Władimir Putin goszczący na Kremlu przywódcę Chin przez trzy kolejne dni obdarował Xi Jinpinga nie tylko pełną atencją i honorami, ale na złotej zastawie podał gospodarczą niezależność Rosji. Szeroko otwiera bramy dla chińskich firm, które miałyby zająć miejsce wycofujących się zachodnich koncernów. Oferuje wszelkie potrzebne do dalszej ekspansji Chin surowce, desperacko namawia do budowy Siły Syberii 2 i ostatecznie przyznaje, że juan może stać się główną walutą w handlu zagranicznym Rosji.
Rosjanie płacą za własny błąd. Dziś to Chiny dyktują warunki. Widać to było podczas wizyty w Moskwie. To Xi Jinping rozgrywał partię – stwierdza w rozmowie z money.pl ekonomista prof. Dariusz Filar.
Przywódca Chin, wyjeżdżając z Moskwy, może więc czuć się jak triumfator. Droga do dalszej wasalizacji Rosji staje otworem. Co w zamian zyskał Putin? – Znacznie mniej niż się spodziewał – mówi money.pl prof. Bogdan Góralczyk, sinolog, ekspert Centrum Europejskiego Uniwersytetu Warszawskiego.
Putin nie osiągnął celu
Wizyta Xi Jinpinga miała być propagandowym i wizerunkowym sukcesem Putina. Zwłaszcza w momencie, kiedy rosyjski prezydent objęty został nakazem aresztowania przez Międzynarodowy Trybunał Karny w Hadze. Były wielkie gesty przyjaźni, toasty i zapewnienia "pogłębiania wszechstronnego partnerstwa i strategicznej współpracy w nowej erze".
Ważnym tematem była również wojna w Ukrainie. Przywódca Rosji miał przychylnie odnosić się do chińskiego planu pokojowego. Jednak wbrew obawom Zachodu i oczekiwaniom Moskwy, Xi oficjalnie nie zaoferował Rosji pomocy militarnej czy zbrojeniowej.
Rozmowy między Xi Jinpingiem a Władimirem Putinem toczyły się przez cztery godziny za zamkniętymi drzwiami. O tym, co najistotniejsze, dowiemy się najpóźniej. Pewne rzeczy jeszcze mogą wypłynąć – mówi prof. Góralczyk.
Zwraca jednak uwagę, że Chiny właściwie nie zmieniły swojego stanowiska, które prezentują od początku inwazji. Wspierają Rosję politycznie, zasilają budżet poprzez wzmożony handel, ale bez bezpośredniego angażowania się konflikt.
Arsenał Rosji się wyczerpuje, pojawiają się poważne braki w sprzęcie, brakuje też zastępczej technologii po wycofaniu się zachodnich firm. Chiny moim zdaniem nie zdecydują się na dostawy sprzętu wojskowego. Nie, żeby tego nie chciały, wstrzymają się we własnym interesie. Wystarczy spojrzeć na statystyki i dane. Największym beneficjentem globalizacji były Chiny, a nie USA. – Panicznie boją się przecięcia łańcuchów dostaw, przerwania szlaków, deglobalizacji, czy zapowiadanych przez USA sankcji – zaznacza prof. Góralczyk.
Jak podkreśla, dostawy broni dla Rosji byłyby traktowane przez Zachód jak przekroczenie czerwonej linii. Chiny nie chcą ponosić konsekwencji takiej decyzji. Według eksperta nie oznacza to, że przez nieoficjalne kanały nie będą wspierać Rosji, np. umożliwiając przemyt. Dlaczego? Bo w interesie Chin jest dalsze osłabianie Rosji, przy jednoczesnym utrzymaniu Putina u władzy.
Pekin chce petenta, nie pacjenta
Pokonana, leżąca na deskach Rosja, jest przeciwstawna interesom Chin. Wówczas zamiast młodszego partnera, czy wręcz wasala, miałyby pacjenta – stwierdza prof. Góralczyk.
To dlatego stosunek Pekinu do zakończenia wojny jest ambiwalentny. Z jednej strony wojna oznacza straty w związku z zerwaniem łańcuchów dostaw, problemy na Nowym Jedwabnym Szlaku. Polaryzację Europy i jej zbliżenie do USA.
Z drugiej strony, jak mówi prof. Góralczyk, długotrwały konflikt angażuje uwagę Stanów Zjednoczonych oraz potężne środki, które kraj ten przekazuje Ukrainie. Ale też osłabia Rosję.
Porozumienie między Xi a Putinem to małżeństwo z rozsądku. Zgodnie z chińskim powiedzeniem "śpią w jednym łóżku, ale śnią różne sny". Dodatkowo jeden z nich mocno się w tym łożu rozpycha i zajmuje coraz więcej miejsca – mówi nasz rozmówca.
