Kobieta twierdzi, że w firmie, w której pracowała, panował mobbing. Kilka dni przed zwolnieniem, pracownice firmy miały dostać polecenie mówiące o tym, że mają nosić biustonosze. Pani Justyna nie zastosowała się do zalecenia i - jak twierdzi - dlatego została zwolniona.
W obronie zwolnionej kobiety stanęła Agnieszka Dziemianowicz-Bąk, szefowa resortu pracy. "Pani Justyna jest niezwykle odważną, dzielną kobietą, która upomina się o swoje prawa. I o taką zwykłą, ludzką przyzwoitość. To co spotkało panią Justynę, budzi moje głębokie oburzenie i dlatego zwrócę się do Państwowej Inspekcji Pracy o podjęcie odpowiednich działań, żeby tę sprawę wyjaśnić i żeby wyciągnąć konsekwencje, bo tak po prostu trzeba" - powiedziała ministra na nagraniu umieszczonym w internecie.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Głos w sprawie zabrał Główny Inspektor Pracy. Zdaniem Marcina Staneckiego przedsiębiorcy muszą pamiętać, iż strój pracownika może mieć wpływ na ich wizerunek jako pracodawcy.
- Może to ograniczyć w przyszłości zainteresowanie potencjalnych kandydatów do podejmowania zatrudnienia w takim podmiocie. Najlepiej więc, aby ustalenie norm dotyczących ubioru w czasie pracy odbywało się między zatrudnionymi a ich pracodawcami w formie dialogu oraz bez zbędnych emocji, tak by uniknąć podobnych przypadków w przyszłości - mówi w rozmowie z prawo.pl Stanecki.
Dr hab. Monika Gładoch, prof. UKSW, kierownik Katedry Prawa Pracy i radca prawny, wskazała na niezręczność sytuacji, że GIP sugeruje, aby ustalenie norm dotyczących ubioru w czasie pracy odbywało się między zatrudnionymi i ich pracodawcami, wskazując tym samym na wpisanie kwestii ubioru do regulaminu pracy.
Wprowadził 7-godzinny dzień pracy. "Dwa scenariusze"
- To jest bowiem podstawowe zakładowe źródło prawa, gdzie reguluje się kwestie porządku na terenie zakładu pracy, ale też zasady dotyczące dress codu. Można je wprawdzie nazwać instrukcjami czy procedurami, ale w rozumieniu prawa pracy w istocie będzie to zakres regulaminu pracy - dodała cytowana przez portal.
Spotkanie biznesowe w podkoszulku. Efekt pandemii
Innego zdania w rozmowie z serwisem Prawo.pl był Marcin Frąckowiak, radca prawny z kancelarii Sadkowski i Wspólnicy, ekspert BCC ds. zbiorowego oraz indywidualnego prawa pracy, który bronił stanowiska, że kwestia zakładania bielizny, jak i schludnego stroju w miejscu pracy powinna być uregulowana w regulaminie pracy, a nie powinna być jednostronnym poleceniem pracodawcy.
Dostrzegam wręcz konieczność wpisywania takich zasad do regulaminu pracy, bo po pandemii faktycznie bardzo poluzowały się zasady dotyczące ubioru w miejscu pracy. Klienci mieli kilka takich sytuacji, że pracownik na spotkaniu biznesowym był w podkoszulku - powiedział mec. Frąckowiak.
Dodał, że określenie przez pracodawcę stroju schludnego, w którym należy przychodzić do pracy, nie stoi w sprzeczności z godnością pracownika.
Według Mateusza Rzemka, rzecznika prasowego Głównego Inspektoratu Pracy, przepisy kodeksu pracy nie przewidują obowiązku określenia w regulaminie pracy kwestii zakładania bielizny przez pracownice i pracowników. Zwrócił uwagę w odpowiedzi serwisowi Prawo.pl, że art. 104(1) k.p. mówi, co w szczególności powinien ustalać regulamin pracy, określając prawa i obowiązki pracodawcy i pracowników związane z porządkiem w zakładzie pracy.
- Regulamin pracy powinien też zawierać informacje o karach stosowanych zgodnie z art. 108 z tytułu odpowiedzialności porządkowej pracowników - wskazał Rzemek.