Od 7 czerwca 2001 r., kiedy zaczęła obowiązywać ustawa o zbiorowym zaopatrzeniu w wodę i zbiorowym odprowadzaniu ścieków, stawki zatwierdzały gminy. Tak było przez 16 lat. Od 2017 r. zajmuje się tym Państwowe Gospodarstwo Wodne Wody Polskie, które 1 września bieżącego roku zacznie ponowny proces taryfikacji.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Ceny za wodę. Nadchodzą podwyżki
Liczba wniosków nadesłanych przez miejskie spółki wodociągowe do Wód Polskich ws. zmiany taryf jest ogromna. Wodociągowcy tłumaczą, że muszą decydować się na taki krok, bo w przeciwnym razie czekają ich cięcia w inwestycjach. "Od kilku miesięcy drożeją energia elektryczna, gaz, paliwa, a to odbija się na kondycji spółek wodociągowych" - pisze "Rzeczpospolita", cytując Zofię Koszutską-Taciak z poznańskiej firmy wodociągowej Aquanet.
W razie braku wzrostu taryf konieczne będzie znaczące ograniczenie inwestycji, w tym mających na celu spełnienie legislacji polskiej i europejskiej. A to skutkować może karami nakładanymi na Polskę - mówi Koszutska-Taciak.
Przedstawicielka firmy Aquanet dodaje, że niewykluczone jest nawet ograniczenie bieżącej działalności, w tym tej obejmującej naprawy awarii sieci wodociągowej.
Miejskie wodociągi pod ścianą
W ubiegłym roku przeprowadzono proces zatwierdzania nowych taryf dla wody i ścieków na kolejne trzy lata. Zatwierdzono wówczas 90 proc. nadesłanych wniosków. W tym roku do regionalnych zarządów gospodarki wodnej zgłosiło się prawie 300 spółek wodociągowych domagających się dostosowania cen do panujących warunków. Jak informowała pod koniec lipca "Rzeczpospolita", zgody wydano w zaledwie kilkunastu przypadkach przy ponad 80 odmowach. Negatywne decyzje argumentowano m.in. "brakiem uzasadnienia zmian warunków ekonomicznych oraz wielkości usług i warunków ich świadczenia, które mogłyby stanowić podstawę do skrócenia taryfy".
O weryfikację stawek wnioskuje m.in. Miejskie Przedsiębiorstwo Wodociągów i Kanalizacji w Lublinie. Spółka motywuje prośbę przede wszystkim wzrostem cen zakupu energii elektrycznej na poziomie 369 proc., wzrostem kosztów wywozu i zagospodarowania odwodnionych osadów ściekowych o 260 proc. oraz rekordowym poziomem inflacji. Obecnie na terenie gminy cena netto za dostarczoną wodę wynosi 3,89 zł za metr sześcienny, a za odprowadzanie i oczyszczanie ścieków 5,16 zł.
Co ciekawe, są wyjątki. W tym roku o podwyżce nie myślą m.in. Wodociągi Kieleckie. Spółka przekonuje, że nie musi starać się o zmianę taryf dzięki poczynionym oszczędnościom i inwestycjom.
Dlaczego Wody Polskie niechętnie godzą się na podniesienie stawek? - To, że wznawiamy proces (taryfikacji - przyp. red.), nie oznacza też, że będziemy ślepo akceptować wszystkie propozycje. Będziemy dokładnie analizować wszystkie czynniki. Szczególnie fakt wypłacania przez przedsiębiorstwa wodociągowo-kanalizacyjne dywidend samorządom, co miało wcześniej miejsce - powiedział na początku sierpnia ówczesny prezes Wód Polskich Przemysław Daca.
Warunki łatwo spełnić
- W najgorszej sytuacji są małe gminne jednostki, które mają niewielu odbiorców, a takie same wysokie ceny energii i gazu. Zapewne ich dążenie do wyższych podwyżek będzie bardziej uzasadnione niż w przypadku największych miast, które owszem ponoszą koszty, ale rozkładają się one na dużą liczbę mieszkańców - mówił z kolei Daca w rozmowie z portalem Business Insider.
Takie podejście może dziwić, biorąc pod uwagę słowa prezesa Izby Gospodarczej "Wodociągi Polskie" Krzysztofa Dąbrowskiego. - Do głównych przyczyn wpływających na konieczność szybkiej korekty taryf, zaliczyliśmy wzrost energii elektrycznej i gazu, wzrost cen materiałów eksploatacyjnych, inflację i konieczność wzrostu płac. Uznaliśmy, iż te wnioski o zmiany taryf, które skupią się na tych elementach, mają szansę - powiedział Dąbrowski. Powyższe kryteria wydają się łatwe do spełnienia przez wnioskujących.
Na razie trudno ocenić, o ile wrosną ceny jesienią lub zimą. Stawki w skali kraju są zróżnicowane. W maju tego roku średni wzrost cen za wodę wynosił 8,33 proc. Łącznie średnie wzrosty za zbiorowe zaopatrzenie w wodę i odprowadzanie ścieków w Polsce kształtowały się wówczas na poziomie 9,42 proc. "Większość podwyżek sięga kilku procent, zdarzają się jednak wnioski, w których przedsiębiorstwa chcą podwyższyć cenę o kilkadziesiąt, a nawet 100 proc." - pisał wiosną portal "wGospodarce".
Rząd uspokaja: bez drastycznych podwyżek
Przemysław Daca, zanim został zdymisjonowany w związku z katastrofą ekologiczną na Odrze, podkreślał, że "najważniejszy jest interes odbiorcy końcowego" i na pewno nie będzie zgody na "drastyczne podwyżki".
Wysokie podwyżki będą też wpływać proinflacyjnie, dlatego apeluję do samorządowców, aby ograniczyli przerzucanie kosztów na mieszkańców. Rozwiązaniem ograniczającym podwyżki jest też zmniejszenie opłat dzierżawnych czy czasowe zmniejszenie podatków za infrastrukturę wodno-kanalizacyjną - powiedział były prezes Wód Polskich.
W podobnym tonie wypowiada się rząd. - Zdajemy sobie sprawę z tego, że czasy są ciężkie. Wszystkich nas dotykają skutki wojny i rosnącej inflacji. Dlatego zależy nam na tym, by ceny za wodę i ścieki drastycznie nie wzrastały. Jednak jeśli już wzrost jest konieczny, nie doprowadził do wykluczeń społecznych. Woda musi być dostępna dla wszystkich - mówił w lipcu Marek Gróbarczyk, sekretarz stanu w Ministerstwie Infrastruktury, pełnomocnik rządu ds. gospodarki wodnej. Ponowna taryfikacja powinna zakończyć się do końca 2022 r.
Paweł Gospodarczyk, dziennikarz money.pl