Spoko.app oferuje usługi osobom, które chcą szybko i niedrogo przesyłać między sobą pieniądze. Środki mogą być wysłane z 32 krajów, a odebrane w 45 krajach. Transfer jest możliwy przy pomocy aplikacji mobilnej i strony internetowej. Pieniądze trafiają na konto w banku, na kartę lub do instytucji, która współpracuje ze Spoko.app. Zwykle dzieje się to w kilka minut.
Na czym zarabia Spoko.app? Przede wszystkim na prowizji i przewalutowaniu. Stawki nie są stałe, ponieważ zależą od kraju, metod płatności, a także stawek konkurencji w danym państwie.
Do niektórych krajów, jak Ukraina, Rosja i Nigeria, przekazy można realizować bez prowizji i z przyzwoitym kursem wymiany walut. Natomiast za transfer pieniędzy do innych krajów fintech pobiera tzw. "fixed fee". Pobierane kwoty, jak twierdzą twórcy Spoko.app, i tak są niższe niż w przypadku banków czy serwisów transakcyjnych.
Opcja dla pracujących za granicą
- Jesteśmy nastawieni na ludzi, którzy podróżują po świecie w celach zarobkowych. Osoby te, gdy chcą przesłać pieniądze do rodziny, muszą często poczekać nawet kilka dni. Nasza misja polega na tym, aby ten czas maksymalnie skrócić – mówi money.pl Evgeny Chamtonau, jeden z twórców firmy.
Spółka chwali się, że ma już pół miliona użytkowników, a ich liczba wciąż bardzo szybko rośnie. Spoko.app chce rozwijać swoje zaplecze technologiczne i wchodzić na nowe rynki. Na początku roku fintech pozyskał 20 mln zł od inwestora strategicznego, spółki Fintech Ventures.
- Dużym wyzwaniem było dla nas dostosowanie się do specyfiki przekazywania środków w poszczególnych krajach. W Indiach wiele osób nie ma kont bankowych. Tam mieszkańcy korzystają z punktów wypłaty środków. W krajach Afryki wypłata środków jest często powiązana z numerem telefonu – wskazuje Aliaksandr Horlach, drugi twórca startupu.
Sposób na gotówkę w tirze
Aplikacja Spoko.app działała wcześniej jako serwis Pay Ukraine, który, jak łatwo się domyślić, umożliwiał transfery ukraińskim ekspatom pracującym w Polsce. Zanim Pay Ukraine zawitało nad Wisłę, migranci często wybierali "stare metody" przekazywania pieniędzy rodzinom w ojczyźnie. Na przykład wkładali gotówkę do torby, a pakunek wręczali kierowcy ciężarówki, który jechał na Ukrainę.
Jak policzył Narodowy Bank Polski, Ukraińcy w ciągu roku przysyłają do domów równowartość nawet 3 mld zł. Chodzi o oficjalne kanały transferu. Te nieoficjalne stanowią nawet 40 proc. wszystkich przekazów.
Biznes dwóch ekspatów
Horlach i Chamtonau - Białorusini o polskich korzeniach, którzy mówią wprost, że czują się Polakami - uznali, że warto w tym kierunku podziałać: z jednej strony ucywilizować transfery, a z drugiej wskazać klientom tańszą alternatywę. Pomysł udało im się zrealizować w Polsce, gdzie przyjechali na studia.
Twórcy fintechu nad Wisłą stawiali pierwsze kroki jako startupowcy, obracając się w kręgach młodych przedsiębiorców technologicznych. Podczas gdy wiele dużych firm powstało w garażach, pierwsze zręby Pay Ukraine wykształciły się w kawiarni.
- Nasze pierwsze biuro? To było Costa Coffee przy metrze Centrum w Warszawie. Siedzieliśmy tam dzień po dniu przez półtora miesiąca. Obsługa kawiarni nas rozpoznawała i nie musieliśmy rezerwować stolików. Tam też podpisaliśmy naszą pierwszą umowę inwestycyjną - opowiada Chamtonau.
- W Polsce łatwiej było znaleźć inwestora. A my potrzebowaliśmy nie tylko kogoś, kto da nam pieniądze, ale też przekaże know-how i podpowie, jak działać – podsumowuje Horlach.
A potem przyszedł czas na rozbudowywanie zespołu. Dziś Spoko.app to 35 osób. Firma chce dalej rekrutować ludzi, którzy pomogą stworzyć szybszą i bardziej wygodną aplikację do przekazów pieniężnych dla pracowników na całym świecie.