W lutym sąd w Nowym Jorku zasądził karę w wysokości 464 mln dolarów za wieloletni proceder zawyżania wartości majątku Trump Organization w celu zapewnienia pożyczek i kredytów od instytucji finansowych. Dodatkowo prowadzący sprawę sędzia Arthur Engoron zakazał też Trumpowi obejmowania stanowiska dyrektora jakiegokolwiek nowojorskiego przedsiębiorstwa przez okres trzech lat.
Były prezydent stwierdził, że kara jest niesprawiedliwa. Przekonywał, że w wyniku jego działalności nikt nie ucierpiał, a biegli, którzy wycenili prawdziwą wartość jego majątku, w rzeczywistości ją zaniżyli. Trump wniósł o wstrzymanie wyegzekwowania kary na czas rozpatrzenia apelacji, lecz aby do tego doszło, musi do przyszłego tygodnia zapewnić poręczenie majątkowe na pełną kwotę.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Nie udało się pozyskać gotówki
Jak oświadczyli w poniedziałek przedstawiciele byłego prezydenta, krok ten okazał się "praktycznie niemożliwy", bo wydania takiego poręczenia odmówiły im wszystkie firmy ubezpieczeniowe, do których się zwrócili. Według prawników Trumpa miało ich być 30. Żadna z nich nie chciała jednak przyjąć nieruchomości pod zastaw, żądając gotówki.
"Choć według mojego rozumienia Trump Organization ma silną pozycję, jeśli chodzi o płynność finansową, nie ma miliarda dolarów w gotówce lub ekwiwalencie" - napisała spółka w oświadczeniu. Prawnicy Trumpa ocenili zasądzoną karę i kaucję jako "rażąco dysproporcjonalną" i zwrócili się o pozwolenie na wniesienie mniejszego poręczenia.
Prokurator gotowa na rozpoczęcie konfiskaty
Jeśli sąd nie zgodzi się na ten wniosek lub nie przedłuży terminu, od 25 marca Trump będzie zobligowany do zapłacenia kary. Prokurator generalna stanu Nowy Jork Letitia James zapowiedziała, że jest gotowa zacząć konfiskować jego aktywa, jeśli były prezydent nie będzie miał gotówki.
W marcu Trump był w stanie wpłacić kaucję w wysokości 91,6 mln dolarów w innej sprawie, dotyczącej zniesławienia publicystki E. Jean Carroll. W tej sprawie Trump odwołuje się od wyroku sądu, który orzekł, że były prezydent zniesławił dziennikarkę, zaprzeczając, że dopuścił się wobec niej napaści seksualnej.