W grudniu ubiegłego roku Tomasz Sygut został nowym prezesem TVP. "W przeszłości był wicedyrektorem TVP Info i sekretarzem programowym TVP Polonia, a w 2013 r. został szefem TVP Info. Od sierpnia do grudnia 2015 r. był szefem TAI. Ostatnio był członkiem zarządu MZA w Warszawie" - informowały wirtualnemedia.pl.
Osiem miesięcy później Sygut ocenia w rozmowie z "GW", że problemem TVP nie było wynagrodzenie Jacka Kurskiego - byłego szefa telewizji publicznej - "tylko to, co z tej telewizji uczynił".
Asystent Kurskiego z Solidarnej Polski, człowiek bez matury, który został w TVP ważnym dyrektorem, rocznie zarabiał więcej od swojego prezesa. Przez te wszystkie lata przytulił około 5 mln zł - wskazuje Sygut.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Zwolniono kilkaset osób
Tomasz Sygut deklaruje w wywiadzie, że z TVP zwolniono "wszystkich propagandystów". - W sumie kilkaset osób. Zwolniliśmy też ludzi, którzy dawali tej telewizji swoją twarz - podkreśla.
Przekonuje też, że nie można w krótkim czasie zastąpić operatorów, montażystów czy kierowników produkcji, gdyż "wielu ma wąskie kompetencje, których nie ma na rynku. To w sumie kilka tysięcy osób. Jeśli ktoś twierdzi, że wszystkich można w krótkim czasie zastąpić, to nie ma pojęcia, o czym mówi. Albo żółć odebrała mu rozum".
Jego zdaniem "Wiadomości" za rządów Jacka Kurskiego były "propagandową szczujnią, która skrzywdziła wiele osób". Natomiast "19:30" "to zupełnie nowy program".
- Wierzę, że stanie się najlepiej oglądanym serwisem informacyjnym w kraju - mów Sygut, chociaż jak podkreśla "GW" - "19.30" w porównaniu z "Wiadomościami" Kurskiego straciło ok. 30 proc. oglądalności.
Zarobki w TVP
W rozmowie z "Wyborczą" poinformował, że zarabia 50 tys. zł brutto i nie otrzymuje żadnego wynagrodzenia zmiennego oraz premii. Inaczej było w przypadku Jacka Kurskiego, który w latach 2016-2023 zarobił w telewizji publicznej ponad 4,6 mln zł brutto.
- Nie wziąłem i nie wezmę dodatkowej złotówki. To bardzo godna pensja, choć tak jak wspomniałem, wiele osób w firmie zarabia lepiej - stwierdza Sygut.
Jednocześnie dodaje, że "w czasie rządów PiS do telewizji wpłynęło w sumie kilkanaście miliardów złotych. Nie milionów, tylko miliardów! Śladów tych pieniędzy tutaj nie widać".
- Powstała jedna hala zdjęciowa. Nie ma szaf pełnych gotowych projektów filmowych czy serialowych. Są te same brudne ściany i korytarze. Przepalono miliardy, a praktycznie złotówki nie zainwestowano w technologię na Woronicza, w zespoły emisyjne, w wozy transmisyjne, kamery czy flotę samochodową (do wymiany kwalifikuje się 140 pojazdów), a także w sprzęt, od światła czy ścian diodowych poczynając, który wciąż trzeba wynajmować od firm zewnętrznych. Niewiele inwestowano, za to rozpuszczono rynek - ocenia nowy prezes TVP.
Jako przykład wskazał odcinek serialu, który mógł kosztować nawet 4 mln zł.
Dostałem mnóstwo e-maili od osób, które przekonywały, że brzydziły się pracą w telewizji Kurskiego, ale przecież nie robiły nic złego. Albo do robienia złych rzeczy zmuszała je sytuacja finansowa. Wielu przekonywało, że strasznie w tej telewizji cierpiało. Sprawdziłem ich zarobki i w niektórych przypadkach było to 'cierpienie' za sto kilkadziesiąt tysięcy złotych miesięcznie - mówi.