"Wszczynając dochodzenie ws. subsydiowania wyprodukowanych w Chinach samochodów elektrycznych w imię ograniczania ryzyka, jakie stanowią one dla europejskich firm motoryzacyjnych, Komisja Europejska nie tylko odstąpiła od obowiązujących norm światowego handlu, ale też zdradziła swoje uroczyste zobowiązanie, aby promować wolny i sprawiedliwy handel" - napisał w czwartek w komentarzu dla "China Daily" Mei Xinyu, badacz ze związanej z ministerstwem handlu Chińskiej Akademii Międzynarodowego Handlu i Współpracy Gospodarczej.
Jego zdaniem Unia Europejska przez ostatnie dekady powoli, acz skutecznie szła w stronę protekcjonizmu, co dało jej przydomek "Forteca Europa". "Polityka gospodarcza wspólnoty, którą coraz bardziej charakteryzują ograniczające innowacje regulacje, doprowadziła do spadku jej ekonomicznej żywotności i wpływu na świat" - dodał. Skontrastował podejście Unii do Chin, które w jego opinii są "odpowiedzialnym członkiem światowej społeczności handlowej".
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Xinyu odniósł się w ten sposób do trwającego sporu między Unią a Chinami dotyczącego nałożenia ceł na subsydiowane e-auta w Państwie Środka. Po dochodzeniu ws. subsydiowania KE stwierdziła, że Chiny dofinansowują produkcję samochodów elektrycznych, dzięki czemu mogą sprzedawać samochody po sztucznie zaniżonych cenach. Wzbudziło to w Unii obawy, że europejski przemysł motoryzacyjny stanie się kolejną branżą, która nie poradzi sobie z nieuczciwą konkurencją ze strony Chin. Obecnie np. 90 proc. paneli fotowoltaicznych sprzedawanych w UE pochodzi z Państwa Środka.
Cła na "elektryki", których nałożenie rozważa UE, wahają się między 7,8 proc. a 35,3 proc. To dodatek do już obowiązujących w UE 10-procentowych ceł na importowane samochody. Wysokość zależy od tego, w jakim stopniu dana firma była subsydiowana i czy współpracowała z KE w trakcie dochodzenia. Ma dotknąć nie tylko chińskie firmy, ale także koncerny spoza Chin, które produkują w Państwie Środka - np. amerykańska Tesla ma zostać objęta cłem w wysokości 7,8 proc.
Kluczowy rynek
Dla Chin dostęp do rynku europejskiego jest kluczowy. Europa jest bowiem głównym odbiorcą chińskich samochodów elektrycznych. Trafia tam ok. 40 proc. ich eksportu z Państwa Środka. Jest także jednym z ostatnich dużych i bogatych rynków, który pozostaje względnie otwarty. W ostatnich miesiącach USA i Kanada zapowiedziały wprowadzenie 100-procentowych ceł na import samochodów elektrycznych z Chin.
Z tego względu Pekin sprawę tę poruszał wielokrotnie na najwyższym szczeblu. Premier Hiszpanii Pedro Sanchez po spotkaniu na początku września z przywódcą Chin Xi Jinpingiem oznajmił, że "ponownie rozważa" stanowisko Madrytu w kwestii ceł i wezwał KE do "uniknięcia wojny handlowej" UE z Chinami.
Cło na chińskie elektryki. Bruksela podjęła decyzję
Słowa te poparł rzecznik niemieckiego rządu, określając je "kierunkiem, który podzielamy". Niemiecki przemysł motoryzacyjny jest silnie uzależniony od chińskiego rynku - ok. jedna trzecia eksportu samochodów z Niemiec jest przeznaczona do Państwa Środka.
W zeszłym tygodniu z wizytą do Berlina, Rzymu i Brukseli udał się chiński minister handlu Wang Wentao, który zapowiedział, że będzie negocjować porozumienie z Unią "do ostatniej minuty", aby przekonać wspólnotę do wycofania się z ceł. Jednak propozycja Pekinu, aby wprowadzić zobowiązania dotyczące cen sprzedawanych w UE chińskich pojazdów, została odrzucona. KE stwierdziła, że nie wyeliminują one szkodliwych skutków subsydiów.
Wkrótce decyzja
Ostateczne rozstrzygnięcie przyniesie głosowanie państw członkowskich, do którego musi dojść przed 10 października. Odrzucenie ceł wymagałoby tzw. większości blokującej, czyli "przeciw" musiałoby zagłosować przynajmniej 15 krajów reprezentujących 65 proc. ludności UE. Oprócz Hiszpanii i Niemiec swój sprzeciw sygnalizowały m.in. Słowacja i Węgry.