Splot kilku czynników sprawił, że zamiast prognozowanej nadpodaży ropy, na światowym rynku w 2024 r. może wystąpić niewielki deficyt surowca - informuje Międzynarodowa Agencja Energetyczna.
Z raportu wynika, że światowa produkcja ropy naftowej w pierwszym kwartale tego roku spadnie o 870 tys. baryłek dziennie w porównaniu z czwartym kwartałem 2023 r. Z kolei prognozowany popyt wzrosnąć ma na świecie o 110 tys. baryłek.
Zmiana prognoz to efekt m.in. wydłużenia cięcia produkcji przez kraje OPEC+ do końca czerwca, a także rosnący popyt, wynikający z większego zużycia paliw przez statki, które omijają Morze Czerwone, gdzie jednostki są atakowane przez jemeńskich bojowników Huti, wspieranych przez Iran.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Armatorzy wolą płynąć dłuższą, a także droższą ze względu na zużycie paliwa trasą wokół Afryki. Bloomberg podaje, że z tego szlaku korzysta o 85 proc. więcej statków niż w pierwszej połowie grudnia 2023 r.
Huti oraz OPEC+ mieszają na globalnym rynku ropy
IEA wskazuje, że zapasy ropy naftowej na lądzie są najniższe "co najmniej od 2016 r.". Rekordowe ilości surowca znajdują się na szlakach morskich przez wydłużony czas dostaw trasą wokół Przylądka Dobrej Nadziei w Republice Południowej Afryki.
Celem ograniczenia produkcji ropy przez kraje OPEC+ było utrzymanie lub podniesienie cen surowca. Decyzja przynosi spodziewane skutki. Reuters informuje w czwartek, że kontrakty na ropę Brent na maj wzrosły o 0,83 proc. do 84,37 dol., a amerykańska ropa West Texas Intermediate podrożała o 1,1 proc. do 80,6 dol.
Efekty cięć np. w Rosji i Arabii Saudyjskiej mają jednak niwelować większe dostawy ze Stanów Zjednoczonych, Brazylii, Kanady i Gujany.