W czerwcu, wbrew zapowiedziom minister klimatu Pauliny Henning-Kloski, która zapewniała, że wzrost na rachunkach nie przekroczy 30-40 zł miesięcznie, do wielu osób trafiły pisma o podwyżkach za energię wynoszących od 60 do 80 proc.
Zamieszanie wynika z tego, że spółki energetyczne rozesłały pisma jeszcze przed wejściem w życie nowych przepisów, które złagodziły wzrost cen za energię. Minister Hennig-Kloska w związku z tym zaapelowała do przedsiębiorstw energetycznych o korektę rachunków.
Nie po to rząd podejmował działania, by ratować obywateli przed dużymi podwyżkami cen energii, by teraz martwić się horrendalnymi podwyżkami, które są w części prognoz, a których w rzeczywistości nie ma - napisała w mediach społecznościowych.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Będzie można uzyskać znaczną nadpłatę
Jak korekta rachunków będzie wyglądać w praktyce?
Konrad Mróz, rzecznik prasowy PGE w odpowiedzi na to pytanie wyjaśnia, że w czerwcu wiele osób otrzymało prognozowane rachunki uwzględniające cenę energii zaakceptowaną przez prezesa URE na poziomie 739,3 zł za MWh.
- Taka stawka została przyjęta przed podpisaniem przez prezydenta ustawy o bonie energetycznym, ustalającej maksymalną cenę za energię elektryczną na poziomie 500 zł za MWh, która ma obowiązywać od lipca do końca roku - zaznacza.
Obecnie jego zdaniem możliwe są więc dwie opcje.
Pierwsza zakłada możliwość rozliczenia się według ceny zawartej w prognozie. Z kolei kolejna faktura uwzględniająca rzeczywiste zużycie rozliczana będzie już według nowych stawek - tłumaczy przedstawiciel PGE.
W kolejnych rozliczeniach będzie można uzyskać więc znaczną nadpłatę. Dodatkową korzyścią jest fakt, że w fakturach rozliczanych po 1 lipca odjęta będzie także opłata mocowa, która została zawieszona w drugiej połowie tego roku.
Z analizy prezesa URE wynika, że pomoże to ograniczyć wzrost opłat dla gospodarstw domowych nawet o około 25 proc.
Co powinny zrobić osoby, które nie chcą teraz płacić wyższych kwot za energię?
Rzecznik PGE odpowiada, że w takim wypadku mogą skorzystać z drugiego rozwiązania, czyli korekty prognozowanego rachunku.
- Powinny zwrócić się do sprzedawcy o korektę prognozy z uwzględnieniem nowych stawek, które weszły w życie od 1 lipca - tłumaczy.
Nie trzeba składać żadnych oświadczeń
Z kolei Tauron informuje money.pl, że od lipca nowa cena maksymalna za energię będzie stosowana w rozliczeniach z klientami firmy automatycznie. Nie trzeba będzie składać żadnych oświadczeń.
Jednocześnie spółka przyznaje, że "w przypadku osób rozliczających się na podstawie prognoz, wyliczenia obejmujące okres od lipca 2024 r. w momencie ich wystawienia mogły nie uwzględniać niedawno wprowadzonych rozwiązań osłonowych".
Tauron podkreśla, że faktury rozliczeniowe "będą uwzględniały wszystkie rozwiązania ustawowe ograniczające ceny energii elektrycznej".
W praktyce oznacza to, że cena energii netto na skorygowanej fakturze nie powinna być wyższa niż 50 gr za 1 kWh (czyli do ustawowego poziomu przyjętego od lipca). Dodatkowo, jak już wspomnieliśmy wyżej, wysokość opłaty mocowej powinna wynosić 0 zł.
Enea nie planuje masowej wysyłki korekt
Tymczasem Enea ze względu na wysokie koszty związane z przygotowaniem i wysyłką korekt, nie planuje masowych korekt dla faktur wystawianych na prognozach przed wejściem w życie ustawy o bonie energetycznym.
– Jednocześnie w przypadku ewentualnych zgłoszeń i wniosków składanych indywidualnie przez klientów, wszystkie tego typu sprawy będą na bieżąco rozpatrywane i realizowane – zapewnia money.pl Piotr Ludwiczak, rzecznik prasowy Enei.
