We wtorkowych wyborach Amerykanie wybiorą nie tylko kolejnego prezydenta, ale także wszystkich członków Izby Reprezentantów (niższa izba Kongresu) oraz jedną trzecią członków Senatu (wyższa izba Kongresu). Układ sił w Kongresie będzie zaś miał znaczenie dla swobody działania prezydenta.
Dzisiaj Izbę Reprezentantów kontrolują Republikanie, a Senat – Demokraci. Ale żadna z opcji nie ma dużej większości, co zwiększa prawdopodobieństwo, że sytuacja zmieni się w następstwie wyborów.
Biorąc pod uwagę zarówno rezultaty wyborów prezydenckich, jak i parlamentarnych, w amerykańskiej polityce możliwe są cztery scenariusze o odmiennych konsekwencjach dla gospodarki USA i reszty świata. W poniedziałkowej analizie opisują je ekonomiści z Credit Agricole Bank Polska.
Pierwszy scenariusz, którego prawdopodobieństwo ekonomiści oceniają na około 40 proc., określany jest mianem "republikańskiej fali". To zwycięstwo Donalda Trumpa, kandydata Republikanów, połączone z przewagą tej partii w obu izbach Kongresu. "Oznaczałoby to swobodę działania dla D. Trumpa w kontekście realizacji jego obietnic wyborczych, a co za tym idzie największe zmiany w zakresie polityki gospodarczej w porównaniu z bieżącą administracją" – piszą analitycy.
Jaka byłaby polityka Republikanów? Polegałaby na cięciu podatków, ostrej podwyżce ceł importowych oraz ograniczaniu napływu imigrantów. To prowadziłoby do wyższej niż w alternatywnych scenariuszach inflacji i bardziej restrykcyjnej polityki pieniężnej Rezerwy Federalnej. Efektem byłoby umocnienie dolara i wzrost rentowności amerykańskich obligacji.
Takie będą konsekwencje wojny handlowej USA z Chinami
"Republikańska fala" doprowadziłaby też zapewne do zaostrzenia wojny handlowej USA z Chinami. "Jedną z kluczowych obietnic wyborczych Trumpa stało się wprowadzenie szerokiego 60 proc. cła na wszystkie chińskie towary, w połączeniu z utrzymaniem już istniejących podwyższonych stawek na niektóre dobra (jak np. 100 proc. cło na samochody elektryczne).
W zależności od obranej ścieżki legislacyjnej, podwyższone cła dla wybranych dóbr mogłyby wejść w życie nawet w I kw. 2025 r., w szczególności w przypadku grup towarów, dla których już przeprowadzona została analiza wpływu zaostrzonych działań protekcjonistycznych. Ponadto agenda wyborcza Trumpa zakłada zablokowanie chińskich inwestycji w nieruchomości i przemysł na terenie USA" – tłumaczą analitycy z Credit Agricole BP.
Taka polityka handlowa USA byłaby sporym ciosem dla chińskiej gospodarki. Według autorów raportu, decyzje Trumpa obniżyłyby tempo wzrostu PKB Chin o 0,4 pkt proc. w 2025 r. i o 0,8-1 pkt proc. w 2026 r. Dla porównania, cła wprowadzone przez administrację Trumpa w 2018 r. odjęły od wzrostu PKB Chin 0,2 pkt proc. w tamtym roku i 0,4 pkt proc. w 2019 r.
Te szacunki są zbieżne z tymi, które sformułowali niedawno ekonomiści z banku Goldman Sachs. Według nich 60 proc. cła na wszystkie towary importowane z Chin do USA obniżyłoby realny PKB Chin (nie wzrost, tylko poziom) w kolejnych latach łącznie o 2 proc. Decyzje z 2018 r. obniżyły zaś chiński PKB o 0,6 proc. Ich konsekwencje były mniejsze mimo tego, że udział USA w chińskim eksporcie był większy niż dziś.
Spowolnienie w Chinach, mimo że tamtejsze władze zapewne próbowałyby przeciwdziałać, miałoby globalne reperkusje. Wpłynęłoby na przykład na koniunkturę w niemieckim przemyśle, dla którego Państwo Środka jest bardzo ważnym rynkiem eksportowym.
Jakie są szanse na zachowanie status quo?
Drugim najbardziej realistycznym scenariuszem powyborczym według ekonomistów z Credit Agricole jest wygrana w wyborach prezydenckich Kamali Harris, demokratycznej rywalki Trumpa, i utrzymanie kontroli nad jedną z Izb Kongresu przez Demokratów. Prawdopodobieństwo takiego układu sił na amerykańskiej scenie politycznej wynosi, według autorów poniedziałkowego raportu, około 30 proc.
"Byłby to scenariusz najbardziej zbliżony do obecnej sytuacji i można w nim oczekiwać kontynuacji polityki gospodarczej bieżącej administracji. Wiązałby się on z ograniczonymi zmianami w zakresie polityki imigracyjnej i protekcjonistycznej oraz luzowania polityki fiskalnej" – tłumaczą ekonomiści z zespołu Jakuba Borowskiego. Siłą rzeczy ten scenariusz miałby też najmniejsze rynkowe konsekwencje, choć prawdopodobnie oddziaływałby w kierunku osłabienia dolara.
W trzecim scenariuszu, którego prawdopodobieństwo ekonomiści z CA BP szacują na 20 proc., wygrana Trumpa w wyborach prezydenckich idzie w parze z kontrolą co najmniej jednej izby Kongresu przez Demokratów. Kierunek polityki gospodarczej administracji Trumpa byłby zbliżony do tych z pierwszego scenariusza, ale możliwości jej implementacji byłyby mniejsze. "Materializacja tego scenariusza również przyczyni się do umocnienia dolara i wzrostu rentowności obligacji w USA, jednak w mniejszej skali niż w pierwszym scenariuszu" – tłumaczą ekonomiści.
Demokratyczna fala najmniej prawdopodobna
Najmniej prawdopodobny scenariusz (10 proc. prawdopodobieństwa) to zdaniem analityków z Credit Agricole tzw. demokratyczna fala, czyli wygrana Kamali Harris w wyborach prezydenckich i przejęcie kontroli przez Demokratów nad obiema izbami Kongresu. "Oznaczałoby to ekspansję polityki fiskalnej w zakresie wydatków, których zwiększenie byłoby częściowo skompensowane podwyżką podatków. Materializacja tego scenariusza oddziaływałaby w kierunku osłabienia dolara i wzrostu rentowności obligacji USA i lekkiego wzrostu inflacji" – przekonują.
Łącznie ekonomiści z Credit Agricole szanse na wygraną Donalda Trumpa we wtorkowych wyborach prezydenckich oceniają więc na około 60 proc. Podobnie przyszłość amerykańskiej polityki widzą, średnio rzecz biorąc, uczestnicy zakładów bukmacherskich, a także inni analitycy.
Grzegorz Siemionczyk, główny analityk money.pl