Wielu rodziców borykało się w wakacje z problemem braku miejsc w przedszkolach czy żłobkach. Planowe zamknięcia, na które nałożyła się sytuacja związana z koronawirusem, sprawiły, że trudno było gdzieś upchnąć swoje pociechy. Jeśli placówka informowała wcześniej o planach zamknięcia, ZUS odmawiał wypłaty zasiłku opiekuńczego. Niektórzy nie złożyli jednak broni i poszli do sądu.
"ZUS odmówił mi wypłaty zasiłku opiekuńczego na dziecko do lat 8 z puli 60 dni. Byłam zmuszona wystąpić o świadczenie od 27 lipca do końca sierpnia. W Zakładzie powiedziano mi, że wakacji opieka nie dotyczy. Dziecko ma dopiero 5 lat. Placówka, do której chodziła córka, była w sierpniu planowo zamknięta z powodu wakacyjnej przerwy. Nie spełniałam więc wymogu nagłego zamknięcia przedszkola, o którym mowa jest w przepisach" – napisała na forum internetowym dla kadrowych pani Katarzyna z Łowicza.
Pani Katarzyna dodaje, że próbowała umieścić córkę w innych placówkach, ale wszystkie jej odmawiały, powołując się na przepisy sanitarne, które zabraniały im przyjmowania "obcych" dzieci.
Pani Katarzyna zamierza wytoczyć ZUS-owi proces. "Będę dochodzić swoich racji przed sądem. Jak 5-latka miała się sama sobą zajmować?" – pyta retorycznie.
Pod wpisem pojawił się długi sznur komentarzy od matek z całej Polski. Jedna z nich, pani Agnieszka z Krakowa, napisała, że miała identyczną sytuację i że poszła z nią do sądu. W pierwszej instancji już wygrała. ZUS się jednak od tej decyzji odwołał.
"To nie są duże pieniądze, ale chodzi o zasadę. Sądy patrzą na każdą sprawę indywidualnie, nie tak jak ZUS. Dobrze mieć dowody i świadków, zaświadczenia z placówek, które odmawiały nam przyjęcia dziecka" - doradza pani Agnieszka.
Przypomnijmy, że od 27 lipca do końca sierpnia nie było innej możliwości skorzystania z zasiłku opiekuńczego na dziecko do lat 8, jak tylko z zasiłku na zasadach ogólnych. Rząd nie przedłużył na ten czas zasiłku dodatkowego, który nie wliczał się do 60 dni, ale co ważniejsze, nie było też w nim innego, bardzo ważnego ograniczenia, o którym zapomniał rząd.
y rodzic zdrowego dziecka do lat 8 mógł skorzystać ze świadczenia na zasadach ogólnych, placówka musiała być zamknięta nagle. Pod tym hasłem ZUS rozumie sytuację, gdy powiadomienie rodziców nastąpiło do 7 dni przed planowanym zamknięciem.
Wiele żłobków i przedszkoli w sierpniu miało jednak planowe przerwy. O żadnej nagłości więc mowy nie może być.
Sytuacja była jednak nadzwyczajna, ponieważ inne placówki ze względów bezpieczeństwa ograniczyły liczebność grup i rodzice zostali w kropce.
Pani Magdalena ze Szczecina pisze na przykład, że próbowała umieścić swoje dziecko w kilku prywatnych przedszkolach, gdzie obowiązywały wysokie opłaty, ale i tak nikt się na to nie zgodził. Została więc ostatecznie z dzieckiem w domu, zamiast iść do pracy.
ZUS standardowo odmówił jej wypłaty świadczenia, lecz się nie poddała. "Sprawa wygrana. Trochę to trwało, ale warto było" - napisała.
Prawnicy: sprawy praktycznie wygrane
Podobnego zdania jak pani Magdalena, jest Agnieszka Ostrowska, radca prawny z Warszawy, specjalista prawa pracy i ubezpieczeń społecznych.
Według prawniczki wszystkie kobiety, które otrzymały z ZUS odmowy wypłaty zasiłków za sierpień, mają praktycznie sprawy w sądach wygrane. Kwestia tylko czasu.
- ZUS przeciąga postępowania, licząc, że osoby ubezpieczone się zniechęcą i odstąpią. Jeśli panie te przedstawią w sądzie dowody, że starały się rozwiązać swój problem z opieką nad dzieckiem, ale im wszędzie odmawiano, sąd na pewno weźmie to pod uwagę - uważa mec. Ostrowska.
Dodaje, że sytuacja nie jest beznadziejna nawet w przypadku rodziców, którzy mogli posłać dziecko do otwartej placówki, ale zwyczajnie bali się to zrobić.
- Jeśli ZUS odmówił im zasiłku opiekuńczego, muszą przekonać sąd, że ich obawy miały poważne podstawy, takie jak: przewlekła choroba dziecka albo duża liczba zakażeń w danym miejscu zamieszkania - wyjaśnia prawniczka.
Zdaniem Andrzeja Radzisława, specjalisty w zakresie ubezpieczeń społecznych i radcy prawnego z kancelarii Goźlińska Petryk i Wspólnicy, ZUS mógłby oszczędzić kobietom sądowych procesów, gdyby wydał wewnętrzną instrukcję.
- Interpretacja przepisów przez ZUS jest zwykle zawężająca. W przypadku, kiedy placówka była zamknięta, a inne nie przyjmowały "obcych" dzieci, można by posiłkować się wytycznymi sądu, który taką sprawę już rozpatrywał - uważa wieloletni były już radca prawny ZUS-u.
Dodaje, że w przypadku spraw związanych z obawami o bezpieczeństwo dziecka, takiego automatu ZUS nie mógłby już stosować. Potrzebna byłaby interwencja ustawodawcy i określenie, w jakich warunkach świadczenie by się rodzicowi należało.
- Rozumiemy, że ostatnie miesiące to dla rodziców bardzo trudny czas, ale nawet w czasie występowania w Polsce pandemii COVID-19, Zakład Ubezpieczeń Społecznych zobowiązany jest działać zgodnie z przepisami - mówi Paweł Żebrowski, rzecznik ZUS-u.
Przypomina, że od 27 lipca do końca sierpnia nie przysługiwało prawo do dodatkowego zasiłku opiekuńczego, przyznawanego w przypadku zamknięcia żłobka, klubu dziecięcego, przedszkola, szkoły lub innej placówki, do których uczęszcza dziecko, z powodu COVID-19.
Rzecznik ZUS-u ponownie zwraca uwagę na "nagłość" wydarzenia.
- Dlatego, jeżeli dziecko nie zostało przyjęte do żłobka lub przedszkola z powodu limitu miejsc lub w sytuacji, gdy rodzic dziecka został poinformowany o odmowie przyjęcia dziecka, to warunek nieprzewidzianego zamknięcia placówki nie został spełniony - tłumaczy rzecznik.
Paweł Żebrowski zapewnia jednocześnie, że jeżeli osoby ubezpieczone wystąpią do ZUS-u w swoich indywidualnych sprawach, ten je wnikliwie zbada i udzieli stosownych wyjaśnień.
- Każda sprawa załatwiana w ZUS-ie jest rozpatrywana ze względu na indywidualne okoliczności jej towarzyszące, zgodnie z przepisami ustawy zasiłkowej i kodeksu postępowania administracyjnego - informuje urzędnik.