Płatności odroczone (z ang. buy now pay later, w skrócie BNPL) są dostępne głównie w sklepach internetowych (według tegorocznego raportu "Koszyk Roku" oferuje je blisko 75 proc. największych e-commerce'ów). Pojawiają się jednak też w sklepach stacjonarnych. Dostawcy przekonują, że to wygodna metoda płatnicza, która bez konieczności "zamrażania" pieniędzy na rachunku pozwala kupić więcej rzeczy, by część móc zwrócić i zapłacić tylko za to, co się zatrzyma. W praktyce jest to pożyczka i to szybko zyskująca na popularności.
Polacy pokochali "kup teraz, zapłać później"
Z najnowszego raportu Fundacji Rozwoju Rynku Finansowego (FRRF) i dostawcy informacji kredytowej CRIF dowiadujemy się, że we wrześniu tego roku Polacy odroczyli płatność za zakupy o łącznej wartości 193,1 mln zł. To aż 185,4 proc. więcej niż rok wcześniej i 14,6 proc. więcej niż miesiąc wcześniej.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
W ciągu miesiąca odroczyliśmy 640 tys. płatności - wynika z analizy. Oznacza to wzrost o 231,3 proc. w porównaniu z tym samym okresem rok wcześniej oraz o 8,6 proc. względem wcześniejszego miesiąca. We wrześniu średnia transakcja wyniosła 302 zł i co ciekawe była o 13,8 proc. niższa niż przed rokiem, ale za to 5,5 proc. wyższa niż przed miesiącem.
Szkopuł w tym, że powyższe dane pokazują tylko wycinek polskiego rynku płatności odroczonych. Najwięksi gracze - głównie licencjonowane firmy pożyczkowe, ale coraz częściej również banki - raportują transakcje kilku bazom danych kredytowych. Robią to jednak w bardzo organicznym zakresie i wybiórczo. Np. przekazują informacje wyłącznie o pierwszej transakcji, zrealizowanej przez klienta.
Zdajemy sobie sprawę, że nie wszystkie podmioty raportują transakcje w ramach odroczonych płatności. To powoduje, że obraz rynku nie jest pełny - potwierdza w rozmowie z money.pl Agnieszka Wachnicka, prezes FRRF.
Płatności odroczone rządzą się swoimi prawami
Z luźnych szacunków naszej rozmówczyni wynika, że młody rynek płatności odroczonych, liczący raptem kilka lat, pod względem rocznej sumy sfinansowanych zakupów obecnie może być wart kilka miliardów złotych.
Według mnie wartość rynku płatności odroczonych i dynamiki jego wzrostu są dużo większe, niż wskazują na to liczby - uważa szefowa FRRF.
Porównując rynek klasycznych pożyczek pozabankowych - w tym tzw. chwilówek (udzielanych zwykle na miesiąc) oraz ratalnych (od kilku do kilkunastu miesięcy) - osiągnął on wartość 6-8 mld zł. Z kolei akcja kredytowa instytucji finansowych w 2021 r. wyniosła w sumie 187,6 mld zł i była wyższa o 33 proc. niż w 2020 r. Obecnie rynek kredytów i pożyczek notuje spadki.
Pożyczkodawcy funkcjonują w reżimie ustawy o kredycie konsumenckim. Dostawcom płatności odroczonych pozostawiano jednak furtkę.
Dostawcy są zwolnieni z obowiązku przestrzegania przepisów ustawy o kredycie konsumenckim w sytuacji, gdy kredyt jest darmowy. Przypomnijmy, że idea tego rozwiązania polega na - bezkosztowym dla konsumenta - odroczeniu płatności o 30 dni (wówczas prowizję firmie zwykle płaci sklep - można powiedzieć, że to forma wynagrodzenia za pozyskanie klienta - przyp. red.). Odsetki nalicza się dopiero, gdy klient nie dotrzyma terminu spłaty lub gdy rozłoży zobowiązanie na kilka rat - wyjaśnia Agnieszka Wachnicka.
Pomimo przekroczenia terminu zapłaty oraz rozłożenia płatności na raty ustawę o kredycie konsumenckim wciąż można obejść. Jak wskazuje nasza rozmówczyni, wystarczy sprzedać takie wierzytelności innej firmie.
