Wraz z nadejściem słonecznych dni rozpoczęły się wyłączenia farm fotowoltaicznych. Do takich sytuacji dochodzi np. w weekendy, gdy produkcja energii z fotowoltaiki jest duża, a pobór energii ograniczony, bo duży przemysł nie jest w stanie wtedy jej odebrać.
Polskie Sieci Elektroenergetyczne (PSE) zarządzają wtedy przymusowe odłączanie fotowoltaiki od sieci. Podkreślmy: chodzi o elektrownie fotowoltaiczne, a nie prywatne, przydomowe instalacje. Zgodnie z prawem UE za wyłączenia właścicielom farm fotowoltaicznych przysługują rekompensaty za czas, w którym musieli przymusowo ograniczyć produkcję prądu.
Ale wielu właścicieli elektrowni fotowoltaicznych nie mogło dotąd na nie liczyć. Dostawali odmowy od operatorów, którzy zasłaniali się zapisami umowy.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Odpowiedź ws. rekompensaty dostał po roku
Właściciel jednej z firm zajmujących się produkcją prądu z fotowoltaiki, która otrzymała odmowę, przesłał naszej redakcji pismo, jakie otrzymał od operatora. Nie podajemy nazwy firmy, gdyż przedsiębiorca nadal podejmuje w tej sprawie starania. Warto dodać, że odpowiedź ws. rekompensaty nadeszła po roku od złożenia przez niego wniosku o wypłatę.
"W odpowiedzi na państwa wniosek o rekompensatę (...) w wyniku jego rozpatrzenia, w świetle oświadczenia pozyskanego od operatora systemu dystrybucyjnego (OSD), do którego sieci jest przyłączona państwa instalacja PV, informujemy, że nie przysługuje państwu prawo do rekompensaty finansowej z tytułu redysponowania nierynkowego PV w zakresie objętym wnioskiem" - czytamy w odpowiedzi.
Operator powołuje się dalej na zapisy umowy podpisanej z firmą, w której zaakceptowała ona umowę przyłączeniową "niegwarantującą niezawodne dostawy energii".
Takie zapisy są podsuwane producentom OZE w umowach, które nie podlegają negocjacji - mówi Tomasz Wiśniewski, prezes Pracowni Finansowej i inwestor w branży OZE.
Wyjaśnia, że na tej podstawie są odrzucane wnioski o rekompensaty, mimo że firmy z branży OZE mają do nich prawo.
Jego zdaniem problem jest o tyle poważny, że wyłączenia zdarzają się coraz częściej. Taka sytuacja naraża więc producentów OZE na straty.
PSE interweniuje. Przyznaje prawo do rekompensat
Poprosiliśmy PSE o wyjaśnienia. Dowiedzieliśmy się, że "rekompensaty są sukcesywnie wypłacane wszystkim podmiotom, które ograniczyły swoją generację zgodnie z poleceniem PSE i które zgłosiły kompletny i poprawnie wypełniony wniosek".
Dotyczy to zwłaszcza tych, których umowy z operatorami systemów dystrybucyjnych nie zawierają wspomnianych wcześniej zapisów "o braku gwarancji niezawodnych dostaw energii" - przekazał nam Maciej Wapiński z biura prasowego PSE.
Wyjaśnił także, jak przebiega proces starania się o rekompensaty. Jeżeli operatorzy potwierdzą, że ich umowy z właścicielem fotowoltaiki nie zawierają zapisów wyłączających gwarancje niezawodnych dostaw, rekompensata jest przyznawana i wypłacana przez PSE.
"Jeżeli jednak OSD (operator sieci dystrybucyjnej - przyp. red) stwierdził, że takie zapisy znajdują się w umowie, PSE odmawiały wypłat" - przyznał Wapiński.
Zaznaczył jednocześnie, że jeśli właściciel fotowoltaiki zgłosił w przypadku odmowy reklamację, argumentując, że jego umowa nie zawiera zapisów o wyłączeniu z rekompensaty, to "PSE pozyskiwały wówczas dodatkowe informacje i wyjaśnienia od OSD. Po analizie i weryfikacji PSE uznają taką reklamację i przyznają prawo do rekompensaty" - poinformował money.pl.
Jak ustaliliśmy, do wszystkich wytwórców fotowoltaiki, którym w pierwszym kroku odmówiono wypłat, zostały już wysłane pisma uznające ich prawo do nich.
"Część z nich została już zaakceptowana przez wytwórców i wypłacona. Zapisy umów były weryfikowane jednorazowo, jeżeli więc w przyszłości dany wytwórca otrzyma i wykona polecenie redukcji na polecenie PSE, będzie mógł ubiegać się o rekompensatę - podkreśla przedstawiciel PSE.
