10 866 zł - tyle w drugim kwartale kosztował średnio metr nowego mieszkania w Gdyni. Jednak gdy dochodziło do zakupu, klienci w tym mieście płacili już średnio 8622 zł. To oznacza, że na zakupie nowego lokum można oszczędzić zwykle 2270 zł na metrze kw. - wynika z analizy Cenatorium dla money.pl.
Przeciętne nowe mieszkanie ma według GUS ok. 53 metr kw. A zatem w Gdyni można średnio obniżyć cenę nawet o ponad 120 tys. zł względem początkowej oferty.
Jak jest w innych miastach? W Warszawie, kupując nowe mieszkanie, klient może zejść z ceny średnio o ok. 900 zł na metrze. W przypadku mieszkań używanych w stolicy będzie to już ponad 1,2 tys. zł. Nie trzeba zatem być wytrawnym negocjatorem, by obniżyć cenę przeciętnego, używanego mieszkania w stolicy o 63 tys. zł.
W Gdańsku nowe mieszkania sprzedaje się zwykle o z rabatem w wysokości 1,5 tys. zł za metr względem pierwszej ceny. Na tych używanych lokalach można z kolei wynegocjować średnio 1,8 tys.
Jeśli chodzi zaś o stolicę Małopolski to "krakowskim targiem" można cenę średnio opuścić o prawie 1,5 tys. zł w przypadku mieszkań nowych i o ponad 2,1 tys. zł w przypadku tych z rynku wtórnego.
Sporo można wynegocjować we Wrocławiu, ale tylko w przypadku mieszkań z rynku pierwotnego - ok. 1,2 tys. zł. Na rynku wtórnym negocjacje oznaczają zwykle opuszczenie pierwotnej ceny o niecałe 500 zł.
Obniżenie ceny o ponad tysiąc zł jest również trudne w Poznaniu oraz Łodzi.
Jak negocjować, by zapłacić jak najmniej
Mariusz Kurzac z Cenatorium nie dziwi się, że największą obniżkę można wynegocjować właśnie w Gdyni.
- To duży rynek, zwłaszcza jeśli chodzi o mieszkania przeznaczone na wynajem. Jest tam duży ruch na rynku sprzedaży mieszkań - tłumaczy.
Ekspert jednak dodaje, że niezależnie od miasta i typu nieruchomości właściwie zawsze jest pole do negocjacji. O czym więc warto pamiętać?
- Przede wszystkim warto przyjść przygotowanym na spotkanie ze sprzedawcą. Na przykład zamówić wcześniej raport o cenach nieruchomości w okolicy. Wtedy łatwo jest powiedzieć: "pan proponuje tyle, ale ja wiem, że na tej ulicy sprzedaje się lokale za dużo mniej" - opowiada Kurzac.
Ekspert dodaje, że sprawdza się też metoda "szukania mankamentów".
- Klient po prostu wskazuje wady nieruchomości. Mieszkanie może być na przykład ciemne, położone zbyt blisko ulicy, położone za daleko od sklepu, albo tuż przy głównej ulicy. Wady zawsze się znajdą. I zwykle wymieniając je, można coś utargować - mówi dyrektor zarządzający Cenatorium.
Jeśli chodzi o mieszkania deweloperskie, to Kurzac radzi skorzystać z usług profesjonalnych firm, zajmujących się odbieraniem mieszkań. Specjalista zawsze dostrzeże wady, które umkną laikowi. Zobaczy na przykład, czy ściany są wykonane poprawnie albo czy okna są na pewno szczelne. Jeśli zdarzą się niedociągnięcia, klient jest w lepszej pozycji negocjacyjnej.
Czytaj też: Kupują mieszkania tylko po to, by je odsprzedać. Kilkadziesiąt tysięcy do ceny na dzień dobry
- Jeśli chodzi o rynek wtórny, zawsze argumentem może być stara kuchnia czy nieodświeżona łazienka - uważa Kurzac. Jak dodaje, czasem klienci używają nawet argumentu, że w kupowanym mieszkaniu trzeba będzie od razu wymienić stare klamki czy kontakty.