Sztuka omijania raf
Na tym nie koniec. W kuluarach mówi się, że firmy oferujące usługi BNPL mogą celowo unikać raportowania do baz danych kredytowych o transakcjach, by nie odstraszyć klienta. Chodzi o to, że część osób korzysta z "Alertów BIK" - usługi komercyjnej, która ma nas zabezpieczyć przed wyłudzeniem kredytu czy pożyczki na nasze dane. Polega ona na wysłaniu powiadomienia e-mailem lub SMS-em o zaciąganym w danym momencie zobowiązaniu.
Jeśli klient odracza płatność i korzysta ze wspominanych alertów, takie powiadomienie również powinien dostać. Jednak przez sposób komunikacji, który ma skłaniać nas do myślenia o odroczeniach jak o rozwiązaniu płatniczym, nie każdy zdaje sobie sprawę, że w praktyce jest to pożyczka. Dowiaduje się o tym w momencie otrzymania alertu, co na niektórych działa odpychająco.
Brak raportowania do baz danych kredytowych ma więcej wad. Jak wskazuje szefowa FRRF, gdy kupujący odroczy zakupy w kilku sklepach za pośrednictwem kilku różnych firm, może zafundować sobie relatywnie wysokie zobowiązanie do spłaty w krótkim czasie.
Jeśli pójdzie do banku lub firmy pożyczkowej po pieniądze, to niewykluczone, że je dostanie, chociaż nie powinien, bo instytucja udzielająca finansowania nie będzie wiedziała o zadłużeniach względem firm oferujących odroczone płatności. Czym to grozi?
Niekontrolowane i nie do końca przemyślane zadłużanie się może grozić trudnościami w spłacie, a w najgorszym przypadku - spiralą zadłużenia - odpowiada Wachnicka.
Płatności odroczone a inflacja
Płatności odroczone są wodą na młyn konsumpcji. W okolicy świąt potrafią osiągnąć 40-procentowy udział w obrotach sklepu.
Płatności odroczone zwiększają apetyty zakupowe. Różnorodność modeli biznesowych firm, które je oferują i różnorodność standardów informacyjnych powoduje, że konsument może się pogubić w zobowiązaniach. Inny słowy może zadłużyć się w pięciu firmach jednocześnie i summa summarum w relatywnie krótkim czasie mieć do spłaty kwotę, która przekroczy jego dochód rozporządzalny albo po prostu o nich zapomni - ostrzega ekspertka.
Konsumpcja to obecnie wróg wysokiej inflacji, z którą walczy bank centralny przez podnoszenie stóp procentowych, a to z kolei winduje raty kredytów. Czy dynamiczny rozwój rynku płatności odroczonych "przykłada rękę" do rosnących cen?
Zasadniczo powinniśmy ograniczyć konsumpcję, by ograniczyć inflację. Wydaje się mi jednak, że nie można jednoznacznie stwierdzić, że rozwój płatności odroczonych przeszkadza w walce z drożyzną - ocenia Wachnicka.
BNPL do regulacji
Eldorado za jakiś czas może się skończyć, bo unijni legislatorzy wzięli płatności odroczone na celownik. Zanim jednak uporządkują ten rynek, upłynie jeszcze trochę czasu.
Trwają prace nad ostatecznym kształtem nowelizacji dyrektywy o kredycie konsumenckim, który dopiero zostanie przyjęty przez Parlament Europejski i Radę Europejską. Wiadomo, że płatności odroczone zostaną włączone w zakres tej dyrektywy. Nie ma stuprocentowej pewności, w jakim zakresie zostaną uregulowane, ale mówi się o obowiązkach informacyjnych oraz ocenie zdolności kredytowej - wskazuje prezes FRRF.
Kraje członkowskie, w tym Polska, będą musiały dostosować przepisy krajowe do unijnych wymogów do końca 2024 r.
Karolina Wysota, dziennikarka money.pl
Jeśli chcesz być na bieżąco z najnowszymi wydarzeniami ekonomicznymi i biznesowymi, skorzystaj z naszego Chatbota, klikając tutaj.