W sobotę rano (6 sierpnia) polski autokar jadący autostradą A4 w kierunku Zagrzebia w Chorwacji wypadł z trasy. Zginęło 12 osób, a 32 zostały ranne, w tym większość ciężko. Po tym wydarzeniu Główny Inspektor Transportu Drogowego Alvin Gajadhur w rozmowie z Radiem Zet zapowiedział, że firmę przewozową realizującą wycieczkę czeka kontrola.
Natomiast samą wycieczkę organizowała firma "U Brata Józefa Biuro Podróży Jarosław Miłkowski", która nie znajduje się w centralnej ewidencji organizatorów turystyki - zwraca uwagę "Rz".
Tragiczny wypadek odsłonił fragment, ignorowanej dotąd przez wielu rzeczywistości – panoszącej się w turystyce szarej strefy. [...] Nazwa 'biuro podróży' nie jest nigdzie zastrzeżona, ani nawet zdefiniowana, każdy jej może używać. Ale zawód organizatora turystyki, popularnie zwanego biurem podróży, jest już regulowany ustawą o imprezach turystycznych - podkreśla dla "Rz" Paweł Niewiadomski.
Prezes Polskiej Izby Turystyki dodaje, że biura podróży muszą zgłaszać swoją działalność do marszałka województwa, gdzie znajduje się główna siedziba firmy. To jednak nie wszystko. Firma musi posiadać zabezpieczenie finansowe na wypadek niewypłacalności.
Najczęściej chodzi o gwarancję ubezpieczeniową. Tę gwarancję trzeba odnawiać co 12 miesięcy. Każdy, kto działa bez takiego wpisu, działa nielegalnie, a co za tym idzie, podlega karze. 'U Brata Józefa' takiego wpisu, mimo że – jak podaje na swojej stronie internetowej działa od 2017 roku – nie ma. W tym sensie działa nielegalnie, w szarej strefie – tłumaczy Niewiadomski.
Obecne przepisy związane z biurami podróży istnieją od 2016 r. i obejmują wszystkie kraje Unii Europejskiej. Jednak polski ustawodawca zostawił furtkę pozwalającą na wycieczkę bez zgłaszania jej organizatora do ewidencji.
- Chodzi jednak o ściśle określone sytuacje. Można to zrobić pod warunkiem, że ten, kto to robi, robi to niezarobkowo, dla ograniczonej grupy osób (np. dla grupy znajomych, dzieci z jednej klasy, drużyny harcerskiej lub klubu sportowego) i okazjonalnie. Wszystkie trzy warunki muszą być spełnione jednocześnie - wylicza Niewiadomski.
A nie ma o tym mowy w kontekście firmy "U Brata Józefa", gdzie w kalendarzu znajduje się kilkanaście zaplanowanych wydarzeń. A to oznacza, że firma nie działa jedynie "okazjonalnie".
Umowa jest "na gębę"
Rozmówca "Rz" dodaje, że w przypadku firm realizujących swoje usługi w szarej strefie często brakuje "precyzyjnie spisanych praw i obowiązków organizatora oraz klienta". Tak było w przypadku "U Brata Józefa". Nie wyjaśnia się też, jaki jest szczegółowy zakres ubezpieczenia, nie istnieje procedura reklamacyjna. Według nieoficjalnych informacji na wycieczce nie było pilota, co jest obowiązkiem.
Często organizatorzy z szarej strefy w ogóle nie zawierają umów z klientami! Wszystko odbywa się na gębę. [...] Pilot ma czuwać nad przebiegiem całej podróży. Łącznie z tym, że to on informuje kierowców, jaką trasą mają jechać, śledzi trasę, obserwuje zachowanie kierowców i pasażerów – mówi Niewiadomski.
Szara strefa na lepszej pozycji
Ze względu na niespełnienie wielu obowiązków firmy, które nie działają do końca legalnie, mogą mieć przewagę nad biurami podróży znajdującymi się w ewidencji. Wynika to przede wszystkim z poniesionych kosztów, w tym zapewnienia gwarancji ubezpieczeniowej.
Ponadto w przypadku upadłości stracą też klienci. W szarej strefie klient nie jest zabezpieczony przed utratą środków.
Paradoks polega też na tym, że powołane do tego organy nie koncentrują się na ściganiu pseudoprzedsiębiorców, ale na kontrolowaniu tych działających legalnie. Oni regularnie podlegają licznym sprawdzeniom – na urzędów marszałkowskich, urzędów skarbowych, Urzędu Ochrony Konkurencji i Konsumentów – a ci z szarej strefy nie są nękani przez nikogo – mówi Niewiadomski.