Umowa zlecenia jest dla wielu pracujących atrakcyjna formą współpracy. Wprawdzie nie gwarantuje zabezpieczenia emerytalnego, ale za to więcej pieniędzy na koniec miesiąca wpływa na konto zleceniobiorcy. Dziś jest tak, że osoba pracująca na umowie zleceniu płaci ZUS liczony do wysokości minimalnego wynagrodzenia. Od nadwyżki pracodawca nie odprowadza już składki.
Jeśli natomiast umowa zlecenia nie jest jedyną podstawą składek (bo zainteresowany ma też umowę o pracę w innej firmie), to jeśli na etacie zarabia co najmniej minimum ustawowe, to ZUS-u od zlecenia w ogóle się nie odprowadza. Przepisy mogą się jednak wkrótce zmienić – ostrzega "Dziennik Gazeta Prawna".
Jeśli zaczną obowiązywać regulacje, nad którymi pracuje PiS, w pierwszy ale być może i drugim wariancie, zatrudnieni zapłacą składkę w pełnej wysokości.
Po co zmiany? By zasilić konta pracownicze w ZUS-ie. Dzięki temu w przyszłości zleceniobiorcy będą mieć wyższe emerytury, ale odbędzie się to kosztem aktualnych zarobków. "DGP" szacuje, że w przypadku umowy na 3 tys. zł miesięcznie koszty składki wzrosną o ok. 300 zł. Pytanie, czy podwyżkę pracodawcy wezmą na siebie czy zrekompensują ja sobie z budżetu przeznaczonego na pracownika.
Na zmianie skorzysta ZUS, bo wyższe składki mogą oznaczać wpływy wyższe o ok. 3 mld zł.
Z danych GUS wynika, że na koniec września na zleceniu pracowało 1,1 mln osób.
Informator "DGP", jeden z członków rządu przekonuje, że zmiany mogą zacząć obowiązywać już w przyszłym roku.
Masz newsa, zdjęcie lub filmik? Prześlij nam przez dziejesie.wp.pl