O sprawie w Czechowicach-Dziedzicach poinformował money.pl Mikołaj Siemaszko - założyciel grupy "Czechowiczanie Dla Przyrody", który wskazał, że wydział ochrony środowiska i rolnictwa Urzędu Miejskiego zezwolił na wycięcie 449 drzew. Działka, na której znajduje się 3-hektarowy las, zgodnie z miejskim planem zagospodarowania przestrzennego jest przeznaczona pod zabudowę fabryczną, na co zwrócili uwagę urzędnicy w rozmowie z portalem bielsko.biala.pl.
Las sąsiaduje z terenami po niefunkcjonującej od wielu lat fabryce materiałów opatrunkowych "Polfa". Sama zabudowa dostała w większości rozebrana. Obecny właściciel gruntu chce zmienić ten stan - relacjonuje portal.
- Decyzja została obwarowana obowiązkiem przeprowadzenia nasady zastępczej w postaci 250 sztuk drzew liściastych i iglastych oraz uiszczenia opłaty za usunięcie drzew w łącznej wysokości blisko 900 tys. złotych - wyjaśnia Bernadetta Klimek, naczelniczka wydziału ochrony środowiska i rolnictwa Urzędu Miejskiego w Czechowicach-Dziedzicach, cytowana przez bielsko.biala.pl.
Drzewa rosnące w tym zagajniku jednak często mają nawet więcej niż sto lat, gdyż nie były one wycinane na potrzeby dawnej fabryki. Dlatego też zwróciliśmy się z własnymi pytaniami wydziału ochrony środowiska i rolnictwa. Na odpowiedź czekamy.
Nasadzenie drzew nie rozwiązuje problemu
Czy zatem nasadzenie drzew w innym miejscu jako "rekompensata" dla wycięcia starszych jest wystarczające? Czy też mamy tutaj do czynienia z greenwashingiem, czyli udawaniem, że jakieś działania mają aspekt prośrodowiskowy?
- Trudno jednoznacznie ocenić tę sytuację. Ze strony miasta i terenów zurbanizowanych wycięcie kilkuset starych drzew jest ogromną szkodą i stratą środowiskową. Posadzenie 250 młodych drzew absolutnie nie rekompensuje przyrodniczej straty tego terenu. Jednak stare drzewa mają kompletnie inną funkcję i inne znaczenie. To kwestia różnorodności ekologicznej i innych usług systemowych, które te stare drzewa świadczą, a których młode drzewa jeszcze długo świadczyć nie będą - mówi dr hab. Zbigniew Karaczun z Koalicji Klimatycznej.
- Trudno jednak nazwać takie działanie greenwashingiem. Jeżeli ten teren w planach zagospodarowania przestrzennego jest przewidywany pod zabudowę przemysłową, to pewnie lepiej, żeby przemysł rozwijał się właśnie tam, niż gdyby przenieść go na tereny bardziej dziewicze, które stanowią np. korytarz ekologiczny - dodaje ekspert.
Michał Kitkowski, CEO SunSol, zwraca natomiast uwagę na najnowszy raport IPCC, z którego wynika, że światowe gospodarki muszą do 2050 roku zredukować emisję dwutlenku węgla do zera. Jako najważniejsze czynniki emisji wymienia: eksploatację paliw kopalnych, transport i wycinkę lasów.
- Ta ostatnia zaczyna być coraz większym problemem. Zapotrzebowanie na drewno stale wzrasta, a proces odnowienia drzewostanu trwa dłużej, gdyż tereny leśne potrzebują czasu na regenerację i przyroda zawsze ponosi koszt tej wycinki, w postaci m.in. fragmentacji siedlisk czy erozji gleby. Choć co prawda młode drzewa są w stanie pochłaniać więcej CO2 niż starsze, to nie są w stanie zrekompensować ich wartości ekologicznej dla zwierząt, którą daje wiekowy drzewostan - wyjaśnia nasz rozmówca.
- Warto wiedzieć, że lepszą formą magazynowania CO2, jeśli taka ma być funkcja tego lasu, jest przeznaczenie konkretnej działki do naturalnej sukcesji, oczywiście kontrolując, czy nie pojawiają się tam gatunki obce i inwazyjne. Trawy, krzewy i drzewa, które samoistnie wyrosną na takiej działce, zmagazynują więcej CO2 niż posadzony "pielęgnowany" las - zwraca uwagę Mikołaj Siemaszko, który powołuje się na Poradnik Lokalnej Przyrody autorstwa Pawła Pawlaczyka i Andrzeja Jermaczka.
Łatwa droga do wycinki
Sprawy nie ułatwia też fakt, że wielokrotnie nowelizowana ustawa o ochronie przyrody ułatwia wycinkę drzew właścicielowi gruntu. Zgodnie z jej zapisami może sięgnąć za topór, jeżeli wycina je pod cele inne niż związane z prowadzeniem działalności gospodarczej.
Wycinkę trzeba jednak zgłosić, jeżeli zamierzamy je sprzedać lub przekroczy pewne określone przez przepisy wymiary. Urząd musi dowiedzieć się o zamiarze wycięcia drzewa, jeżeli obwód pnia na wysokości 5 cm przekracza:
- 80 cm - w przypadku topoli, wierzb, klonu jesionolistnego oraz klonu srebrzystego;
- 65 cm - w przypadku kasztanowca zwyczajnego, robinii akacjowej oraz platanu klonolistnego;
- 50 cm - w przypadku pozostałych gatunków drzew.
Nadchodzi "lex Izera"
Kwestia wycinki drzew pod inwestycje to problem ogólnopolski, co pokazuje ustawa specjalna "lex Izera", która przed kilkoma tygodniami wyszła z Sejmu. Ułatwi ona wycinkę drzew pod budowę fabryki aut elektrycznych. Krytyki temu rozwiązaniu nie szczędzi Zbigniew Karaczun.
- Ta ustawa jest niezgodna z interesem publicznym. Oddaje ona za darmo tereny leśne, które są własnością publiczną, pod inwestycje komercyjne. To jest po prostu skandal i prywatyzacja lasów - ocenia nasz rozmówca.
Według niego przed jej wejściem w życie na interwencję zdecyduje się Komisja Europejska. W przypadku "lex Izery" Bruksela dopatrzyć się może znamion niedozwolonej pomocy publicznej.
- Widzę w tym podejście podobne, jak w czasach socjalizmu. "Lex Izera" to ustawa wyjęta z czasów Gierka. Władza wychodzi z założenia, że nie liczą się koszty społeczne, ekonomiczne czy środowiskowe. Ważne, że my mamy pomysł, my ten pomysł zrealizujemy i nikt nam w tym nie przeszkodzi - punktuje ekspert Koalicji Klimatycznej.
Wymienia też inne pomysły rządu, które ten wdrożył bez oglądania się na środowisko. Jakie? Na przykład dwie wieże węglowe elektrowni C Ostrołęka, na które - przed wstrzymaniem inwestycji - przeznaczono 1,5 mld złotych. Innym przykładem jest przekop mierzei Wiślanej, który - zdaniem Zbigniewa Karaczuna - nie zwróci się (kosztować ma 2 mld złotych) a zaszkodzi środowisku.
- Rząd może ustawą zrobić wszystko, w tym zabrać społeczeństwu tereny zieleni i przeznaczyć na swoje cele, które uznaje za ważniejsze. To otwiera też drogę do kolejnych tego typu specustaw. Być może ktoś kiedyś w ten sposób wymyśli, że w środku Puszczy Białowieskiej postawimy pomnik Lecha Kaczyńskiego - kończy ekspert.