"Zapisy w umowach są częstą praktyką"
Przemysław Kałek z kancelarii Radzikowski Szubielska, należącej do Stowarzyszenia Branży Fotowoltaicznej Polska PV, twierdzi, że zapisy "niegwarantujące niezawodne dostawy energii" są częstą praktyką w umowach podpisywanych z właścicielami fotowoltaiki.
W początkowym okresie rozwoju rynku OZE, przy małym nasyceniu sieci elektroenergetycznych instalacjami, ryzyko wprowadzenia ograniczeń wydawało się wytwórcom niewielkie, dlatego zgadzano się na takie zapisy. Obecnie, przy rosnącej liczbie źródeł OZE i przydomowych instalacji prosumenckich, operatorzy systemów energetycznych coraz częściej sięgają jednak po ten instrument - wyjaśnia Kałek.
Według niego pozwalają im na to przepisy, zarówno krajowe, jak i unijne.
- Receptą na to jest rozbudowa sieci energetycznych, a także wdrożenie tzw. redysponowania rynkowego - uważa prawnik.
O co chodzi?
- W ramach tego instrumentu operatorzy sieci będą ograniczać produkcję energii z OZE na zasadach rynkowych. Dopiero po wyczerpaniu tych mechanizmów, będą uprawnieni do wprowadzania ograniczeń w produkcji na zasadach nierynkowych, poprzez wydawanie poleceń przez PSE, tak jak ma to obecnie miejsce - tłumaczy nasz rozmówca.
Rekompensaty dla farm, nie dla prosumentów
Do wyłączeń przydomowych instalacji, czyli tzw. prosumentów dochodzi z innych przyczyn niż w przypadku farm fotowoltaicznych. Żadna z poleconych przez PSE redukcji mocy, o których wspominamy na początku, nie dotyczyła prosumentów.
Zwykle wyłączenia prywatnych instalacji zdarzają się latem, gdy duże nasłonecznienie powoduje nagły wzrost napięcia w sieci obciążonej przez innych prosumentów. Gdy napięcie przekroczy 253 V, automatycznie powinny wyłączać się tzw. falowniki zabezpieczające prywatną instalację.
Niedawno informowaliśmy, że po wejściu taryf dynamicznych operator systemu będzie mógł zaproponować prosumentowi w umowie możliwość zainstalowania urządzeń, które posłużą do ograniczania ilości wprowadzanej energii w sytuacji, gdy system elektroenergetyczny nie radzi sobie z jej nadmiarem.
Jeśli właściciel instalacji się na to zgodzi, zakład energetyczny, z którym prosument ma podpisaną umowę, będzie mógł mu ją wyłączyć zdalnie. Do takiej sytuacji może dojść, gdy produkcja energii z fotowoltaiki będzie na tyle duża, a zapotrzebowanie małe - w efekcie cena energii może spaść poniżej zera.
W takim wypadku operator zdalnie wyłączy mu instalację fotowoltaiczną, aby właściciel paneli nie dopłacał do produkowanej przez siebie energii.
Według ustawy o OZE prosumenci to osoby, które posiadają instalacje o łącznej mocy zainstalowanej nie większej niż 50 kW. Ta grupa nie może jednak liczyć na rekompensaty. Mogą je otrzymać tylko podmioty, które nie są prosumentami i sprzedają nadwyżki produkowanej przez siebie do sieci energii w zakresie prowadzonej działalności gospodarczej, czyli farmy fotowoltaiczne.
Firmy dostają zalecenia ws. fotowoltaiki
"Marnotrawstwo taniego prądu"
Tylko w marcu tego roku PSE sześciokrotnie ograniczały moc instalacji fotowoltaicznych. Wówczas w polskim systemie energetycznym energii było więcej, niż wynikało to z jego potrzeb.
Zdaniem ekspertów wyłączanie fotowoltaiki to droga donikąd. Krzysztof Kochanowski, prezes Polskiej Izby Magazynowania Energii, uważa, że to "marnotrawstwo ogromnych ilości taniego prądu".
Wini archaiczny system energetyczny, który pozwala operatorowi jednym przyciskiem wyłączyć źródła OZE. Tymczasem tę energię można zamienić na inną.
- Można ją także zmagazynować, nawet na kilka godzin, gdy nadwyżki mocy już nie będzie - wskazywał niedawno w rozmowie z "Gazetą Wyborczą".
Grzegorz Wiśniewski, prezes Instytutu Energetyki Odnawialnej, przypomina, że do wyłączeń instalacji OZE dochodzi nie tylko w Polsce, ale także w całej UE.
- Najczęściej taka decyzja jest podejmowana w sytuacji, gdy na rynku mocy nie da się zbilansować podaży i popytu. Trzeba zrobić wszystko po stronie planowania i zarządzania źródłami wytwórczymi, aby takie redukcje były ostatecznością - podkreśla.
Agnieszka Zielińska, dziennikarka money.pl