- Wszystkie hotele regularnie borykają się z problemem znikających sprzętów. Wynajęcie pokoju na kilka nocy nie oznacza kupna znajdujących się w nim przedmiotów - przypomina Monika Murawska, dyrektor generalna hotelu Hilton Świnoujście Resort&Spa, zapytana przez money.pl o ten proceder.
Serwis noclegi.pl przeprowadził dwa lata temu badanie, z którego wynikało, że aż 81 proc. właścicieli hoteli i pensjonatów przyznaje, że w sezonie doszło do kradzieży w ich obiektach. Rzadko trafiają one jednak na policję, bo aż 43 proc. właścicieli deklarowało, że kontaktuje się z gościem i prosi o zwrot zabranej rzeczy lub zapłacenie za nią. Niemal drugie tyle (41 proc.) przyznało jednak, że nie robi nic, traktując tego typu straty jako koszt wpisany w prowadzenie tego biznesu.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Hotelowe kradzieże to plaga
Co ginie z hoteli? Wszystko. Od szlafroków i ręczników, przez suszarki do włosów, narzuty, obrazy ze ścian po... żarówki wykręcane z lamp. I nie są to przykłady wymyślone - wszystkie znajdziemy w raporcie ze wspomnianego wyżej badania wśród hotelarzy.
W innej odsłonie posezonowego badania platformy Noclegi.pl okazało się, że w pierwszej trójce "znikającego" wyposażenia obiektów hotelowych są:
- kosmetyki (nie chodzi o miniaturki)
- ręczniki
- sztućce.
Tuż za podium znalazły się wówczas pościele i sztućce. Ginęły też telewizory LCD, komputery z recepcji, dekodery, czajniki, tostery. W przypadku tych ostatnich można mówić wprost o kradzieży. Wskazywano wówczas, że zginąć potrafi też na przykład sprzęt z ogrodu pensjonatu, czego przykładem była ważąca 200 kg odśnieżarka.
Brytyjski dziennik "The Guardian" pisał w 2020 r., że fantazja hotelowych gości potrafi wprawić wytrawnych złodziei sklepowych w zakłopotanie. Giną bezprzewodowe głośniki czy ceramiczne misy. Słynne są już doniesienia o tym, jak z hotelu Four Seasons Beverly Wilshire, znanego jako miejsce akcji filmu "Pretty Woman" z Julią Roberts, goście hotelowi ukradli... marmurowy kominek.
- Istnieje poczucie uprawnienia. Gość myśli: "przepłaciłem za ten pokój i to, co w nim jest, jest moje". A wszystko, co można wcisnąć do walizki, wydaje się dozwolone - mówił Peter Greenberg, znawca tematu, w rozmowie z "Guardianem".
Co ginie z hotelowych pokoi?
Branża hotelowa jest innego zdania. Monika Murawska wyjaśnia sprawę krótko.
Podobnie jak nie zabieramy ze sobą, co oczywiste, telewizora, tak i nie powinniśmy brać do domu szlafroka, poduszki, wieszaka, czy nawet - to autentyczny przypadek - przytwierdzonego do ściany dozownika na mydło - wylicza.
Ostrzega, że zgodnie z procedurą przy wymeldowaniu gość zostanie za zabrane wyposażenie obciążony.
Nie powinno dziwić, że w hotelach można się spotkać z informacjami, na przykład w postaci niewielkich zadrukowanych etykiet. Znajdziemy je m.in. na wieszakach ze szlafrokami albo parasolami, informującymi, że ten sprzęt jest własnością hotelu, a zainteresowane osoby mogą go kupić na recepcji. Inne hotele w dyskretny sposób informują, że za brakujące wyposażenie hotelu obiekt obciąży kartę kredytową gościa nawet po wymeldowaniu.
Co można zabrać z hotelowego pokoju?
Są jednak i takie przedmioty, które wolno bez żadnych konsekwencji z pokoju hotelowego zabrać ze sobą.
- Nie ma przeciwwskazań, żeby zabrać ze sobą przedmioty o charakterze jednorazowym: kosmetyki, kapcie, a nawet niewypitą kawę lub herbatę, jeśli na przykład komuś torebka z herbatą przyda się w podróży - dodaje dyrektor generalna hotelu Hilton Świnoujście Resort&Spa.
Marcin Walków, dziennikarz i wydawca money.pl