W piątek 9 lutego w całej Polsce będą protestować rolnicy. To część ogólnoeuropejskiego sprzeciwu sektora wobec planów i decyzji UE.
Rolnicy chcą w piątek zablokować wszystkie przejścia graniczne z Ukrainą, a także drogi i autostrady w całej Polsce - tak wynika z oświadczenia NSZZ Rolników Indywidualnych "Solidarność".
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Nad koordynacją protestów czuwa Instytut Gospodarki Rolnej. To on tworzy m.in. słynną już mapę protestów. To think thank, którego prezesem jest Szczepan Wójcik - rolnik, hodowca norek, jeden z potentatów branży futrzarskiej. Jego nazwisko padało m.in. w kontekście sporu o "Piątkę dla zwierząt", którą forsował PiS.
Dlaczego rolnicy protestują? Wskazują na Ukrainę i Zielony Ład
Monika Przeworska, dyrektor Instytutu Gospodarki Rolnej, w rozmowie z money.pl wyjaśnia, że powodem protestu rolników są przede wszystkim dwie kwestie. Sprzeciw wobec napływowi żywności z Ukrainy i wymogów narzucanym rolnikom w ramach europejskiego Zielonego Ładu.
- Rolnicy wychodzą na ulice ze względu na dwa obszary, które powodują, że bycie rolnikiem jest bardzo trudnym zadaniem. Pierwszy to kwestia handlu pomiędzy Ukrainą a Unią Europejską. Jak wszyscy wiemy, UE ma tu pełną kompetencję do kreowania tego, jak wygląda nasza polityka celna - mówi Przeworska.
Tu jeden z głównych zarzutów branży dotyczy okresów referencyjnych, na podstawie których wyznaczane mają być poziomy kontyngentów. O co chodzi?
Tzw. kontyngenty taryfowe pozwalają na przywóz określonej ilości produktu po niższych stawkach celnych. Unia chce, by w przypadku produktów z Ukrainy okresem referencyjnym były lata 2022 i 2023. To rozwiązanie nie podoba się m.in. Ministerstwu Rolnictwa, które uważa, że właściwe byłyby lata 2021-2023. Także rolnicy uważają, że trzyletni okres jest bardziej sprawiedliwy.
Zdaniem Moniki Przeworskiej rozwiązanie wskazane przez UE uniemożliwi ochronę europejskiego rynku.
Poza tym jest całe gros produktów, których te regulacje nie dotknęły, będą więc mogły swobodnie trafiać na terytorium UE. Trzeba wymienić i miód, i jajka, i etanol, owoce jagodowe. Na dobrą sprawą gdybyśmy przeanalizowali sektor po sektorze, to w każdym znajdziemy jakieś problemy w związku z tą liberalizacją handlu - dodaje nasza rozmówczyni.
"Rolnicy popierają walkę o klimat, ale"
Druga kwestia, której dotyczą protesty, to konkurencyjność. Przedstawicielka Instytutu Gospodarki Rolnej ocenia, że unijni rolnicy nie mają szans, by rywalizować z rolnikami z Ukrainy - głównie z powodu obostrzeń, które narzuca Zielony Ład.
- Unia Europejska upatruje w rolnikach z jednej strony źródło dodatkowych pieniędzy, a z drugiej "chłopca do bicia", na którego trzeba przerzucić cały ciężar walki o neutralność klimatyczną UE - uważa Przeworska.
Podkreśla, że wiele elementów nowego Zielonego Ładu, które w warstwie ideologicznej są słuszne, "w szczegółach okazują się po prostu szaleństwem". Precyzuje, że rolnicy popierają walkę o klimat, ale "nie mogą zgodzić się na to, by przekładało się to na zupełnie absurdalne żądania".
- Słyszymy o ograniczeniach możliwości stosowania pestycydów, o konieczności ugorowania ziemi, o tym jak każde gospodarstwo w Europie ma funkcjonować, co na jakim polu uprawiać. Żaden rolnik chcący funkcjonować na europejskim wspólnotowym rynku nie może w pełni dysponować własną ziemią. Bo ogranicza go wiele obciążeń i nakazów, wytycznych, których musi dotrzymać, by na tym wspólnotowym rynku funkcjonować - ocenia Przeworska.
Z jednej strony UE robi wszystko, by produkcja europejskiego rolnika była prowadzona według najwyższych standardów. Ale jednocześnie była najdroższą. I w tym samym czasie każe się nam konkurować o miejsca na rynkach zbytu z producentami z Ukrainy, którzy nie podlegają tak rygorystycznym wymaganiom. Producenci z Ukrainy mają większość przywilejów państw członkowskich, a nie mają praktycznie żadnych obowiązków tożsamych z obowiązkami europejskich rolników. To dlatego protestuje cała Europa - wyjaśnia.
Rolnicy u bram Paryża. "Wybiła godzina prawdy"
"Protest nie ma charakteru antyrządowego"
Czego rolnicy oczekują od gabinetu Donalda Tuska? - Protest nie ma charakteru antyrządowego. Chcemy, by polski rząd zaangażował się bardziej w obronę polskich racji. Nie ma zgody i nie będzie zgody na ograniczanie produkcji roślinnej czy zwierzęcej, która w UE jest od dawna na cenzurowanym. Mówimy tu o zakazie utrzymywania zwierząt w klatkach czy nowej rezolucji dotyczącej transportu żywych zwierząt - wyjaśnia Przeworska.
Wiesław Gryn, przedstawiciel Oszukanej Wsi, w rozmowie z money.pl uważa, że ogólnoeuropejskie protesty zaczynają coś zmieniać.
Protesty zaczynają przynosić skutek, ale wciąż jest wiele do wywalczenia. Na wiele kwestii, przeciwko którym dziś protestujemy, rolnicy zwracali uwagę już podczas rozmów dotyczących wprowadzania Zielonego Ładu. W tym ja osobiście. Unijni urzędnicy nie chcieli słuchać w zaciszu gabinetów, to posłuchają przy palących się oponach - zaznacza.
On również zapewnia, że rolnicy rozumieją potrzebę reformowania branży i troski o klimat. Dodaje jednak zaraz, że "Unia musi zachować zdrowy rozsądek. Bo inaczej koszty produkcji, a co za tym idzie ceny w sklepach, polecą w kosmos".
- Współczesne rolnictwo nie jest tym samym rolnictwem, co kilka dekad temu. To nie jest rolnictwo, nie wiem, z "Konopielki". Rolnicy doskonale rozumieją, że muszą się dostosować do nowych realiów, albo wyginą jak mamuty. Tylko musimy przy tym pamiętać o jednym: Zielony Ład tak, ale jego wypaczenia nie. Musimy zachować zdrowy rozsądek - apeluje.
Rolnicy protestują w Europie. Dołączył kolejny kraj
- Rolnicy wierzą, że ich protesty przyniosą skutek, a decydenci usiądą do stołu - dodaje Monika Przeworska.
- Wiele kwestii można uznać jednak za alarmujące. Np. ogłoszony niedawno plan redukcji emisji CO2 o 90 proc. Władze UE wskazują, że rolnicy powinni pomyśleć m.in. o transformacji swoich traktorów na mniej emisyjne. W jaki sposób mają to zrobić? Przesiąść się na elektryczne traktory? Politycy powinni myśleć i o ochronie środowiska, i o rolnictwie bardziej realistycznie. I liczyć się z tym, że przynajmniej do wyborów do Parlamentu Europejskiego protestów będzie więcej. Nie ustąpimy - mówi Monika Przeworska.
Robert Kędzierski, dziennikarz money.pl