Damian Szymański, money.pl: Czy widzi pan potrzebę zmian na rynku kredytów hipotecznych?
Leszek Skiba, prezes banku Pekao S.A.: Rozumiem, że chodzi o sytuację, którą mamy teraz, czyli rosnące stopy procentowe i rosnący WIBOR. W efekcie jest dyskusja o tym, jak pomóc osobom, które są przeciążone kredytem.
Jest dyskusja o tym, aby lepiej wykorzystać Fundusz Wsparcia Kredytobiorców. Potrzebna jest zmiana legislacyjna, rząd będzie pewnie brał to rozwiązanie pod uwagę. Chodzi o to, żeby umieścić w tym funduszu więcej pieniędzy ze składek banków, lepiej adresować potrzeby i pomagać osobom, które faktycznie stają przed dramatycznymi wyzwaniami.
Dalszy ciąg artykułu pod materiałem wideo
Widzi pan wzmożone zainteresowanie kredytami o stałej stopie procentowej?
To jest rozwiązanie, które ma sens. Najczęściej są to umowy o racie stałej na 5 lat, niektóre banki oferują na 10 lat. Generalnie coraz więcej klientów, w niektórych bankach nawet większość, bierze kredyty oparte o stałą stopę procentową.
Ale, tak naprawdę, klienci patrzą na to, jaka będzie rata. Jeżeli stała stopa jest za droga, spotyka się to z odmową. Tak było rok i dwa lata temu, kiedy takie kredyty były w ofercie, ale nikt z nich nie korzystał.
Teraz kiedy stopy szybują i nadal będą rosły, pewnie zainteresowanie będzie jeszcze większe. Co zrobić, żeby takich kredytów było w ofercie więcej?
Dyskutujemy na ten temat z KNF, żeby ta oferta na stałą stopę była atrakcyjniejsza dla klientów. Chodzi o rozwiązania związane z tym, jak badać zdolność kredytową klienta.
Czy to badanie zdolności kredytowej dla klienta, który ubiega się o kredyt na stałej stopie, nie powinno być mniej restrykcyjne, tak, aby mógł wziąć trochę większy kredyt?
Albo rozwiązania związane z marżą. Tutaj potrzebne nam są regulacje i dyskusje. Na razie obserwujemy wzrost zainteresowania takimi kredytami. U nas to na razie nie jest jeszcze większość, ale robimy wszystko, żeby klientów do tego zachęcać. Ale musi być to suwerenna, niezależna decyzja klienta.
Zbigniew Jagiełło w poniedziałek na łamach money.pl zamieścił felieton, w którym proponuje szereg zmian dla rynku kredytowego, np. powstanie Krajowego Funduszu Hipotecznego, który miałby pomagać osobom, które pierwszy raz biorą kredyt. To dobry pomysł?
To zależy, co chcemy zrobić. Rozmawialiśmy wcześniej o Funduszu Wsparcia Kredytobiorców czy moratoriów dla osób dotkniętych trudną sytuacją. To są rozwiązania adresowane do osób, które już mają kredyt hipoteczny, stają przed trudną sytuacją, i pytanie, jak im pomóc.
Propozycja prezesa Jagiełły polegała na tym, żeby zaadresować problem nowej produkcji kredytów hipotecznych przy wsparciu BGK.
Zainteresowanie kredytami zmniejszyło się o połowę, przy tak wysokich ratach klienci rezygnują z kupna mieszkania, obawiają się, że ceny nieruchomości spadną, jest to czas, który przez potrwa przez dwa lata. Dlatego jest to rozwiązanie, które powinno być z BGK przedyskutowane.
A widzi pan jakiś napływ nowych depozytów? Bo analitycy mówią, że banki nie kwapią się do podnoszenia oprocentowania. W sektorze jest nadpłynność.
Mamy nadpłynność, ale mamy też bardzo dużo gotówki, która wypłynęła i nie wróciła do banków w czasie pandemii.
Działania związane z zabezpieczeniami transakcji dla naszych klientów spowodowały, że ta nadpłynność nie jest wcale tak duża. Jeśli miałbym obstawiać, to prędzej czy później wojna o depozyty się zacznie.
Banki oferują na nowe finansowanie 2,5, a nawet 3 proc. Ten proces będzie następował w najbliższych miesiącach.
Co pana najbardziej niepokoi, jak pan patrzy z punktu widzenia makroekonomisty na polską gospodarkę?
Ogólnie po pandemii mamy do czynienia z przenoszeniem produkcji z Chin do Europy. Polskie przedsiębiorstwa zyskują na tym. Widzimy to po wzroście popytu na kredyt ze strony małych i średnich przedsiębiorstw.
W wyniku tego rośnie popyt na pracę i na polski eksport, co podnosi nam inflację. Oprócz tego mamy inflację spowodowaną wzrostem cen surowców. Nasz główny ekonomista wyliczył, że inflacja bez czynnika geopolitycznego byłaby na poziomie 6 proc.