Rosja oddaje się pod dyktat juana
Przywódca Chin, podczas spotkania z premierem Rosji, wyraził gotowość do poszerzenia dwustronnej współpracy m.in. w dziedzinie handlu, inwestycji, łańcuchów dostaw, dużych projektów, energetyki i wysokich technologii.
Problem w tym, że w tej współpracy nie będzie symetrii. – W tej relacji to Xi jest zwycięzcą, a Rosja sprowadzana jest do roli młodszego partnera, jeśli nie wasala – zaznacza prof. Góralczyk. – To nie jest sojusz, ani oś dodaje.
Chiny chcą pozostać beneficjentem obecnej sytuacji. Realizują swoje interesy w Rosji poprzez inwestycje w strategicznych spółkach, system płatności oparty na juanach, uzależnienie Rosji od własnej gospodarki.
Podczas wizyty Xi Jinpinga w Moskwie, Putin wprost opowiedział się za rozliczeniami w juanach zamiast w dolarach. Wielkorosyjski sen o petrorublach prysł. – Chiny od pewnego czasu zaczęły podpisywać dwustronne umowy z rozliczeniem w walutach narodowych albo w juanach. Putin nie miał wyboru mówi prof. Góralczyk.
Juan może stać się główną walutą w handlu zagranicznym Rosji z państwami Azji, Afryki i Ameryki Łacińskiej. To wpisuje się strategię Pekinu, który chce podważyć dominację dolara. Ma ambicje, aby – przynajmniej w Azji – zdominować handel z pomocą własnej waluty. Postawiona pod murem i osaczona przez sankcje Rosja wypada z gry.
Dla Rosji wiele rynków się zamyka, a chiński pozostaje pewną możliwością. Chiny postawiły twardy warunek (rozliczenia w juanach – przyp. red.). Załatwiają w ten sposób dwie sprawy: podważają pozycję dolara, co jest celem długofalowym, rozszerzają obszar wpływów juana i eliminują rubla jako konkurenta w regionie. To oznacza podporządkowanie gospodarcze Rosji – stwierdza prof. Dariusz FiIar.
Co prawda, jak zaznacza ekonomista, rekordowe obroty handlowe sięgające 190 mld dol. między Rosją a Chinami nie są jeszcze tak znaczące, aby zachwiać pozycją dolara na świecie, ale przejście na juana będzie kolejnym krokiem w tym kierunku osłabiania jego wpływu.
"Stacja Moskwa"
Dla Chin ważną kwestią jest pozyskanie surowców energetycznych. Jednak również w tym aspekcie mają przewagę nad Rosją. Putin musi znaleźć rynki zbytu. Stara się przekierować nadwyżkę powstałą po utracie rynku europejskiego. Liczy, że przekieruje dostawy do Azji – głównie Indii i Chin.
Stąd też coraz bardziej desperackie próby nakłonienia Pekinu do inwestycji w gazociąg Siła Syberii 2. Projekt zakłada możliwość dostaw 50 mld m sześc. rosyjskiego gazu rocznie ze wschodnich złóż gazowych do Sinciangu (region autonomiczny w zachodnich Chinach – przyp. red.). Putin miał forsować go podczas tego spotkania z Xi Jinpingiem w Moskwie.
O jego determinacji może świadczyć, że jeszcze we wtorek przekazał, iż w trakcie rozmów rosyjsko-chińskich uzgodniono niemal wszystkie parametry umowy o budowie gazociągu. Jeszcze tego samego dnia okazało się, że Xi nie dał "wyraźnej zgody", ani "nawet wskazówki" co do postępów w budowie i eksploatacji Siły Syberii 2, o czym donosił Bloomberg.
– Chińczycy prawdopodobnie czekają na lepszą ofertę. Wiedzą, że mają przewagę i dominująca pozycję, a Rosja w tej sprawie jest raczej interesantem – tłumaczy prof. Filar.
Moskwa chce również zaangażować chińskich partnerów do budowy instalacji LNG i gazochemicznego kompleksu Rushimalliance w Ust-Łudze.
Choć w ostatnim roku eksport z Rosji rósł, to Chiny jednak ostrożnie podchodzą do nadmiernych powiązań z Rosją. Otrzymują spore rabaty na surowce, ale dbają, by nie popełnić błędu Europy i nie uzależnić się od jednego dostawcy. Stąd też potężna umowa gazowa z Katarem. Poza tym do tej pory Chiny opierały swój import gazu głównie na dostawach LNG z Australii i Stanów Zjednoczonych.
Przemysław Ciszak, dziennikarz money.pl
Jeśli chcesz być na bieżąco z najnowszymi wydarzeniami ekonomicznymi i biznesowymi, skorzystaj z naszego Chatbota, klikając tutaj.