Niektórzy odczują ulgę w portfelach
Nowe stawki energii obowiązujące od lipca do końca tego roku będą dla niektórych grup bardzo korzystne.
Na pewno będzie to dobre rozwiązanie dla tych, którzy konsumują dużo energii, ponieważ od lipca nie obowiązują progi zużycia. Zyskać na tym mogą np. gospodarstwa domowe liczące wiele osób. Potencjalnie z tego powodu będą płacić mniej - tłumaczy Konrad Mróz.
Ulgę w portfelach odczują także:
- użytkownicy pomp ciepła,
- posiadacze pojazdów elektrycznych, mieszczący się w taryfie G11, zużywający więcej energii niż przeciętne gospodarstwa domowe, czyli więcej niż 2 MWh w skali roku.
Nie będą musieli płacić - tak jak dotąd po przekroczeniu limitu - stawki 693 zł za MWh (tyle wynosiła w pierwszej połowie roku cena maksymalna dla wszystkich odbiorców uprawnionych), tylko 500 zł za MWh.
Sumarycznie posiadacze pomp ciepła zapłacą więc w tym roku niższe rachunki niż w poprzednim.
Wniosek o bon energetyczny do końca września
Drugą grupą odbiorców, która może liczyć na spore oszczędności, będą osoby, które kwalifikują się do skorzystania z bonów energetycznych. Jeżeli ktoś zużywa niewiele energii i dostanie wsparcie w formie bonu energetycznego, może sporo zaoszczędzić.
Przypomnijmy, bon energetyczny będzie przysługiwał jednoosobowemu gospodarstwu domowemu, w którym przeciętny dochód za 2023 r. nie przekraczał 2500 zł oraz rodzinie wieloosobowej, w której wysokość przeciętnego dochodu na osobę nie przekraczała w ubiegłym roku 1700 zł.
Wsparcie ma być wypłacone blisko 3,5 mln gospodarstw domowych w Polsce. Aby dostać pieniądze, trzeba będzie złożyć jednak wniosek w okresie od 1 sierpnia do 30 września 2024 r. do wójta, burmistrza lub prezydenta miasta.
Urząd na jego rozpatrzenie będzie miał 60 dni. Wypłata powinna być zrealizowana w tym roku lub na początku przyszłego.
Pieniądze z bonu energetycznego obejmą także tych, którzy przekraczają kryterium dochodowe. Obowiązywać będzie wówczas zasada "złotówka za złotówkę". To oznacza, że bon energetyczny będzie przyznawany po przekroczeniu kryterium dochodowego, ale będzie pomniejszony o kwotę tego przekroczenia.
Minimalna wartość wypłacanych bonów energetycznych ma wynieść 20 zł. Poniżej tej kwoty wsparcie nie będzie wypłacane.
Uwolnienie cen pod znakiem zapytania
Przypomnijmy, do końca czerwca 2024 roku maksymalna cena energii wynosiła 412 zł za MWh. W tym czasie obowiązywały także określone limity zużycia. Od lipca do końca roku ceny będą nadal zamrożone, ale na poziomie 500 zł za MWh i bez limitów zużycia.
W 2025 r. możemy zobaczyć na rachunkach już uwolnione ceny energii. Od stycznia przyszłego roku sprzedawcy energii będą mogli teoretycznie stosować taryfy zatwierdzone przez prezesa URE, czyli obowiązujące od lipca 2024 do końca do 2025 roku, ale już bez mechanizmów osłonowych.
Nie jest to jednak przesądzone. Niedawno minister Paulina Hennig-Kloska w rozmowie z money.pl zapowiedziała, że chce zamrożenia cen energii na następny rok. - Chciałabym utrzymać poziom cen prądu z tego roku, czyli 500 zł za 1 MWh dla gospodarstw domowych i 693 zł dla małych firm i odbiorców ze sfery publicznej. Chcemy także przedłużyć na przyszły rok bon energetyczny - powiedziała.
Agnieszka Zielińska, dziennikarka money.pl