We wtorek doszło do gwałtownego załamania złotego. Polska waluta straciła względem dolara, euro i innych głównych walut. Za jednego dolara po g. 11 trzeba płacić 4,37 zł. Oznacza to umocnienie kursu amerykańskiej waluty o ok. 1,2 proc. Jedno euro wyceniane jest na 4,68 zł, co przekłada się na osłabienie złotówki o blisko 1 proc.
O godzinie 14 widoczne było umocnienie złotego. Cena jednego dolara osiągnęła cenę 4,35 zł, a jednego euro 4,66 zł. Nie wiadomo jeszcze, czy ten ruch w dół się utrzyma i na jakim poziomie się ustatkuje.
Warto przypomnieć, że do solidnego załamania doszło już w zeszłym tygodniu - tuż po ogłoszeniu decyzji przez Radę Polityki Pieniężnej. RPP mocno obniżyła stopy procentowe - spadły z poziomu 6,75 do 6 proc. W konsekwencji złoty stracił ok. 2 proc.
Dzień po decyzji RPP do deprecjacji złotego odniósł się Adam Glapiński. Szef NBP mówił o "wahnięciu kursu".
Zobaczymy, jak się to ustabilizuje. Ci, co decydują o kursach, siedzą teraz przed monitorami i słuchają mojej wypowiedzi i w zależności od niej podejmą decyzję - powiedział prezes NBP.
Po tych słowach dolar się jeszcze bardziej umocnił.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Złoty słabnie. Ekspert wskazuje na słowa Glapińskiego
Maciej Zdrolik, ekonomista mBank przyznaje, że znalezienie "winnego" załamania waluty jest dość proste.
- Trudno nie wiązać osłabienia złotego z ostatnią decyzją RPP i późniejszą konferencją prezesa Glapińskiego. Można tu w szczególności zwrócić uwagę na podkreślanie na konferencji 5 proc. inflacji jako niemal niezauważalnej dla gospodarstw domowych, przy oficjalnym celu NBP na poziomie 2,5 proc. r/r. - mówi.
Opierając się na ostatniej projekcji NBP, można wnioskować, że inflacja nie wróci do celu do końca 2025 roku - ocenia.
Przy braku zmian nastawienia ze strony innych banków centralnych (na razie trudno oczekiwać po Fed, czy EBC łagodzenia polityki) i wyraźnego gołębiego zwrotu RPP, złoty reaguje. Szczególnie, że wrześniowa obniżka nie musi być ostatnią.
"Rynek testuje odporność rządzących"
Piotr Kuczyński, główny analityk domu inwestycyjnego Xelion, w rozmowie z money.pl wskazuje, że obecny kurs złotego to pokłosie decyzji Rady Polityki Pieniężnej.
- Szokująca rynek decyzja RPP wraz z lekceważeniem osłabienia złotego przez Adama Glapińskiego, szefa NBP - podczas jego konferencji prasowej - doprowadziły do prawdziwej przeceny naszej waluty - mówi.
I przypomina, że bezpośrednio po ogłoszeniu decyzji przez RPP kursy dolara i euro wzrosły o blisko 2 proc. Podczas konferencji prezesa NBP dorzuciły jeszcze około 1,5 proc. - Trend był kontynuowany - tłumaczy ekonomista.
Według mnie rynek testuje odporność rządzących na krytykę i czekał na reakcję pary NBP i BGK. Nie wierzę, że chodzi o wypracowanie zysku NBP, o czym mówią niektórzy analitycy - mówi ekspert.
Glapiński przemówił. Złoty natychmiast zareagował
Czerwona kartka dla rządzących?
Kuczyński zwraca uwagę, że im słabszy złoty, tym zysk Narodowego Banku Polskiego większy. Jednak zdaniem ekonomisty do końca roku zostało tyle czasu, że za wcześnie, by już dziś "grać" na zysk NBP.
Nie ulega wątpliwości, że rynki finansowe uważają decyzję RPP i wypowiedzi jej prezesa za duży błąd. Posługując się symboliką świateł drogowych, można powiedzieć, że to ostatnie sekundy żółtego światła przed czerwonym - podsumowuje Piotr Kuczyński.
