W czwartek rano za dolara płaci się 5,03 zł, za franka – 5,07 zł. Te waluty biją w tym tygodniu swoje historyczne rekordy, a euro też nie tanieje.
Jak podkreśla ekonomista Mateusz Walewski, złoty traci do dolara jak praktycznie wszystkie inne waluty, z wyjątkiem franka. To skutek wyjątkowo zdecydowanej reakcji amerykańskiego banku centralnego na problem inflacji.
Natomiast euro osłabia się, a złoty traci szczególnie, ze względu na wycenę ryzyka związanego z inwazją Rosji na Ukrainę i związanym z tym kryzysem energetycznym na naszym kontynencie.
Główny ekonomista BGK wskazuje jednak w rozmowie z "Rzeczpospolitą", że nie wszystkie waluty w regionie tracą jednakowo. Polska jest pod tym względem pomiędzy Czechami a Węgrami, to znaczy, że mogłoby być lepiej, ale mogłoby być też gorzej.
Słabnący złoty pogrąży naszą gospodarkę? Rozwiązaniem mógłby być zwrot w polityce rządu i NBP
Słabnący złoty w obecnym otoczeniu makroekonomicznym to niepokojące zjawisko, bo jesteśmy importerem surowców energetycznych, a jeśli nasza waluta dalej będzie słabnąć, możemy przez to wpaść w poważne problemy, gdy "negatywne konsekwencje osłabienia złotego zaczną być silniejsze od tych pozytywnych". Zdaniem eksperta jesteśmy już blisko tej granicy, której przekroczenie może być bardzo niebezpieczne dla polskiej gospodarki, co mają też sugerować wypowiedzi przedstawicieli NBP.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Przykład Wielkiej Brytanii, gdzie zapowiedź obniżki podatków wywołała mocne osłabienie waluty, sugeruje, że rynki są na to wrażliwe. Na świecie kończy się – albo już się skończyła – akceptacja dla luźnej polityki fiskalnej – mówi Walewski w rozmowie z "Rz".
Jego zdaniem są dwa sposoby, by temu przeciwdziałać. Prezes NBP musi zrezygnować z pomysłu zakończenia cyklu podwyżek lub przynajmniej zmienić ton swoich wypowiedzi na ostrzejszy. Z drugiej strony rząd mógłby z kolei zacieśnić politykę fiskalną.