- Chciałbym przestrzec panią minister Dziemianowicz-Bąk przed dalszym brnięciem w pomysł 4-dniowego tygodnia pracy, jeśli nie chce być ministrą, która doprowadzi do kolejnych bankructw setek tysięcy polskich przedsiębiorców. Jeśli nie chce być ministrą, która doprowadzi do zapaści na rynku pracy. To wpłynie również na poziom płac. Lepiej, pani ministro, niech pani nie idzie tą drogą - powiedział Krzysztof Paszyk na konferencji prasowej.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
W stosunkowo dobrej sytuacji gospodarczej, przy niskim bezrobociu i przy oczekiwaniu społecznym ze strony przede wszystkim młodych ludzi, postulat czasu na życie, czasu na rozwój, czasu dla rodziny, jest postulatem, który musi być traktowany poważnie - powiedziała w maju ministra Agnieszka Dziemianowicz-Bąk.
- W MRPiPS traktujemy go poważnie i uważam, że to już jest ten czas, żeby w perspektywie być może nie miesiąca, być może nie roku, ale najbliższych kilku lat, ten tydzień pracy faktycznie do czterech dni skrócić - zapowiedziała członkini rządu.
W kwietniu w rozmowie z Polsat News przekonywała, że nie będzie tego tematu odpuszczać.
Przez rok będą badać wydajność pracowników
Wiele krajów przeprowadzało w ostatnich latach testy krótszego tygodnia pracy. W Polsce temat podchwycił Centralny Instytut Ochrony Pracy (CIOP), który przez rok ma badać, jak wprowadzenie tego rozwiązania wpłynie na wypadkowość w miejscu pracy i stan zdrowia pracownika.
- Przeanalizowałem wszystkie w miarę dostępne źródła dotyczące czasu pracy od XIX wieku i uważam, że kwestia skrócenia czasu pracy to zmiana, która niewątpliwie nas czeka - mówił w lipcu Główny Inspektor Pracy Marcin Stanecki.
Jego zdaniem badania prowadzone przez CIOP pozwolą na rzetelną ocenę, jak tego typu rozwiązanie wpłynie na wydajność pracowników.
- Większość badań naukowych pokazuje, że jeżeli chodzi o skrócenie czasu pracy, to dominują pozytywy. Aczkolwiek są też zastrzeżenia. W trakcie badań ludzie osiągali wysoką wydajność w ciągu czterech dni, bo mieli w perspektywie trzy dni wolne, a pracę wykonywali krótko, bo badanie było krótkie. Jesteśmy w stanie pracować trzy miesiące na maksymalnych obrotach, mając w perspektywie to, że będziemy pracowali krócej, ale nie wiadomo, co będzie na przykład po upływie trzech lat, czy ludzie będą dalej w stanie tak ciężko pracować - tłumaczył Główny Inspektor Pracy.