreśliła Kallas w oświadczeniu wydanym w niedzielę wieczorem wspólnie z unijną komisarką ds. rozszerzenia Martą Kos.

Przyjęcie wspólnego stanowiska przez Unię Europejską wymaga jednomyślnej zgody 27 krajów członkowskich.

Wysoka przedstawicielka UE ds. zagranicznych i obronnych zadeklarowała, że sankcje na Białoruś będą dalej nakładane także z powodu zaangażowania reżimu białoruskiego w napastniczą wojnę Rosji przeciwko Ukrainie i jej hybrydowe ataki na sąsiadów.

Szefowa unijnej dyplomacji zaznaczyła jednocześnie, że "gdy Białoruś rozpocznie demokratyczną transformację, UE jest gotowa wesprzeć kraj w stabilizacji gospodarki i reformie jego instytucji".

Kallas oświadczyła wraz z Kos, że "pozorowane wybory na Białorusi nie były ani wolne, ani uczciwe". "Ludzie na Białorusi zasługują na prawdziwy głos w kwestii tego, kto rządzi ich krajem" - dodała. Według niej ciągłe represje oraz ograniczanie udziału w życiu politycznym i dostępu do niezależnych mediów na Białorusi pozbawiły proces wyborczy jakiejkolwiek legitymacji.

Szefowa unijnej dyplomacji zaznaczyła ponadto, że decyzja reżimu o zaproszeniu OBWE do obserwowania wyborów zaledwie 10 dni przed uniemożliwiła temu organowi dostęp do kluczowych etapów procesu wyborczego. "To kolejny dowód całkowitego braku wiarygodności tych wyborów" - oceniła.

"Wzywamy reżim do natychmiastowego i bezwarunkowego uwolnienia wszystkich więźniów politycznych, z których ponad tysiąc jest arbitralnie zatrzymanych" - podkreśliła. Kallas zażądała także uwolnienia Mikałaja Chiła, pracownika misji UE w Mińsku, któremu grozi do 12 lat więzienia.

Ministerstwo Spraw Zagranicznych zabiera głos

Polskie MSZ wyraziło "rozczarowanie przeprowadzonymi w warunkach pogwałcenia podstawowych procedur demokratycznych wyborami prezydenckimi na Białorusi". "Za sprawą działań władz w wyborach nie mogli wziąć udziału niezależni kandydaci. Kampanii towarzyszyły represje wobec przeciwników politycznych i zastraszanie przedstawicieli białoruskiego społeczeństwa obywatelskiego. W warunkach powszechnej cenzury i propagandy państwowej znaczna część Białorusinów nie miała dostępu do niezależnej i wiarygodnej informacji. Na skutek tych działań społeczeństwo białoruskie faktycznie zostało pozbawione prawa głosu" - przypomniał resort w oświadczeniu.

Jak podkreśliło MSZ, "czynniki te nie pozwalają uznać wyniku dzisiejszych wyborów za wiarygodny i odzwierciedlający wolę narodu białoruskiego, który niejednokrotnie w najnowszej historii demonstrował dojrzałość i rozumienie procesów demokratycznych". "Jedynie otwartość na dialog, gotowość do współpracy, a także przestrzeganie standardów ONZ i OBWE oraz podstawowych praw każdego człowieka zapewnią Białorusi rozwój i dobrobyt. Polska niezmiennie wzywa władze Republiki Białoruś do zapoczątkowania procesu, którego rezultatem będzie prawdziwie wolna i demokratyczna Białoruś bez więźniów politycznych, prześladowań, z której wszyscy obywatele będą dumni" - czytamy.

Wcześniej do niedzielnych wyborów na Białorusi nawiązał na swoim profilu na X szef MSZ Radosław Sikorski. "Łukaszenka zorganizował dzisiaj farsę wyborczą, a my lecimy do Brukseli z osobą, którą Białorusini naprawdę wybrali na prezydenta. Pani prezydent, zapraszam serdecznie" - powiedział w nagraniu wideo z lotniska, zwracając się do Cichanouskiej.

Sikorski skomentował również podane przez białoruskie media sondażowe wyniki wyborów. "Tylko 87,6 proc. Białorusinów kocha swojego baćkę?! Czy reszta pomieści się w więzieniach?" - napisał.

Wielu Białorusinów wyjechało

Poprzednie wybory w 2020 r., pomimo wyeliminowania poprzez aresztowania i sfingowane sprawy karne głównych pretendentów po stronie opozycji – Siarhieja Cichanouskiego i Wiktara Babaryki (obecnie odsiadują wyroki), stały się okazją do zademonstrowania masowego protestu przeciwko Łukaszence.

Wówczas białoruski lider - zdaniem ekspertów – nie doceniając skali niezadowolenia społecznego, dopuścił do wyborów Cichanouską. Propaganda nazywała ją "kurą domową" i "kotletową wróżką", próbując ośmieszać w oczach wyborców. Pomimo tego, według opozycji i niezależnych podliczeń (realne wyniki nigdy nie były ujawnione), to właśnie Cichanouska wygrała wybory, a po tym, gdy Łukaszenka został ogłoszony zwycięzcą z wynikiem 81 proc., Białorusini masowo wyszli na ulice.

Brutalne tłumienie protestów i gwałtowne fale represji politycznych, które były bezprecedensowe nawet dla Białorusi, doprowadziły do zniszczenia lub emigracji opozycji politycznej, mediów, organizacji i aktywistów społecznych, a do więzień wpędziły tysiące ludzi. Po pięciu latach, jak informują obrońcy praw człowieka, represje stale trwają, a w więzieniach "za politykę" przebywa obecnie 1256 osób (co jednak nie jest pełną liczbą).

Po kampanii i brutalnych represjach 2020 r. kraje zachodnie podjęły decyzję o nieuznaniu ogłoszonych oficjalnie wyników wyborów, a Łukaszenka nie jest od tego czasu uznawany za prawowitą głowę państwa. Zachód utrzymuje kontakty z białoruską opozycją na emigracji, jednak jej realny wpływ i przełożenie na sytuację na Białorusi są znikome.

Masz newsa, zdjęcie lub filmik? Prześlij nam przez dziejesie.wp.pl
Oceń jakość naszego artykułu:
Twoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.
Źródło:
PAP