W ciągu nadchodzących 12 miesięcy, wybory na różnych szczeblach - od lokalnych po krajowe - odbędą się w wielu miejscach na całym świecie.
Najważniejszym wydarzeniem wyborczym, które przyciąga uwagę całego świata, są listopadowe wybory prezydenckie w Stanach Zjednoczonych. Według redakcji "The Economist", mogą one przynieść "największe zagrożenie dla świata", czyli zwycięstwo Donalda Trumpa i jego drugą kadencję na stanowisku prezydenta.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Wybory w Wielkiej Brytanii najważniejsze
W Europie, obywatele wszystkich państw Unii Europejskiej będą mieli okazję oddać swój głos. W czerwcu, około 400 milionów wyborców z 27 krajów będzie wybierało nowy Parlament Europejski. Niemniej jednak, najważniejszymi wyborami na Starym Kontynencie według Economist Intelligence Unit, analitycznego ośrodka wydawcy "The Economist", będą wybory w Wielkiej Brytanii. Analitycy przewidują, że konserwatyści, którzy rządzili Zjednoczonym Królestwem przez ostatnie 14 lat, prawdopodobnie stracą władzę. Sondaże wskazują, że Partia Pracy ma przewagę ponad 20 punktów procentowych.
Start Donalda Trumpa w wyborach. Ważna decyzja sądu
Economist Intelligence Unit przewiduje, że w co najmniej czterech europejskich krajach może dojść do istotnej zmiany rządu. Analitycy zwracają uwagę, że kluczowym trendem na kontynencie będzie rozdrobnienie polityczne, ponieważ rządom coraz trudniej jest zbudować stabilną większość.
Wybory odbędą się w takich krajach jak Finlandia, Portugalia, Słowacja, Litwa, Islandia, Belgia, Chorwacja, Austria, a także na Ukrainie, w Rosji, Białorusi, Gruzji, Mołdawii i Rumunii.
Modi liderem w Indiach
W Azji, obywatele Indii, Indonezji, Korei Południowej, Pakistanu, Bangladeszu, Tajwanu i Wysp Salomona będą mieli okazję oddać swój głos. W Indiach, gdzie prawo do głosowania może mieć nawet miliard wyborców, analitycy polityczni przewidują, że najprawdopodobniej zwycięży obecny premier Narendra Modi i jego partia Bharatiya Janata (BJP).
W Indonezji, ponad 250 tysięcy kandydatów będzie rywalizować o 20 tysięcy stanowisk na wszystkich szczeblach politycznych. W Bangladeszu, gdzie prawo do głosowania ma ponad 119 milionów obywateli, opozycja zapowiedziała bojkot wyborów.
Największe wybory w historii Meksyku
Na kontynencie amerykańskim, nowych prezydentów wybiorą Meksyk, Salwador, Panama, Republika Dominikany i Urugwaj.
W Meksyku, gdzie prawo do głosowania ma blisko sto milionów wyborców, najprawdopodobniej po raz pierwszy najwyższy urząd zdobędzie kobieta, Claudia Sheinbaum, była burmistrz miasta Meksyk i kandydatka rządzącego obecnie ugrupowania.
Portal Al Dżazira podkreśla, że będą to największe w historii Meksyku wybory, ponieważ wyłonią one nie tylko prezydenta, ale także gubernatorów i władze samorządowe. Łącznie w kraju obsadzonych zostanie 20 tysięcy stanowisk.
Afryka idzie do urn
Na kontynencie afrykańskim, do urn powinna pójść trzecia część populacji. Wśród osiemnastu krajów, w których powinny odbyć się wybory, są państwa, gdzie doszło do zamachu stanu, ale i takie, w których władza nie zmieniała się od dekad. Do tych ostatnich należy Republika Południowej Afryki, w której partia Afrykański Kongres Narodowy (ANC) rządzi od 1994 roku. Jednak jej pozycja słabnie i nie jest wykluczone, że straci władzę, sprawowaną od czasu, kiedy skończył się apartheid, a Nelson Mandela został pierwszym czarnoskórym prezydentem RPA.
Wybory planowane są także w Rwandzie, gdzie od trzech dekad władzę sprawuje niepodzielnie Paul Kagame. Nie wiadomo jednak, kto miałby być jego konkurentem. Większość przeciwników Kagame przebywa w więzieniu lub na wygnaniu - zauważa portal RFI.
Czy demokracja przetrwa?
Media, które analizują nadchodzące wybory, nie postrzegają najbliższych miesięcy jako niekończącego się święta demokracji. Dziennik "Los Angeles Times" postawił nawet pytanie, czy demokracja jest w stanie przetrwać ten rekordowy wyborczy rok. Gazeta podkreśliła, że demokracja kurczy się w każdym regionie świata, a sondaże opinii publicznej pokazują powszechne rozczarowanie tą formą władzy, szczególnie wśród młodych ludzi.
Zdaniem redakcji wybory nie muszą wzmacniać wiary w demokrację: "Przynoszą zbyt mało pozytywnych zmian, co wywołuje frustrację. Są wykorzystywane przez autorytarnych liderów do konsolidacji władzy. Dzielą społeczeństwa, a nawet inspirują do przemocy".
Jednakże, portal The Washington Post zauważa, że nawet autokraci, organizujący z gruntu nieuczciwe wybory, milcząco przyjmują, że tylko głosy oddane przez obywateli są jedynym powszechnie uznanym źródłem władzy politycznej.