Premier Mateusz Morawiecki na antenie TVN24 przyznał, że za kilka tygodni rząd będzie dyskutował o efektach obowiązywania od ponad roku ustawy ograniczającej handel w niedziele. Zapytany, czy wyobraża sobie złagodzenie zakazu, np. do dwóch niedziel w miesiącu, odparł, że jego "wyobraźnia jest w tym zakresie głęboko sięgająca" i "wyobraża sobie zmiany".
Szef rządu wyjaśnił, że gdy wprowadzano ustawę o zakazie handlu, postawiono przed nią dwa cele. Pierwszym z zadań była "funkcja społeczna związana z pracownikami, którzy chodzili do pracy w niedziele, ale już nie muszą". To zadanie w dużej mierze zostało zrealizowane.
Gorzej z drugim celem, czyli promocją małego handlu pozostajęgo w polskich rękach. Mateusz Morawiecki powołał się na historię gospodarczą ostatnich 100 lat i wskazał, że każde z państw, którego dobrobyt w tym okresie znacząco wzrósł, posiadało handel detaliczny w rękach rodzimych . - U nas ewolucja gospodarcza doprowadziła do tego, że niepolskie sklepy i galerie wielkopowierzchniowe zdominowały handel. Takim cichym marzeniem było, by dzięki ustawie małe polskie sklepy rosły w siłę. Pierwsze analizy pokazały, że tak się nie stało - powiedział.
Co ciekawe, w Sejmie leży projekt ustawy autorstwa posłów PiS dot. zmian w zakazie handlu, ale jego treść pozostaje na razie tajemnicą dla opinii publicznej. Ewentualna decyzja o liberalizacji może doprowadzić do powąznego sporu rządu z "Solidarnością".
Nie znamy jeszcze analiz rządu, jednak ZPP od kilku tygodni alarmuje, że zakaz handlu doprowadził do upadku być może nawet kilku tysięcy sklepów. Z drugiej jednak strony, ta liczba nie odbiega znacząco od upadłości w poprzednich latach.
Zakaz handlu ma już rok. Polacy stracili cierpliwość
Ciekawsze wydają się badania przeprowadzone przez Maison&Partners, które pokazują, że kolejne zaostrzenia zakazu tylko denerwują Polaków. Co istotne, niemal połowa pracowników handlu jest przeciwna ustawie w jej obecnym kształcie.
Masz newsa, zdjęcie lub filmik? Prześlij nam przez dziejesie.wp.pl