Decyzja RPP jak wybuch pandemii
Bartosz Sawicki, analityk Cinkciarz.pl, zauważa, że kursy głównych walut od początku września podniosły się od 4 do 6 proc.
- Dolar i euro kosztują najwięcej od marca, a frank i funt tak drogie w tym roku jeszcze nie były. Ostatnia przecena złotego może być już porównywana do panicznych reakcji na największe szoki minionych lat: wybuch pandemii czy napaść Rosji na Ukrainę. Lwia część gwałtownej wyprzedaży polskiej waluty to pochodna ubiegłotygodniowej, szokującej decyzji Rady Polityki Pieniężnej, która niespodziewanie ostrym ruchem rozpoczęła obniżki stóp procentowych - tłumaczy.
Jego zdaniem obecne notowania złotego skomentować można jednym zdaniem:
"Historia się powtarza".
- We wrześniu ubiegłego roku złoty ostro tracił na wartości. Wówczas za gwałtownym wzrostem kursów walut stał ogólnoświatowy strach przed kryzysem energetycznym. Tym razem odpowiedzialność spada na krajową politykę pieniężną - dodaje Sawicki.
Jego zdaniem schłodzenie nastrojów na globalnych rynkach ma drugorzędne znaczenie. - Po ścięciu stopy referencyjnej NBP z 6,75 do 6,0 proc. zwyżka kursu euro nabrała impetu. We wtorek notowania EUR/PLN pierwszy raz od marca zbliżyły się do 4,70. Rozpoczęty przed rokiem trend umocnienia złotego, którego przeszło połowa zdążyła już wyparować, coraz mocniej chwieje się w posadach.
Przewiduje, że w najbliższym czasie czynniki lokalne powinny odpychać kapitał spekulacyjny od złotego, a szans na poprawę kondycji poturbowanej polskiej waluty należy upatrywać przede wszystkim w przetasowaniach na światowych rynkach finansowych.
Stopy procentowe znów spadną?
Czy Rada Polityki Pieniężnej na kolejnych posiedzeniach znów obniży stopy procentowe? Analityk Cinkciarz.pl tego nie wyklucza. - Najbliższa przyszłość stóp procentowych w Polsce jest nadzwyczaj mglista. NBP trudno będzie jednak odkleić łatkę skrajnie łagodnie, gołębio nastawionego banku centralnego. Deklaracje, że potężna obniżka nie miała wyprzedzającego charakteru, nakazują oczekiwać kontynuacji luzowania, choć pewnie już w łagodniejszym tempie - mówi ekspert.
Zwraca też uwagę na nadchodzące odczyty, które mogą mieć znaczący wpływ na decyzje RPP i notowania waluty.
Słabość gospodarki nie zniknie jak za dotknięciem magicznej różdżki. Wręcz przeciwnie, powinna ją potwierdzić seria danych za sierpień, której kulminacja publikacji nastąpi w przyszłym tygodniu - mówi.
- Z kolei inflacja nadal będzie hamować i na koniec roku dynamika cen konsumenckich wyniesie około 7 proc. rok do roku. W rezultacie po posiedzeniach RPP w październiku i listopadzie spodziewamy się redukcji kosztu pieniądza o 25 pb., czyli obniżenia stopy referencyjnej do 5,5 proc. i pogłębienia zniżek stawek WIBOR 3M i 6M - dodaje.
Złoty nie może liczyć na przychylność inwestorów
Jak zauważa rozmówca money.pl, uczestnikom rynku niełatwo przyjdzie uwierzyć, że deklaracja NBP dotycząca mocnego złotego, który miałby wspierać wygaszanie wzrostu cen, pozostaje aktualna.
- Inwestorzy w najbliższym czasie powinni pozostawać sceptycznie nastawieni do polskiej waluty. Oznacza to, że w tym roku najprawdopodobniej musimy zapomnieć o powrocie notowań euro do 4,40 zł czy dolara poniżej 4 zł. Kursy walut w relacji do złotego będą szczególnie podatne na wahania globalnych nastrojów - tłumaczy Bartosz Sawicki.
Przypomina też, że na kurs złotego wpływ mogą mieć także inne dane - podniesienie stóp przez Europejski Bank Centralny czy odczyty dotyczące gospodarki Chin.
Robert Kędzierski, dziennikarz money.pl